°× Rozdział 5 - Jak wróg z wrogiem? ×°

257 34 34
                                    

Hubert i Karol po kilkunastu minutach postanowili odpocząć przy strumyku na polanie. Szatyn zsiadł z Lungi, którego pogładził ręką wzdłuż szyi lekko się uśmiechając, po czym podszedł do dużego kamienia i uklęknął obok niego mocząc w zimnej wodzie po sam łokieć chory nadgarstek. Tymczasem blondyn kilka metrów dalej siedział po turecku na trawie i przyglądał się blasku słońca odbijającego się od tafli strumyka. Zastanawiało go to, dlaczego ręka jego towarzysza spowodowała to, że kiedy wypuścił strzałę, zdołała odciąć rękę wroga? Przecież to było praktycznie niewykonalne!

  Potrząsnął głową chcąc od siebie odgonić ten moment sprzed kilkunastu minut.

— Hej, pijawko!

Hubert naburmuszył się, gdy usłyszał przezwisko skierowane w jego stronę.

— Co chcesz dziwolągu? — warknął niechętnie odchylając głowę lekko w bok.

Karol wstał i podszedł do niego, po czym spojrzał mu w twarz wkurzony.

— Jak długo zamierzasz za mną iść, co? — zapytał surowo. — Tylko mnie spowalniasz.

Wampir otworzył oczy i uniósł brew do góry i parsknął śmiechem.

— Jak długo zamierzam za tobą podążać, tak? No cóż, juz ci mówiłem, że wybieram się w tym samym kierunku, co ty; chcę przekonać moją matkę, aby spowrotem mnie przyjęła do Doliny Wiatru — podniósł się z trawy i obrócił się twarzą do towarzysza. — A jak ci przeszkadzam, to wybacz, ale nie znam innej drogi, która by mnie zaprowadziła do do—

— Milcz! — warknął Karol.

— Patrzcie go, jaki agresor! — od strony blondyna rozbrzmiał triumfowy, anielski śmiech. — Dla każdego nowopoznanego osobnika jesteś taki szorstki? A może ty masz okresik?

W Karolu zaczęło się gotować; nie miał już sił na tego krwiopijcę. Podszedł bliżej niego i chwycił za kołnież, a że Hubert był dość niski zdołał go podnieść na wysokość swojej twarzy. 

— Posłuchaj no, nie mam zamiaru bratać się z krwiopijcami a tym bardziej marnować dla nich mój cenny czas! Za dwa dni muszę dotrzeć do puszczy, gdzie rządzi Duch Lasu, albo mój los zostanie przesądzony! Ba! Zacząłem już walkę z czasem! — w tej chwili postawił go na ziemię i podszedł do Lungi spokojnie skubiącego źdźbła trawy. 

  Hubert przez chwilę stał niewzruszony w miejscu, lecz za chwilę wybuchł cichym śmiechem, co naprawdę denerwowało szatyna. Ogólnie jego obecność wytrącała księcia z równowagi. 

— Co cię tak bawi? — prychnął odwracajac lekko głowę do tyłu. Wtedy Hubert przestał się śmiać i podszedł do towarzysza.

— Przede wszystkim twoja zaciętość. Widać gołym okiem, że jesteś rozwinięty jak papier toaletowy.

  Karol cicho westchnął i postanowił udawać, że nie słyszy tego irytującego "anioła". Tak, Szatyn nazwał go aniołem, bo na zewnątrz wygląda tak niewinnie i uroczo - no po prostu sama słodycz.

  Ale szybko zdążył już zauważyć, że pomimo niewinnego wyglądu zewnętrznego w środku jest pyskaty, nieznośny i denerwujący. ,,Skąd on się urwał do jasnej cholery? Tak bardzo mnie wkurza, ale jednocześnie i intryguje na swój sposób. Co to oznacza?"— przeszło przez myśl Karolowi to pytanie. 

   Usiadł przy brzegu strumyka i wyciągnął niewielką czerwoną miseczkę, po czym nabrał wody w naczynie i zaczął pić krystalicznie czystą wodę. Natomiast Hubert poczuł się dziwnie: Jego żołądek zaczął się niemiłosiernie skręcać, przez co skrzyżował ręce i przykucnął czekając, aż ból minie. ,,Cholera, muszę wypić krew... — spojrzał w stronę Lungi. — Ale przecież jej nie mogę tknąć. Karol by mnie zabił, czego bym nie chciał. On za bardzo mnie... Pociąga." — pomyślał, przez co się zarumienił i potrząsnął głową chcąc odgonić od siebie te myśli. Powoli wstał, gdy już ból się zmniejszył i zaczął podążać w stronę lasu. Zatrzymał się, spojrzał za siebie krzycząc:

— Idę coś upolować do jedzenia. Wrócę za niedługo — oznajmił, a Lunga i Karol jednocześnie spojrzeli w jego stronę. 

— Dobra, ale po drodze zahacz o jakiś korzeń i skręć sobie kark — posłał mu chamski uśmieszek. Wampir tylko prychnął i wywrócił oczami. 

— Ta, miły jesteś... 

  Hubert odwrócił się na pięcie i wszedł na skraj lasu. ,,I to mnie właśnie u niego strasznie pociąga! Ta jego opryskliwość i chamskie uśmieszki sprawiają, że jest o wiele bardziej przystojny. " — pomyślał, a w jego żołądku znów pojawił się skurcz - tylko że ten w postaci motyli. 

°°°

Słów:675

Sorry, Rozdział miał być w niedzielę, ale nie mam weny :/

°°°

Dolina Wiatru i Słońca ×DxD×Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz