1. Noc

312 15 3
                                    

Od urodzenia wiem, że w tym świecie jest coś nadzwyczajnego, że jest inny, niż każdy sądzi. Wszyscy uważają mnie za nienormalną, ale nie przejmuje się tym. Lubię wychodzić nocą i spacerować.
Nie boje się czyhającego niebezpieczeństwa, zdążyłam je poznać i wiedziałam, że nic mi nie grozi. Lubię ryzykować. Odkąd skończyłam 21 lat i wyprowadziłam się z domu, robię to co lubię i nikt mnie nie ogranicza.

Dziś wyszłam po 23 i poszłam do parku. Lubię pobiegać w ciszy miasta, bez zgiełku ludzi i samochodów, wtedy, gdy powietrze staje się czystsze i gdy nie ma nikogo wokół.
Latarnie mocno oświetlały małe dróżki, a wiatr delikatnie muskał gałęzie. Po zrobieniu kilku kilometrów usiadłam na ławce, aby odpocząć. Włożyłam słuchawki, włączyłam piosenkę i oglądałam gwiazdy na niebie. Tej nocy niebo było czyste i piękne, a wielki księżyc oświetlał wszystko wokół mnie.

Po kilkunastu minutach obserwacji, uznałam, że czas odwiedzić jedno z  moich ulubionych miejsc. Ruszyłam więc w kierunku opuszczonych bloków i fabryk, które były niedaleko parku, w którym byłam.

Gdy stałam pod opuszczonym budynkiem, czułam, że coś jest nie tak. To mnie jednak nie przestraszyło, więc weszłam do środka i udałam się na ostatnie piętro. Niestety, nie było mi dane nacieszyć się samotnością, bo  na górze byli jacyś ludzie, którzy wyglądali jakoś podejrzanie. W całej tej grupie zauważyłam, że w większości byli to mężczyźni i chyba dwie lub trzy dziewczyny. Na moje nieszczęście, zostałam zauważona.

- Yyy..- nie wiedziałam co powiedzieć - Przepraszam, że przeszkodziłam już sobie idę.

- Chodź do nas, zabawimy się. - powiedział jeden z chłopaków, po głosie wywnioskowałam, że ma około 20 lat.

- Podziękuję. - powoli zaczęłam się wycofywać.

- Nam się nie odmawia - jedna z dziewczyn się zaśmiała.

- Ja odmawiam - odwróciłam się i zaczęłam zbiegać po starych schodach, a za mną ruszyło trzech chłopaków.

Gdy dotarłam na dół, schowałam się za filarem bloku, żeby mnie nie znaleźli. Mój oddech powoli zaczął się normować, a nogi przestawały drżeć.
Zrobiło się dziwnie cicho, więc wyszłam zza filara, myśląc, że już sobie poszli, jednak od razu tego pożałowałam.

Przed sobą zobaczyłam trzech mężczyzn. Dzięki świetle z latarni, mogłam ich zobaczyć. Byli ubrani na czarno, na głowie mieli czapki z daszkiem, a na ustach maski.
Nie wyglądali na miłych i takich co odpuszczają.

- Cze...czego chcecie?

- Pobawimy się? - jeden z nich wyjął zza pleców kij bejsbolowy.

- Dzięki, ale nie mam na to ochoty - zrobiłam krok w tył, ale droga ucieczki skończyła się, gdy oparłam się plecami o ścianę.

Głośno przełknęłam ślinę. Mój strach okazał się silniejszy, na ogół się niczego nie boje, ale gdy zaczyna być naprawdę, źle spieprzam, gdzie pieprz rośnie.

- Proszę... - zaczęłam błagalnie.

Wszyscy zaczęli się śmiać, ten z kijem zamachnął się, a ja zamknęłam oczy, czekając na to co nieuniknione i zastanawiając się czy przeżyję.

Jednak nic nie poczułam, więc delikatnie otworzyłam oczy, zobaczyłam, jak ktoś walczy z tymi chłopakami. Jeden na trzech, trzech na jednego.

To był On.

Ten, który ciągle, gdzieś się przy mnie czai i zawsze broni.

Patrzyłam na niego z zachwytem, był bardzo silny i przystojny. Tak mi się przynajmniej wydaje, bo nigdy jego twarzy nie widziałam, ale te kocie ruchy- to było na prawdę coś.

Kilkoma ciosami powalił całą trójkę, gdy mój strach przeminął, patrzyłam ze zdumieniem, jak łatwo mu to poszło. Po wszystkim spojrzał na mnie, był ubrany w czarny dres i czapkę jak tamci. Patrzyliśmy na siebie przez kilka sekund, gdy mrugnęłam, zniknął.

Miałam tak wiele pytań i tak mało odpowiedzi. Chciałam jeszcze raz go przywołać, jednak wiedziałam, że mogę to zrobić tylko wtedy, gdy będę w niebezpieczeństwie. Byłam tak zdeterminowana, że zrobiłabym wszystko, by znowu się pojawił.

Do domu postanowiłam wrócić najdłuższą trasą, najbardziej ciemnymi i niebezpiecznymi ulicami.

Sen Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz