Wawel, maj 1387
Królowa Maria, Król Zygmunt I Spytek z Melsztyna podążali Wawelskimi korytarzami, aby dostać się do Królewskiej Kancelarii.
- Spytku, pójdź już proszę do kancelarii i poproś skrybę, aby się już przygotował, a my Zygmuncie musimy porozmawiać. - rzekła Maria
- Tak, Pani - powiedział Spytek, ukłonił się i poszedł do kancelarii
Maria zwróciła twarz do Zygmunta i rzekła.
- Gdzieś był, gdy napadnięto na Władysława?
- Jak to gdzie? Polowałem na zwierzynę, Pani. - powiedział zdziwiony Król.
- Królu! Rzeknij mi prawdę, wiem jak wyglądają strzały, których używają tutejsi. To była strzała z Twojego kołczanu. To Ty usiłowałeś zabić Władysława? - odparła rozwścieczona Maria.
- Pani, zważaj na słowa! Ja nikogo nie usiłowałem zabić! - rzekł lekko przestraszony Zygmunt
- Zygmuncie, jeżeli dojdzie do mnie chodź by najmniejsza plotka, żeś chciał zranić mego szwagra, to Cię o to oskarżę, Panie. - powiedziała Królowa Maria i odeszła w stronę kancelarii.
Węgierski Król był zdezorientowany. Zastanawiał się jakim cudem, żona się domyśliła. Po chwili stania w bezruchu, udał się do kancelarii, by napisać list do brata.
***
Jadwiga cały czas czuwała przy Władysławie. Trzymała ukochanego za rękę i modliła się w duchy, by jej mąż ozdrowiał. Co chwilę Radlica sprawdzał nogę Króla, w którą został zraniony. Wsmarowywał różne macie, które robił na bieżącą, a Królowa zwilżała mężowi usta, zaparzonymi wcześniej ziołami. Na czole Władysława co chwilę kładła mokry materiał, by zbić ciepłotę.
- Pani późno już, noc nastała. Idź proszę do Twojej komnaty i odpocznij. Niedawno to Ty byłaś chora i nie chcę, by się to powtórzyło. - powiedział biskup.
- Nie ma mowy, Janie. Zostaje przy moim mężu. Lecz Ty, Biskupie idź odpocznij. Każe posłać po Ciebie, gdy Król się gorzej poczuje. - rzekła z troską Królowa.
- Dobrze, Pani. - powiedział Radlica, po czym ukłonił się i wyszedł.
Jadwiga cały czas trzymała Jagiełłę za dłoń. Parę razy wydawało się jej, że mąż odwzajemnia uścisk, gdy tylko mówiła lub dotykała jego twarzy, by zmienić materiał z czoła.
- Królu mój, błagam nie opuszczaj mnie. Wyzdrowiej, proszę. Władysławie, ja nie dam rady żyć bez Ciebie. Bez Twojego głosu, bez Twojego dotyku, uśmiechu, bez naszych rozmów, nawet bez naszych sprzeczek. Błagam Cię! - powiedziała z rozpaczy Jadwiga, aż łza spłynęła jej po policzku. Nie chciała nawet myśleć o tym, że może stracić ukochanego.
- Nie płacz, najdroższa moja. - wyszeptał Król Władysław i uścisnął dłoń Jadwigi mocniej, tak jak wtedy, kiedy mówiła do niego.
Królowa była wielce zaszokowana, nie wiedziała co ma począć. Po jej polikach spływały ogromne łzy, lecz były to łzy szczęścia, że jej modlitwy zostały wysłuchane.
Zabrała z czoła męża mokry materiał, przybliżyła się do niego. Dotknęli się czołami, patrzyli sobie w oczy, Jadwiga nadal miała w nich łzy, Król ocierał je, jedna po drugiej. Łzy Królowej, były dla niego ja sztylet wbijany w serce.
- Pani moja, nie roń już więcej łez. Nie opuszczę Cię - powiedział Jagiełło po czym pocałował Jadwigę. - Teraz nawet nie mam jak - dodał z uśmiechem i wskazał na swoją prawą nogę. Królowa uśmiechnęła się i odparła
-Nawet w obliczu bólu potrafisz dworować. Pośle po Radlice, musi wiedzieć, że się obudziłeś. - powiedziała Królowa i posłała jednego ze sług do komnaty Jana Radlicy.
CZYTASZ
Święta Andegawenka i Litewski Król - dwóch (nie) zapomnianych władców
Historical Fiction4 - letnia Jadwiga Andegaweńska zostaje zaręczona z 12 - letnim księciem litewskim Jogajłą który na chrzcie świętym przyjmuje imię Władysław. Po śmierci jednej z sióstr zmienia się jej przeznaczenie. Zostaje przygotowywana do wielkiej roli którą ma...