— Długo będziesz tak jeszcze stała?
Roześmiany głos Charliego rozbrzmiał w powietrzu i poniósł się po niewielkiej polance, na której się znajdowali. Diana nie mogła powiedzieć, aby rozumiała powód radości Weasleya; nawet z odległości dwóch metrów widziała kilka mrówek, kroczących po jego białej koszulce — zaskakująco czystej, zważywszy na to, że od jakiegoś czasu leżał na trawie i wpatrywał się w niebo, jakby była to najprzyjemniejsza czynność na świecie.
— Czy ty naprawdę sądzisz, że zamierzam się tu położyć? — spytała suchym tonem, a rudzielec parsknął śmiechem i otworzył oczy, aby rzucić jej wyzywające spojrzenie.
— Mierzyłaś się już ze smokami, a boisz się mrówek, księżniczko?
— Prosiłam, żebyś... — zaczęła poirytowana, ale urwała, gdy jego klatka piersiowa zatrzęsła się od tłumionego chichotu.
Zacisnęła zęby i, spoglądając nieufnie na wybrany kawałek trawy, usiadła po turecku. Czuła się odrobinę niedorzecznie. Nie przywykła do spędzaniu czasu w ten sposób; koncepcja nic nierobienia nie była jej obca, ale dotychczas sprowadzała się do czytania książek w wygodnym fotelu albo wysłuchiwania głupot wygadywanych przez braci. Na pewno nie zwykła leżeć na ziemi, wpatrując się w chmury, nieustannie przemierzające niebo.
Zanim zdążyła zaprotestować, Charlie chwycił ją za rękę i pociągnął w dół. Diana wylądowała na boku, tuż obok niego — tak blisko, że mogła dostrzec biel obłoków, odbijającą się w jego błękitnych tęczówkach. Natychmiast odwróciła się na plecy, walcząc z rumieńcem i skrzyżowała ramiona na klatce piersiowej, zupełnie jakby mogła się dzięki temu zdystansować. W końcu jednak westchnęła i pozwoliła rękom opaść swobodnie wzdłuż tułowia, gdy zdała sobie sprawę, jak niewygodna była przyjęta przez nią pozycja.
Niemalże podskoczyła, gdy niebo przeciął ciemny kształt, a potężny podmuch wiatru rozwiał jej włosy; jeden ze smoków przeleciał nad nimi na tyle nisko, by Diana mogła dostrzec kształt i kolor łusek na jego brzuchu.
— Czy ty naprawdę sądzisz, że kazałbym ci oglądać zwykłe chmury? — parsknął Charlie, parafrazując jej wcześniejsze słowa, a Draganescu nie odpowiedziała.
Kolejny smok dołączył do poprzedniego; zdawał się szybszy, zwinniejszy niż tamten, co złożyło się na całkiem interesujące widowisko. Stworzenia zaczęły tańczyć w przestworzach, goniąc siebie nawzajem, od czasu do czasu wypuszczając z nozdrzy kłęby dymu, które zamieniały się w kolejne obłoki, zdobiące niebo.
— Jesteś pewny, że nic nam nie grozi? — spytała cicho, gdy, zamiast dymu, w powietrzu rozbłysnął ogień z towarzyszącym mu ogłuszającym rykiem.
— Tylko się bawią — stwierdził Weasley i uśmiechnął się wesoło. — Często to robią.
Diana zmrużyła oczy, ale nie skomentowała słów mężczyzny. Dość szybko dotarło do niej, że patrzył na stworzenia zupełnie inaczej niż którakolwiek ze znanych jej osób. Powoli zdawała sobie także sprawę, że jego punkt widzenia był tym właściwym i płynął z miejsca głębokiego zrozumienia dla rzeczy, które dla niej stanowiły absolutną tajemnicę.
Tam, gdzie on widział zabawę, ona widziała zagrożenie. Tam, gdzie on widział doskonały sposób na odpoczynek, ona widziała mrówki i inne robale. A jednak... Jednak coś sprawiało, że wcale nie postrzegała dzielącej ich przepaści jako czegoś złego. Właściwie ta przepaść stanowiła jedną z przyczyn, dla których wciąż wracała do rezerwatu; Charlie zmuszał ją do spoglądania poza krawędź i robienia kolejnych kroków w przód, mimo strachu i niepewności.
CZYTASZ
Lochy i Smoki ✔ [Charlie Weasley x OC]
FanficDiana Draganescu dorastała w cieniu smoków - całkiem dosłownie. Jako mała dziewczynka często spoglądała w niebo z nadzieją, że wysoko nad jej głową pojawi się jedno z tych majestatycznych, niebezpiecznych stworzeń. Nigdy za to nie marzyła o zostani...