θ Rozdział 22 - Tragedia cz.2 θ

166 25 64
                                    

Funfact: Ojciec Karola ma na imię Ivo, a mama Hubiego Mirabell
×××

Miał zrobić ostateczny cios, ale ostrze prawie się wbiło w jego klatkę piersiową. Poczuł jednak pchnięcie go do tyłu, usłyszał krzyk i upadek kogoś na ziemię.  Sam upadł, lecz otrząsnął się i spojrzał na swojego wybawcę...
  Zamarł.

θθθ

  ...Jego wybawcą okazał się Karol; chłopak leżał w błocie zmieszanym z własną krwią, która sączyła się z jego rany zadanej blisko serca przez wampirzycę, zaś jego twarz umorusana piachem wykrzywiała się w grymasie nieznośnego bólu. Ciężko oddychał, czuł jak układ nerwowy promieniował od rany i miał mroczki przed oczami.

  Hubert otrząsnął się z szoku i ze łzami w oczach kucnął przy ukochanym i położył jego tułów na swoich udach, zaczał go głaskać czule po policzkach. Oboje patrzyli sobie w oczy i nie odzywali się, cierpieli niemiłosiernie i przyznali w duchu rację Wyroczni: Jeden z nich musi się pośwęcić. Uczynił to Karol.

  Natychmiast walki ustały za rozkazem ojca Karola i matki Huberta; wszyscy zebrali się wokół i ze zdumieniem patrzyli na ten jakże niespotykany widok rozpaczającego wampira nad śmiertelnikiem.

-- Synu! -- ojciec szatyna podbiegł do niego i ze zmartwieniem kucnął i ścisnął jego dłoń.

-- Ojcze...

Ivo spojrzał zawistnie na wampira.

-- Odejdź od mojego syna, krwiopijco -- warknął wściekle, gdy Hubert bardziej wtulił w siebie partnera.

-- Nie, nie ma takiej opcji! -- jego głos się powoli łamie, a łzy lecą jak potok.
-- Ja i on przeszliśmy szmat drogi, razem siebie broniliśmy nawzajem, szliśmy ramię w ramię i zaakceptowaliśmy swoje wady pomimo że jesteśmy z innych światów! -- wyciera łzy, kontynuuje -- Ja i on uratowaliśmy świat przed gniewem Ducha Lasu, gdzie groziło nam wszystkim wyginięcie! Wstydzę się własnej rasy, a tym bardziej matki!

  Mirabell zaniemówiła, tak samo jak Ivo i reszta poobijanych wampirów i ludzi. Nikt nie ośmielił się odezwać, zastanawiali się czy było warto w ogóle walczyć ze sobą przez głód, który dopada wampiry.
 
  Karol ścisnął dłoń ukochanego najmocniej jak umiał, choć z minuty na minutę słabł bardziej; patrzył zamglonym i rozpaczliwym wzrokiem na czerwoną twarz blondyna. Gdy ten spojrzał na niego, uśmiechnął się szczerze.

-- ...Robiliśmy to aby zakończyć tę wojnę. Dla dobra obu ras, Ducha Lasu i dla innych magicznych stworzeń. Chcieliśmy dowieść, że wampiry i ludzie różnią się tylko tym co jedzą i jakie mają upodobania. Powinniśmy być jednością i pogodzić się...

  Rodzice chłopaków spojrzeli po sobie nie za bardzo przekonującym wzrokiem. Jednak gdy Karolowi się pogorszyło, nie wiedzieli jak mu pomóc. Zaś Hubert już nie panował nad swoim rozpaczaniem, płakał rzewnymi łzami i oparł swoje czoło o jego przymykając oczy. Dostał czułego i długiego, przepełnionego miłością całusa w usta, którego oczywiście odwzajemnił.

-- Kocham cię -- wyszeptał.

-- ...Ja ciebie też -- ledwo wampir mógł wykrztusić z siebie słowa, dławił się łzami.

  Karol zamknął oczy i już ich nie otworzył...
  Ivo ścisnął dłoń syna i nie powstrzymywał łez, choć uznawał to za okazywanie chwili słabości. Nie potrafił nie zapłakać.

Mirabell ma wyrzuty sumienia, że to się tak skończyło. Przez tą wojnę straciła syna i go skrzywdziła poprzez zabójstwo jego ukochanego... Tak bardzo jej wstyd, że własne dziecko nie chce jej znać...

-- ...Jestem okropną matką i władczynią -- rzuciła swoją koronę w błoto.

  Gorycz. Zawiść do samej siebie. Wyrzuty ją pożerają od środka jak sępy...

θθθ

No to ten... Karolek umar
(nie bijcie)
 

Dolina Wiatru i Słońca ×DxD×Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz