– Więc, generalnie to mało o sobie wiemy, co nie? – spytał Thomas, siadając na krańcu ławki, nie wiedząc, czy zajęcie miejsca tuż obok Alexandra nie będzie jakimś poważnym naruszaniem, całkowicie przy tym zapominając, że są już razem. Mimo wszystko odetchnął z rozmarzeniem i po części ulgą, kiedy Hamilton pociągnął go do siebie, zachęcając go przy tym, aby usiadł obok. Byli w parku, zaraz po pracy, na życzenie słoneczka Thomasa, czyli wy już dobrze wiecie kogo. – To nie tak, że chcę od razu wiedzieć o tobie wszystko, zwyczajnie... zależy mi na tobie i chciałbym... no wiesz. Wiedzieć o tobie coś więcej, niż wiedzą inni, nie zrozum mnie źle, ja-
– W porządku, Tom, rozumiem. – uśmiechnął się niższy, czując, jak Jefferson delikatnie go obejmuje. Thomasowi od razu zrobiło się ciepło na serduszku, kiedy zobaczył, jak jego promyczek wtula się delikatnie i głównie nieśmiało w niego, z cieniem czerwieni na policzkach. – Jeżeli już o tym mamy rozmawiać, to może zacznijmy od tego, co chcesz wiedzieć?
I tutaj Thomas się lekko zagubił, co można było po nim zauważyć od razu. Odwrócił nieco nerwowo wzrok, kciukiem gładząc talię Alexandra (którego co jakiś czas przechodziły przyjemne dreszcze), jakby sam siebie chciał tym uspokoić.
On nie wiedział, co chce wiedzieć o Alexie. Wydawało mu się od zawsze, że wie już o nim wszystko, ale mimo wszystko miał poczucie, jakby nie wiedział nic. Znał co prawda jego zachowania, sposób wysławiania się, wiedział o nim naprawdę nieistotne rzeczy, na przykład to, że kiedy jest zawstydzony często drapie się po karku prawą ręką, ale kiedy jest zmieszany, używa lewej. Tom dowiedział się tego nie przez przypadek, a wtedy, kiedy dopiero się w nim powoli zakochiwał i chciał dostrzec przy tym wszystkie zalety i wady Karaiba, które nadal były dla niego zaletami.– Jesteś z Ameryki? Słyszałem naprawdę różne wersje tego, skąd jesteś, kiedy pytałem o to w biurze, a Washington nie chciał mi udzielić żadnej informacji.
– Jestem Karaibem. Serio pytałeś się o mnie w biurze? – zaśmiał się, pytając o to właściwie z rzeczywistym niedowierzaniem i szokiem, bo naprawdę nie sądził, że Thomas byłby w stanie odwalać takie cuda.
– Tak wyszło, kochanie. – mruknął cicho ze zrezygnowaniem, ale zaraz uniósł pytająco brew, patrząc w dół, to jest na swojego ukochanego. – Jak to, jesteś Karaibem? Naprawdę? – spytał, unosząc nieco bardziej brwi w górę, ale kiedy Alex tylko nieśmiało przytaknął, uśmiechnął się, całując czubek głowy Hamiltona. – Mam egzotycznego chłopaka. – mruknął cicho, co zostało zwieńczone cichym śmiechem Alexandra, przy czym ten zakrywał usta ręką.
Zadanie następnego pytania nie było wcale takie proste, ponieważ, jak już wspominałam, Thomas miał naprawdę różne poglądy o tym, co wie, a czego nie wie o Alexandrze.
Zawsze zastanawiał się, czy skoro tamtego, jesiennego dnia Alex opowiadał mu, że jego mama umarła już dawno, to czy jego tata też nie żyje, jednak wydawało mu się to po części oczywiste, bo skoro George mówi na niego "synu", a Alex to odwzajemnia, to raczej wiadomo, że chyba jego taty już nie ma na tym świecie.
Jednak, Thomasowi wydawało się to zbyt osobiste, aby spytać. Powinien dowiedzieć się tego z czasem, kiedy Hamilton sam postanowi o tym porozmawiać, na spokojnie. Bez pośpiechu.– Masz coś, czy mam-
– Dlaczego boisz się burz? – spytał wreszcie, z czego czuł się naprawdę zadowolony, bo mimo wszystko nareszcie zadał to cholerne pytanie i dał sobie tym samym czas na myślenie nad kolejnym, o ile do takowego dojdziemy. – Pamiętam, że kiedy u mnie nocowałeś, nie chciałeś spać sam, bo była burza.
Niższy zastanowił się chwilę, dotykając palcem wskazującym swojego podbródka.
Nie chciał palnąć czegoś głupiego, a odpowiedzieć zgodnie z prawdą, bo w końcu to Thomas zaproponował, aby porozmawiać na jego temat i to mu zależało na tym, aby usłyszeć odpowiedź, a Alexander nie chciał go tym zawieść i odpowiadać byle bzdur.
Prawdopodobnie gdyby ktoś inny pytał o takie rzeczy jak Tom, nie odpowiedział by, a jedynie próbował wywinąć się z odpowiedzi, bo rozmowa byłaby pewnie na tyle niekomfortowa i nonszalancka, że wraz z poziomem zażenowania uciekł by gdzieś daleko i najchętniej nie wracał.– Cóż. Przeżyłem huragan, a strach przed burzą musi mieć formę po części... traumy, tak sądzę. – cichutko i spokojnie wytłumaczył, zaczesując część prawej strony włosów za ucho. Chciał być otwarty, pomimo, że doskonale zdawał sobie sprawę, że stawia teraz Thomasa w trudnej sytuacji, ale on... chyba sam się o to prosił.
Poczekał dłuższą chwilkę z zamkniętymi oczami, czekając na te głupie słowa otuchy, które były i tak nie na miejscu i których tak naprawdę w ogóle nie wymagał. Mimo wszystko po już dłużej trwającej chwili był zmuszony otworzyć oczy i podnieść swój wzrok na dziwnie cichego Thomasa.
Wpatrywał się w niego z nieznaną iskrą w oczach. Jakby... z dumą.– Mój mały bohater. – powiedział czule Tom, zaczesując delikatnie włosy Hamiltona do tyłu, aby zaraz delikatnie go podnieść i usadzić na swoich kolanach, łamane na udach, ale w taki sposób, aby nie było to dwuznaczne. Chciał go po prostu mieć przy sobie i przytulić, co też po chwili zrobił. – Tak dużo przeszedłeś, słońce.
Alexander był zdezorientowany, mówiąc szczerze. Był zdezorientowany i zdziwiony równocześnie, ale szczerze cieszyła go reakcja Jeffersona na jego słowa. Nie potrzebował litości, ani nie potrzebował też rozdrapywać starych ran. Potrzebował wsparcia w formie zwykłego przytulenia, a czując jak oplatają go umięśnione ramiona Thomasa, był pewny, że takowe dostanie.
– Kocham cię. Cholera, jak ja cię kocham, to ci się nawet w głowie nie mieści, Tom. – wymamrotał, wtulając się w jego klatkę piersiową, na co Thomas zareagował całkiem rozczulonym śmiechem.
– Dziękuję, że tak cudowna osoba jak ty, kochanie, była w stanie mnie pokochać. – wymruczał, całując delikatnie jego usta. – Jest coś, co chciałbyś wiedzieć o mnie?
– ...nie. Ja już wszystko wiem. Może z ciebie jest chujowe FBI, ale ze mnie jest najlepsze.
• • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • •
ja + zarwana noc + wczesne wstawanie = rozdział
tak, tak szybkonapiszcie mi, proszę, jaki jest wasz ulubiony moment z całej książki.
może to być cytat, albo opis jakiejś sytuacji, no, ostatecznie nazwa rozdziału, ale to już ostatecznośćjestem naprawdę ciekawa
poza tym, szykujcie się na koniecxoxo moje
y
pianki
CZYTASZ
fight me || jamilton
Fiksi PenggemarTW: relikt przeszłości, nie usunę przez sentyment fanfiction z hamiltona