Patrzenie na Aurorów, siedzących na luksusowej kanapie obitej czerwonym aksamitem, było jednym z najbardziej stresujących doświadczeń w życiu Diany Draganescu. Nie chodziło nawet o ich podejrzliwe spojrzenia ani pełne napięcia postawy. Kobieta znacznie bardziej przejmowała się koniecznością zachowania kamiennej twarzy, podczas gdy wewnątrz jej umysłu panował chaos.
Nie miała pojęcia, dlaczego ojciec zdecydował, że to ona będzie idealną kandydatką do okłamywania przedstawicieli Ministerstwa w żywe oczy. Może liczył na to, że spojrzą na nią bardziej przychylnie; była w końcu kobietą, a jej zabójczy uśmiech potrafił doprowadzić na skraj wytrzymałości niejednego twardziela. A przynajmniej tak mówili jej bracia, próbując przekonać ją do zaakceptowania misji.
Diana jednak szczerze nie wyobrażała sobie flirtowania z którymkolwiek z przedstawicieli Ministerstwa — szczególnie, że nie podlegali pod rumuńskie władze, a brytyjskie, podobnie jak cały rezerwat. Wątpiła, by obchodziła ich jej uroda albo nienaganne maniery. Chcieli poznać prawdę, a ona nie mogła jej zdradzić, jeśli nie chciała wpędzić ojca i braci w spore tarapaty.
— Panno Draganescu, chciałbym przedstawić pani... — zaczął tłumacz, przyprowadzony przez Aurorów, ale umilkł, rażony wściekłym spojrzeniem kobiety.
— Znam angielski — powiedziała dumnie i uniosła brwi.
— Naprawdę? — spytał beznamiętnym tonem jeden z mężczyzn, zapewne próbując ją zdenerwować.
Udało się, ale Diana jedynie zmrużyła oczy i postanowiła nie komentować jakże subtelnego pytania.
— Panowie, jak mniemam, mogą się sami przedstawiać — stwierdziła zamiast tego, po czym uśmiechnęła się słodko.
— Finneas Goldberg — powiedział ten sam, który chwilę wcześniej podważył jej umiejętności. — A mój kolega to Hamlet Erkhart.
Diana mimowolnie parsknęła śmiechem, co wcale nie poprawiło sytuacji. Odchrząknęła więc niezręcznie i poprawiła pozycję, splatając nogi na wysokości kostek. Jej matka byłaby zapewne dumna, że długie godziny lekcji etykiety na coś się przydały. Przynajmniej mogę teraz kłamać z gracją, pomyślała kobieta i uśmiechnęła się sztywno.
— Diana Draganescu — przedstawiła się, całkowicie niepotrzebnie. — Ale to panowie zapewne wiedzą. W czym mogę pomóc?
— Czy to nie oczywiste? — spytał pan Hamlet, a Rumunka uniosła brwi.
— A czy sądzi pan, że zadawałabym wtedy takie pytanie? Niestety nie posiadam umiejętności widzenia przyszłości, a stosowanie Legilimencji wobec przedstawicieli Ministerstwa jest, jak mniemam, zbrodnią — dodała słodkim tonem.
— Podobnie jak kradzież jaja smoka — zauważył Finneas, a Diana musiała przyznać mu rację.
Było nie tylko zbrodnią, ale także przejawem skrajnej głupoty, której wciąż nie potrafiła pojąć. Miała nadzieję, że jej bracia wykażą się przyzwoitością chociaż wtedy, gdy Hamlet będzie próbował zamknąć ją w więzieniu.
— Słuszna uwaga — odparła jednak spokojnie. — Rozumiem, że nasza posiadłość jest jedynym budynkiem w okolicy. Obawiam się natomiast, że znajduje się na tyle daleko od rezerwatu, bym nie miała dla panów żadnych pomocnych informacji. Żaden z domowników i zatrudnionych tu ludzi nie widział potencjalnego sprawcy.
— Pani Draganescu...
— Panno — poprawiła Goldberga kobieta i posłała mu pełne wyższości spojrzenie.
— Panno Draganescu... — spróbował raz jeszcze Auror, starając się nie pokazywać irytacji, a Diana doszła do wniosku, że ojciec miał rację, wysyłając ją na rozmowę.
CZYTASZ
Lochy i Smoki ✔ [Charlie Weasley x OC]
FanfictionDiana Draganescu dorastała w cieniu smoków - całkiem dosłownie. Jako mała dziewczynka często spoglądała w niebo z nadzieją, że wysoko nad jej głową pojawi się jedno z tych majestatycznych, niebezpiecznych stworzeń. Nigdy za to nie marzyła o zostani...