₪ Rozdział 23 - Powrót do normalności ₪

129 24 11
                                    

Gorycz. Zawiść do samej siebie. Wyrzuty ją pożerają od środka jak sępy...

₪₪₪

  Minęło kilka miesięcy od śmierci Karola. Życie powróciło do normy, lecz został on w pamięci wampirów i ludzi, a w sercach Huberta i Mileny. To dzięki chłopcom nastał pokój, a ceną było życie jednego z nich.
 
  W Dolinie Słonca pogoda dopisywała pomimo chłodnego wiatru wczesnej wiosny; długa trawa kołysząca się na wietrze i cichy świst przemieszczający się pomiędzy źdźbłami dawała ukojenie, tak samo jak szelest liści na drzewach. Wszędzie było pełno kolorowych motyli, ptaków i innych małych zwierząt podążających wzdłuż nurtu rzeczki.

  Przed wejściem do doliny siedzieli nad brzegiem rzeki Milena i Hubert. Rozmawiali ze sobą pomimo że nie mieli żadnych tematów; po prsotu rozmawiali o głupotach i o tym co chcą zrobić w najbliższym czasie. Obok chłopaka leżały jego dwa wilki, których dwa duże łby spoczywały na jego udach.

-- Milena? -- odezwał się po kwadransowej ciszy. Dziewczyna spojrzała na przyjaciela pytająco. -- Co zamierzasz zrobić?

-- W sensie?

-- ...No, po śmierci twojego brata.

  Chwila ciszy. Milena westchnęła ciężko.

-- To raczej ja ciebie powinnam o to spytać. Ja jeszcze mieszkam z tatą, ale wkrótce zamierzam zostać rycerką Doliny Słońca jak Karol -- uśmiechnęła się smutno.

-- Jesteś ambitna jak on. Pomimo, że znaliśmy się zaledwie tydzień, to zdążyliśmy się dobrze poznać; a co do tego co ja mam zamiar zrobić... Sam nie wiem -- wzruszył ramionami.

  Dziewczyna podciągnęła nogi do klatki piersiowej i je objęła rękami, a podbródek oparła na kolanach. Wpatrywała się w kijanki pływające w rzece i żaby, które siedziały na kamieniach i rechotały, po czym wskakiwały z pluskiem do wody.

-- Nie wracasz do Doliny Wiatru? -- spytała w końcu.

-- Pogodziłem się z moją matką, ale nie wrócę tam. Tu też nie zostanę, więc wyruszę w szeroki świat. I tak nie mam konkretnego celu -- pogłaskał Abla za uchem, który wywiesił jęzor i pomachał ogonem. -- Mam jeszcze Abla i Saphira.

  Milena się uśmiechnęła lekko, pogłaskała Saphira.

-- Jesteście jak rodzeństwo.

-- Tak, można tak to ująć -- zaśmiał się lekko.

  Usłyszeli za sobą kroki. Oboje obrócili się do tyłu i ujrzeli Ivo zmierzającego w ich stronę z jakimś pakunkiem w rękach.

-- Wszędzie was szukam. Hubert, Wyrocznia się chce z tobą widzieć.

-- Ze mną? Po co?

-- Po prostu idź.

  Chłopak nie dopytując już o szczegóły, poszedł do wioski. Przechodził obok rynku, małej szkoły, aż w końcu dotarł pod dom Wyroczni. Wspiął się na górę i zapukał do drzwi.

  Po paru chwilach otworzyła mu właściwa osoba.

--  Wzywałaś mnie?

-- Tak, wejdź chłopcze -- usunęła się na bok by go wpuścić do środka.

  Blondyn wszedł do wnętrza domu i usiadł przy stole. Babinka krzątała się szukając czegoś, coś tam jeszcze mamrotała pod nosem, aż w końcu znalazła to, czego szukała; podeszła kulawo do stołu i usiadła przy nim.

-- Chciałam się zapytać jak się trzymasz. Długo żeśmy się nie widzieli.

-- Wiem -- odparował. -- Jakoś leci, trzeba iść dalej.

-- A co masz zamiar zrobić dalej?

-- Nie wiem. Ale na pewno nie wrócę do Doliny Wiatru. Może kiedyś, ale na pewno nie teraz -- strzelił palcami. -- A tutaj też nie zostanę.

-- Rozumiem -- wyciągnęła z kieszeni naszyjnik Karola, który jej go dał tamtego dnia. Wsadziła go do ręki chłopaka i zgięła na przedmiocie jego palce. -- Karol chciał, bym ci go dała; powiedział, że przynosi szczęście i dobre wspomnienia.

  Hubert spojrzał na obwiązany sznurkiem kamień szlachetny z mieszanymi uczuciami. Wie, że to ostatnia rzecz jaka mu pozostała po ukochanym, więc obwiązał go sobie na szyi i uśmiechnął się lekko.

-- Będę go miał cały czas przy sobie, żeby Karol mnie nie opuścił.

  Wyrocznia uśmiechnęła się i poklepała go po ramieniu.

-- Będzie dobrze, wszystko się ułoży.

   Rozmawiali tak do wieczora, aż w końcu Hubert musiał już opuścić dolinę. Kierował się właśnie w stronę głównej bramy z wilkami, które kroczyły przy nim.

-- Hubert.

-- Tak, Abel? -- spojrzał na wilka po swojej lewej stronie.

-- Dokąd będziemy szli?

-- Hmm... Daleko, w podróż -- uśmiechnął się łagodnie, a wilk przekręcił łeb w bok nie rozumiejąc jego zamiaru.

-- Jak to: W podróż?

-- Nie wracamy do domu. Znajdziemy nowy, lepszy, gdzie zaakceptują nas takimi, jacy jesteśmy -- pogłaskał ich za uchem.

-- Czy to ma w ogóle sens? -- odezwał się Saphir.

  Blondyn lekko się zaśmiał, usiadł mu na grzbiecie.

-- Każdy cel ma swój sens, Saphir. Idźmy po prostu przed siebie.

ΩΩΩ

Zbliżamy się do epilogu, kochani 🌺✨

  
 
 

Dolina Wiatru i Słońca ×DxD×Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz