Niespodziewane komplikacje

1.5K 41 131
                                    

***

Kolejny okrzyk bólu wydostał się z gardła Królowej. Dotarł do uszu wszystkich zebranych przy Królewskich stajniach, wszyscy stali jakby byli przymurowani do ziemi.

- Władysławie, otrząsnij się z szoku! Ja rodzę! - krzyknęła Jadwiga.

Władysław natychmiast otrzeźwiał, gdy usłyszał słowa żony. Wziął ją na ręce i prędko udał się do wnętrza zamku. W ślad za nimi pobiegły dwórki Jadwigi oraz Spytek z Melsztyna.

W alkowie Królowej, mąż położył Jadwigę na jej łożu, a Margit posłała służki, by nagrzały wody i przyniosły prześcieradła. Natomiast Mścichna prędko pobiegła po swojego męża, który był medykiem Królowej. Jagiełło wciąż ściskał dłoń Jadwigi, a ta wiła się z bólu, gdyż co chwilę łapał ją skurcz.

- Ja nie chcę rodzić, ja się rozmyśliłam - mówiąc to jęknęła z bólu.

- Za późno na to Pani, proszę Cię Królu o wyjście - mówiąc to wszedł do komnat Królowej, Jan z Kościelca.

Za nim szła Mścichna, akuszerki i służki, które niosły dzbany z parującą wodą i białymi prześcieradłami.

- Proszę Cię nie wychodź, boję się - wyszeptała ściskając jego dłoń mocniej.

- Królu musisz wyjść, z Królową zostaną jej dwórki - medyk starał się wyprosić Króla.

- Dobrze już wychodzę. Moja miła, będę tuż za drzwiami - Władysław ucałował czule wargi Jadwigi, po czym wyszedł z komnat poganiany przez niewiasty.

Wychodząc spojrzał ostatni raz na czerwoną z bólu Jadwigę, posłał jej czułe spojrzenie, po czym drzwi zatrzasnęły się przed jego nosem. W komnacie przejściowej czekał na niego Spytek wraz ze Zbigniewem z Brzezia.

- Spytku jak to dobrze, że wróciliśmy wcześniej. Bóg jeden wie co by się wydarzyło, gdyby nie było mnie przy porodzie Królowej. - powiedział.

- Intuicja Cię nie myliła, Królu. - rzekł Spytek

- Zbigniewie, Panowie Polscy są na mszy? - zapytał Władysław.

- Tak, są na mszy Panie. Są również, gotowi tutaj przybyć i oczekiwać z Tobą na narodziny Twojego dziecka - mówiąc to usłyszeli głośny krzyk bólu, który wydobył się zza drzwi.

- Niech nie przychodzą wystarczy was dwóch tutaj. Dopóki Królowa nie urodzi nie ruszę się stąd na krok. Nie moge jej zostawić, gdy ona tak cierpi - w geście frasunku przetarł twarz dłońmi.

***

Z każdym kolejnym krzykiem Jadwigi, Władysław czuł się coraz bardziej bezsilny. Czuł bezradność ze względu na to, że nie może jej ulżyć w żaden sposób. W czasie kolejnej godziny trwania porodu dołączył do nich spowiednik Królowej Jadwigi, Jan Szczekna. Raz po raz, zza drzwi wydobywał się krzyk bólu i zmęczenia jego ukochanej. Za każdym kolejnym krzykiem myślał, że to koniec i za chwilę usłyszy upragniony płacz dziecka. Mężczyźni towarzyszyli mu praktycznie od początku, powstrzymywali go, aby nie wtargnął do środka, gdy tylko słyszał kolejny krzyk Jadwigi. Gdy mijała kolejna godzina czuł coraz większe przerażenie, że jego ukochanej Królowej, albo upragnionemu dziecku coś złego sie stanie. Nie mógł wyzbyć się czarnych myśli.

- Panie, może pójdziesz coś zjeść? - zapytał kapelan Królowej.

- Muszę tu czekać, moje miejsce jest przy Królowej - powiedział stanowczym głosem Król, stojąc przy drzwiach komnaty.

- Rozumiem Cię Królu, sam nie mogłem usiedzieć w miejscu, gdy moja Erzebet rodziła Jadwigę - stwierdził wojewoda krakowski podchodząc do wspomnianego mężczyzny.

Święta Andegawenka i Litewski Król - dwóch (nie) zapomnianych władców Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz