O godności i nieporozumieniach...

1.7K 191 120
                                    

Diana niemalże podskoczyła na krześle, gdy Vasilica Balan odstawiła filiżankę na spodek z cichym brzdękiem, który wciąż był zdecydowanie głośniejszy niż cisza panująca w pomieszczeniu. Draganescu uśmiechnęła się wymuszenie na widok podejrzliwego spojrzenia arystokratki, która postanowiła złożyć niespodziewaną wizytę w posiadłości. Przy okazji zaprosiła także dwie inne przedstawicielki rumuńskiej śmietanki towarzyskiej — przedstawicielki, które chwilowo zajęły się obserwowaniem powietrznych wyczynów braci Diany.

Nie byłoby w tym niczego złego, gdyby nie fakt, że zostawiły młodą Draganescu samą z kobietą, która przypominała drapieżnika w każdym calu. Jej ciemne włosy zostały upięte w ciasnego, idealnego koka, a bystry wzrok niebieskich tęczówek zdawał się przewiercać wszystko na swojej drodze — włącznie z Dianą.

— A więc... — zaczęła wyniosłym tonem Vasilica i uniosła brwi. — Wciąż jesteś sama?

Diana wiedziała, co kryło się za tym niepozornym słowem. Sama oznaczało: „niezamężna, bezdzietna i bezużyteczna", przynajmniej w języku starszej kobiety, która wykorzystywała każdą możliwą okazję, aby nagabywać Octaviana w sprawie potencjalnego zamążpójścia jego córki. Oczywiście widziała w tym własne korzyści; jej syn, Luca, od lat zabiegał o względy chłodnej arystokratki — przynajmniej oficjalnie, gdy nie zajmował się zabawianiem jakichś bardziej chętnych dziewcząt.

— Tak — odpowiedziała Diana i uśmiechnęła się. — Najwyraźniej nigdy nie spotkam nikogo godnego mojej uwagi — dodała, obserwując z satysfakcją blady rumieniec na twarzy rozmówczyni.

Wyraźnie nie podobało jej się nazwanie Luci niegodnym, ale Draganescu naprawdę nie potrafiła zmusić się do spojrzenia na młodzieńca w choćby minimalnie romantyczny sposób. Był głośny w najgorszym tego słowa znaczeniu, oglądał się za każdą panną — wolną czy zajętą — i, na dodatek, nie był...

Zarumieniła się, gdy zdała sobie sprawę z toku swoich myśli. Nie mogła powiedzieć, aby czuła zaskoczenie; w końcu Charlie Weasley powracał do jej głowy w każdym, nawet najmniej odpowiednim momencie, ale nie spodziewała się, że całkowicie uniemożliwi jej choćby rozważanie spotkania z jakimkolwiek innym mężczyzną.

— Och, doprawdy, moja droga — prychnęła Vasilica i machnęła ręką, z pozoru nonszalancko. — Powinnaś nieco zmądrzeć. Nie robisz się młodsza, a twój ojciec na pewno pragnie wnucząt.

— Mój ojciec pragnie mojego szczęścia — stwierdziła Diana, unosząc brwi. — Nie jestem pewna, czy pokrywa się ono z... wnuczętami.

— Dzieci to błogosławieństwo, Diano. Każda matka powiedziałaby ci to samo. Mój Luca nie mógłby być bardziej idealny.

— Nie ma ludzi idealnych, pani Balan. Luca może być idealny dla pani, ale obawiam się, że ma sporo wad.

— Czyżby? — fuknęła starsza kobieta i zmrużyła groźnie oczy, a zmarszczki w ich kącikach stały się jeszcze wyraźniejsze.

— No... tak? Jest przecież w moim wieku, a także nie ma partnerki — wyjaśniła niewinnie Diana.

Zanim Vasilica zdążyła odpowiedzieć — chociaż wyraźnie chciała to zrobić — do pomieszczenia wpadły pozostałe arystokratki. Monica i Florina Stoian były zdecydowanie młodsze od pani Balan, a nawet od Diany. Jako przykładne szlachcianki uwielbiały spędzać czas z bardziej wpływowymi, respektowanymi damami. Traktowały to jako swoją szansę na dostanie się do wewnętrznego kręgu; Draganescu wiedziała z pierwszej ręki, że obie nie miałyby nic przeciwko wyjściu za Lucę albo nawet któregoś z jej własnych braci.

Lochy i Smoki ✔ [Charlie Weasley x OC]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz