— Czy wyście kompletnie zdurnieli?! Wszystko bym potrafiła zrozumieć. WSZYSTKO! Ale jakim trzeba być imbecylem, żeby ukraść jajo smoka?!
Diana Draganescu nie przywykła do podnoszenia głosu. Od małego uczono ją, że powściąganie emocji było wskazane — szczególnie w przypadku arystokratki pochodzącej z jednego ze starszych, czarodziejskich rodów w Rumunii. Nie znaczyło to, że potrafiła zachować kamienną twarz w każdej sytuacji. Zresztą szczerze wątpiła, by ktokolwiek umiał powstrzymać wybuch złości w obliczu tak skrajnego idiotyzmu, jaki zaprezentowali jej bracia — Gavril i Mihai.
— Wcale go nie ukradliśmy! — zaprzeczył ten drugi i skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
Wyglądał co najmniej zabawnie, zważywszy na osmoloną, poszarpaną koszulę i liście, które jakimś cudem wplątały się w jego włosy. Diana przeniosła spojrzenie na Gavrila, przestępującego nerwowo z nogi na nogę, jakby rozważał upuszczenie olbrzymiego jaja.
— Doprawdy? — wycedziła kobieta i zmrużyła oczy. — A NIBY CO ZROBILIŚCIE?!
Jej bracia skrzywili się, po czym wymienili zaniepokojone spojrzenia.
— Jakby to powiedzieć... — wymamrotał Mihai. — To był tylko zakład.
— Zakład.
— A i owszem. Zakład — potwierdził Gavril. — Andrei twierdził, że nie będziemy w stanie zakraść się do rezerwatu i u-... — Mężczyzna urwał, gdy zdał sobie sprawę z tego, co chciał powiedzieć. — I pożyczyć jednego z jaj.
— Czy naprawdę nikt wam nie powiedział, że pożyczanie zakłada wcześniejsze spytanie o zgodę właściciela pożyczanej rzeczy?
— Chcieliśmy oddać je, zanim...
— Zanim pracownicy rezerwatu poinformują Ministerstwo i ściągną tutaj stado Aurorów? — zakpiła Diana, po czym podeszła do okna. — Doprawdy, cóż mogło pójść nie tak?
Wbiła smętny wzrok w rudowłosego, postawnego mężczyznę, rozmawiającego właśnie z jej ojcem — Octavianem Draganescu. Nieznajomy tłumaczył coś zawzięcie, a Diana miała szczerą nadzieję, że przemówi ojcu do rozsądku i zmusi go do oddania jaja. Nawet z okna zamku widziała jednak, że Octavian nie zamierzał współpracować; kręcił głową, a mowa jego ciała zniechęciłaby każdego. Każdego, oprócz zrozpaczonego pracownika rezerwatu, jak mniemała. Nie wyglądał na Aurora, a brudna, połatana koszulka dość jednoznacznie zdradzała jego profesję. Nie było w okolicy niczego poza posiadłością rodu Draganescu oraz nieszczęsnym rezerwatem.
— Spokojnie, Diana, ojciec na pewno załagodzi sprawę — pocieszył ją Mihai i uśmiechnął się przepraszająco.
Kobieta spojrzała na jajo w rękach brata i uniosła brwi.
— Nie. Ojciec zamiecie ją pod dywan. Ciekawe tylko, jak wyjaśni, skąd pod tym dywanem wziął się smok?
***
Taka tam króciutka zajaweczka :D Przeglądałam ostatnio moje ficzki i doszłam do wniosku, że nie mam już nic lajtowego do pisania. A że pomysł z Charliem chodził mi po głowie już jakiś czas...
Welp.
Chyba będzie fajnie :D
CZYTASZ
Lochy i Smoki ✔ [Charlie Weasley x OC]
Fiksi PenggemarDiana Draganescu dorastała w cieniu smoków - całkiem dosłownie. Jako mała dziewczynka często spoglądała w niebo z nadzieją, że wysoko nad jej głową pojawi się jedno z tych majestatycznych, niebezpiecznych stworzeń. Nigdy za to nie marzyła o zostani...