4. Spacer

170 13 3
                                    

Dziś postanowiłam pójść na spacer. Do mojego ulubionego parku. Usiadłam jak zwykle na ławce, na włożyłam słuchawki w uszy i zamknęłam oczy. Po kilku sekundach muzyki poczułam na swojej twarzy powiew oddechu

Otworzyłam oczy, obróciłam głowę w bok i zobaczyłam Jego, który siedzi obok mnie. Uśmiechnęłam się do niego, ale dalej słuchałam muzyki. Stwierdziłam, że skoro przyszedł i to bez żadnej potrzeby to może poczekać, aż skończę słychać muzykę. Zamknęłam oczy i delektowałam się chwilą.

Gdy piosenka się skończyła, wyjęłam słuchawki, schowałam pomału i spojrzałam na niego.

-Czemu przyszedłeś? Przecież nic nie robię głupiego.

- Racja, to święto, że nic nie robisz.

-Więc czemu?

-Mam na imię Jimin- świetnie,  chociaż powiedział jak, ma na imię - pomyślałam.

-Aha. I co dalej?

- Co chciałabyś wiedzieć?

- Czemu tu jesteś?

-Zaraz ci pokażę -wstał i poszedł.

***

Ja tylko patrzyłam, jak odchodzi i znika w ciemności. Z drugiej strony drogi szli jacyś ludzie.

-Hej mała, zostawił cię?

-Nie. Dajcie sobie spokój.

-Może my ci potowarzyszymy.

-Odwalcie się.

-No choć z nami - jednym ruchem pociągnął mnie za rękę i rzucił o ziemię.

Pojawił się Jimin i rzucił nimi o ziemię - spojrzałam na niego z niedowierzaniem. Jak śmiał mnie tak zostawić.

-Teraz już wiesz, czemu tu jestem? Ciągle ktoś na ciebie się czai.

- Fajnie, że mi tego nie umiałeś wprost powiedzieć - on tylko wzruszył ramionami.

-Super. Zajmij się sobą, a mi daj już spokój. Najwyżej zabiją mnie, zgwałcą, ale będziesz miał spokój ode mnie. - poszłam do domu, a on zniknął.

Weszłam do domu, a on znowu siedział na moim łóżku.

- Chyba Ci coś powiedziałam. -byłam już naprawdę wkurzona.

- Nie chcesz tego, żebym usuwał się w cień. Prawda- w mgnieniu oka był przy mnie.

- Nie chcę Cię, nie chcę Twojej opieki ani
Twojej łaski. Nic- kłamałam jak z nut.

- Czemu kłamiesz? - Przybliżył się, jego czerwone oczy wierciły mi dziurę we mnie, jego ciało niemalże stykało się z moim. Chciałam się odsunąć, ale ściana za mną uniemożliwiała mi to.

-Nie kłamie.

- A więc Ci przypomnę. Krew napływa Ci do policzków w mgnieniu oka, robisz się cała zaczerwieniona, oddech przyspiesza razem z sercem. Czujesz motyki o tutaj - przejechał palcem po moim brzuchu, a moje ciało momentalnie się napięło.
-Widzisz. Lubisz to. - jego oddech czułam na swoich ustach, a mój wzrok był utkwiony w podłodze. Wszystko, co mówił- miał rację. Ale czemu się tak w to bawił we wszystko.
Tutaj nic nie miało sensu.

-I co z tego? - postawiłam się, stanęłam bardziej wyprostowana, chciałam zdominować jego beznadzieja gadkę. Spojrzałam mu prosto w oczy.

-Lubisz mnie tak dręczyć? Frajdę ci to sprawia? - popchnęłam go, czego się kompletnie nie spodziewał i odsunął się ode mnie. Wypad stąd, znajdź sobie inną, która będzie w opałach.

Zaczęłam wymachiwać rękami, ale on złapał za nie i przycisnął mnie do ściany swoim ciałem, a ręce ułożył nad moją głową. Następnie pocałował mnie, mocno, namiętnie. Chciałam (i nie chciałam) się wyrwać. Nie pozwolić (i pozwolić) mu ulec, ale po kilku próbach wyjścia z jego uścisku zaprzestałam prób. Po prostu poddam się temu pocałunkowi. Gdy odsunął się ode mnie, spojrzałam w jego piękne oczy.

-Jimin....

A on zniknął. Znowu. Jak zwykle. Jak zawsze.

Sen Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz