⨝ Rozdział 19 - Wojna ⨝

220 24 49
                                    

     Okazuje się, że to nie jest koniec tej historii. A przynajmniej dwa zakochane w sobie gołąbki tak myślały... 

    Keito, potężny Król Dzików, został opętany przez jakiegoś demona i teraz biegnie ze swoją armią w stronę Doliny Słońca, tworząc potencjalne zagrożenie dla ich mieszkańców. Skąd Karol i Hubert o tym się dowiedzieli? Wracając do domu, napotkali Matyldę, która ich ostrzegła przed nadchodzącą wojną. Teraz oboje pędzili na swoich zwierzętach wśród zarośli bez tchu, mając cichą nadzieję, że uda się im powstrzymać Keito.  

    Wbiegając do lasu, od razu w oczy im się rzucił sporej wielkości szlak z krwi, na którym wiły się jeszcze ohydne robale, a ziemia i runo leśne zgniły. Do ich nozdrzy wdarł się także smród krwi, więc byli zmuszeni zatkać nosy. Szlak z krwi prowadził w głąb lasu, tuż na południe. Co gorsza, droga do Doliny Słońca zajmuje trzy dni drogi, bądź cztery, a wilki i Lunga nie wytrzymają ciągłego ruchu na tak duży dystans; w końcu nie są one robotami, prawda? 

   Tak, czy owak: Nie pozwolą wygrać demonowi. 

⨝⨝⨝

   Nadeszła noc, a tu ślady po Królu Dzików całkiem się urwał. Karol i Hubert postanowili na chwilę odpocząć nad jeziorem, przy którym się zatrzymali uciekając wcześniej przed żołnierzami z Klanu Czerwonego Słońca. Przycupnęli przy brzegu siedząc obok siebie i wpatrując się w lekko falującą wodę, od której odbijało się światło księżyca w pełni. Wkoło słychać także było pohukiwanie sowy gdzieś w koronach drzew, cykanie świerszczy w trawie, czy rechot żab w wysokiej trzcinie. Niby coś zwyczajnego, ale potrafi uspokoić i się zrelaksować. Siedząc obok siebie, nie odzywali się. Napawali się pięknym, nocnym widokiem. Ciszę musiał jednak przerwać Hubert.

-- ...Jak myślisz, co się stanie z Doliną Słońca? -- wypalił nagle, spojrzawszy na twarz partnera. 

-- ...Nie wiem -- westchnął i tak samo spojrzał na wampira, mrużąc oczy. -- Ale musimy go powstrzymać, nim będzie za późno. Dla dobra ludzi. Przede wszystkim także dla dobra wampirów. Abyśmy mogli się wreszcie pogodzić.

    W odpowiedzi na to, Hubert oparł swoją głowę na ramieniu szatyna i przymknął oczy, które były błękitne. Zmęczenie dawało mu się we znaki, lecz nie mógł zasnąć; wkrótce mieli ruszać dalej. Karol westchnął i lekko pocałował partnera w czoło, na co się oboje zarumienili. Po krótkiej chwili rozbrzmiał cichy, słodki śmiech.

-- Zawstydzasz mnie, wiesz? -- parsknął cicho wampir, który dostał lekkiego całusa w policzek.

-- Poważnie? Ojooj, mój wampirek się wstyydzi -- zaśmiał się. 

   Przez chwilę się jeszcze tak droczyli i słodzili sobie, ale dopadło ich takie zmęczenie, że powieki same im opadały na oczy i ziewali za często. W końcu Hubert poległ i usnął z głową położoną na kolanach Karola, który skubał jego kosmyki włosów. Posiedział tak jeszcze z piętnaście minut i postanowił ruszyć dalej, więc wziął wampira na ręce w sposób matczyny i posadził na grzbiecie Saphira, który cicho warknął na szatyna. Chłopak jedynie cicho się zaśmiał i podrapał wilka za uchem.

-- Spokojnie, przecież mu nic nie zrobię -- uspokajał wilka, który dyszał z wywalonym językiem. --Hubi to moje oczko w głowie.

   Po chwilowych pieszczotach, wsiadł na grzbiet Lungi, która piła wodę z jeziora i pociągnął ją za lejce. Jeleń odszedł od wody i stanęła przy dwóch wilkach, stojących obok siebie i obserwując szatyna.

-- Ruszamy dalej. Nie mamy czasu na zwlekanie -- rozkazał i znów pociągnął za lejce, aby Lunga ruszyła. 

⨝⨝⨝

Dolina Wiatru i Słońca ×DxD×Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz