Cz. 6

3.1K 185 27
                                    

Ciągnął mnie za rękę do swojego auta, które było zaparkowane ulicę od mieszkania Sam. Otworzył mi drzwi, a ja zamiast uciec, wsiadłam na miejsce pasażera i zapiełam pasy - co ja najlepszego robię - powiedziałam szeptem pod nosem, a odpalający auto Tommaso złożył usta w cienką linię. Widocznie powiedziałam to głośniej niż zamierzałam. Jechał w milczeniu, a ja wpatrywałam się w niego. W moim brzuchu szalało stado motyli, a oddech ugrzązł mi w piersi.

-Dokąd jedziemy? - zapytałam niepewnym głosem, ale nie uzyskałam odpowiedzi. Nawet na mnie nie zerknął, a ja pożałowałam, że wsiadłam do tego auta.

Podjechaliśmy pod znajomy mi budynek. To było mieszkanie, z którego tak niedawno kazał mi wypierdalać - kazał to mało powiedziane, wyrzucił mnie z niego pod groźbą śmierci. A ja wracałam tam teraz z własnej woli.

Wysiadł pierwszy, otworzył mi drzwi i poczekał, aż wysiądę. Szłam powoli na miękkich nogach. Chwycił moją dłoń i pociągnął mnie do wewnątrz, teraz wręcz za nim biegłam. Wjechaliśmy na ostatnie piętro i udaliśmy się do wynajętego przez niego mieszkania. Wpuścił mnie przodem i zamknął drzwi na klucz. Wszedł głębiej, zapalił lampkę i rozsiadł się na kanapie w salonie. Dopiero teraz tak naprawdę na mnie spojrzał, a ja mogłam podziwiać jego piękną twarz. Jego zaciśnięta szczęka i zmrużone oczy sprawiały, że wyglądał groźnie, bardzo. Zrobiło mi się chłodno więc potarłam dłońmi ramiona.

-Rozbieraj się - powiedział władczym tonem, a ja znieruchomiałam.

-Co? - wyjąkałam.

-Słyszałaś co powiedziałem, rozbieraj się - siedział dumnie z rękoma rozłożonymi na oparciach czarnej, skórzanej kanapy.

-Nie, nie zrobię tego - pokręciłam przecząco głową. Serce łomotało mi jak szalone, czułam jakby miało wyrwać się z mojej piersi. Wstał i podszedł do mnie powolnym, ale pewnym krokiem.

-To po co ze mną przyjechałaś? - wysyczał mi w usta przez zacisnęte zęby. Jego zapach mnie odurzał, od razu przypomniałam sobie nasz pocałunek.

-Ja nie wiem - to musiało brzmieć żałośnie.

-A ja myślę, że doskonale wiesz pi co tu jesteś, tylko nie chcesz się do tego przyznać - powiedział z chytrym uśmiechem i dotknął mojej twarzy. Wzdrygnęłam się na ten dotyk, bałam się tego co mogło nastąpić. Doskonale wiedziałam do czego zmierzał.

-Żałuję, że tu przyszłam - szepnęłam cicho - pozwól mi odejść.

-Droga wolna, proszę bardzo - wskazał na drzwi - tylko przyznaj się przed samą sobą, o kim myślałaś gdy wieczorami wychodziłaś na samotne przechadzki.

Miał rację i wiedziałam o tym. Wychodziłam, bo liczyłam na nasze spotkanie. Był tak blisko, mogłabym go pocałować, inaczej niż ostatnio. Tym razem bym tego nie przerwała, ale on chciał więcej.

-To prawda - spojrzałam mu głęboko w oczy - chciałam Cię spotkać.

Przysunął się bliżej, tak, że swoją umięśnioną klatką ocierał się o moje piersi. Sutki stanęły mi na baczność, nie tylko one. Złapał mnie za ramiona i bezwstydnie przycisnął swoje nabrzmiałe krocze do mojego brzucha. Ciepło rozlało się po moim podbrzuszu, ale uczucie strachu nie ustępowało - ten człowiek jest noebezpieczny - powtarzał głos rozsądku w mojej głowie.

-Wykorzystasz mnie, a potem - przerwałam i przełknęłam ślinę. Nawet mówienie o tym nie przychodziło mi łatwo - a potem mnie zabijesz?

-Nie, to już nieaktualne - powiedział zbliżając twarz do mojego ucha. Ocierał się o mnie całym sobą, czułam ciepło jego ciała, zapach jego skóry zmieszaną z perfumami - wykorzystam Cię, a potem każę Ci stąd wyjść. Uwierz mi, Ty też na tym skorzystasz - wyszeptał do mojego ucha, a jego oddech pieścił moją skórę.

Umowa o życie : Tommaso Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz