𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 𝐈𝐗

192 14 22
                                    

ɴᴇᴡᴛ ᴘᴇʀsᴘᴇᴄᴛɪᴠᴇ 

„Każdy z nas zawsze posiadał sekrety. Człowiek praktycznie nie umie żyć bez nich, chodź znacznie lepiej byłoby powiedzieć prawdę. Tylko co jeśli prawda była bardziej bolesna niż na się mogło wydawać. Niektórzy nie przyznają się do swoich brudów bo się ich wstydzą, inni bo boją się reakcji innych, a jeszcze inni uważają że tak będzie lepiej dla obu stron. Kłamstwo tuszuje prawdę którą znacznie łatwiej zakryć prawdziwe dno kryjące się pod maską.

Ja byłem z tych co uważali, że kłamiąc chronią siebie i bliskie im osoby co wcale nie oznaczało, że to nie bolało. Patrząc mu prosto w oczy nie umiałem powiedzieć, że nigdy nie czegoś takiego nie było. Dopiero jak spuszczałem wzrok, mogłem kłamać. Przywykłem już do tego, bo w swoim życiu okłamałem za dużo osób. Co dziwne za każdym razem gdy mówiłem nie szczerze, patrząc się w jego śliczne tęczówki, to czułem jak coś w środku mnie wyniszcza. Dusiłem się, czując wyrzuty sumienia i nie potrafiłem ich opanować.

Tak samo jak nie umiałem kontrolować emocji które, wewnątrz mnie gotowały się gdzieś na dnie serca. Czułem jak z każdym spojrzeniem na tą jego twarz, wracają wspomnienia. Labirynt, dreszcz i znajome twarze, które spędzały z nami tak wiele czasu. Tęskniłem za tym. Tęskniłem za nim, choć wiedziałem, że nie mogę się do niego zbliżyć. To uczucie, gdy wiesz, że chcesz się czasem rozpłakać i powiedzieć wszystko od samego początku, ale nie możesz. Właśnie takiego doświadczałem, gdy widziałem te dobrze znane mi rysy twarzy.

Jednak sądziłem że, tak będzie lepiej dla niego. Może nie dla mnie, ale dla jego bezpieczeństwa. Uwierzcie prawda bywa bolesna, gdy odkrywasz, że stawką jest Twoje życie.

W każdym razie zaraz po powrocie z pokoju Thomasa, udałem się do drzwi po lewej stronie skrzydła szpitalnego. Dobrze mi znane miejsce, które często odwiedzałem. Niepewnie naparłem na klamkę, otwierając wejście do mniejszego pokoiku. Przy łóżku siedziała Isabella, która rozmawiała z pacjentką.

— Jak ona się czuję? — wyszeptałem, biorąc jedno wolne krzesełko i siadając tuż obok łóżka, w którym leżała bezradna dziewczyna. Blondynka, chodź lekko ruda o bardzo białej skórze ledwo była w stanie się poruszać. Jej ciało miało wiele zadrapań, a z wielu miejsc wciąż ciekła świeża krew. Jej blade ciało było pokryte wieloma siniakami, szczególnie szyja.

— Jest zdecydowanie lepiej... — Brunetka zaświadczyła z wielkim uśmiechem. — Co dziwne widocznie krew Thomasa pomaga jej dojść do siebie po pojawieniu się nagłej anemii, związanej z białaczką i ostatnimi wydarzeniami. — dodałam, tym razem rzucając spojrzenie na mnie. — A ty się dobrze czujesz? — zapytała, unosząc wysoko brew.

— Mam tylko lekkie napady zmęczenia po tym co kazał mi zażyć. — odparłem pewnie i zgodnie z prawdą. Tylko jej mogłem teraz ufać.

— On nie może was traktować jak szczury laboratoryjne... — odrzuciła oburzona, choć doskonale wiedziała, że i tym razem ma rację.

— Nic na to nie poradzisz. — odparłem smutno, a po chwili namysłu dodałem. — Dobrze wie, że nie mamy jak stąd uciec.

— Mimo wszystko wyniszcza wasze organizmy jakbyście byli jego marionetkami, a nie dziećmi. — jej słowa bolały głównie dlatego, że to była prawda. Zaraz po tym jak ojciec znalazł mnie, jakimś cholernym cudem udało się mu mnie ożywić, bym robił to czego chce. Wiedział, że jeśli zrobię cokolwiek przeciwko niemi, to będzie wiedział jak mnie ukarać, by bolało. Głównie dlatego Tommy nie może poznać wszystkiego...

— Nie martw się o mnie, Izzy.. — wyszeptałem cicho, ale na tyle by dziewczyna usłyszała. Podeszła w moją stronę, mocno mnie do siebie tuląc.

— Wiesz, że zawsze będę. — powiedziała troskliwie, głaszcząc mój policzek. — Jestem Twoją przyjaciółką.

— Newt? — I nagle usłyszałem głos mojej do tej pory nieprzytomnej siostrzyczki. Młodsza Lightwood powiedziała, że zostawi nas na chwilę samych. Podziękowałem jej. Gdy tylko wyszła, chwyciłem dłoń mojej młodszej siostrzyczki.

— Cześć Soniya. — przywitałem się, patrząc na nią. — Lepiej? — podpytałem, chcąc się dowiedzieć jak dziewczyna się czuje.

— Okłamałeś go. — przerwała mi, trochę smutniejąc na buzi. — Zrobiłby dla Ciebie wszystko, a ty go okłamałeś. — wiedziałem, że chodzi o Thomasa.

— Myślisz, że tego nie wiem... — bardziej stwierdziłem niż zapytałem. — Ale to był jedyny sposób by nie odkrył całej prawdy tego budynku.

— Wiesz, że on i tak zacznie składać sobie to wszystko w całość? — zadała pytanie po dłużej chwili namysłu. — Szczególnie, że mówiłeś że ma wspomnienia z Tobą w snach. — nie odezwałem się, więc blondynka stwierdziła, że ponownie coś mu się śniło. — Więc?

— Nie powiedział co mu się dokładnie śniło, ale pytał mnie, czy znałem Albiego i Chucka. — odpowiedziałem, czym wróciłem do wspomnień, które wciąż bolały.

— Pamiętaj że prędzej czy później odkryje prawdę. — i z tym zdaniem w myślach, pożegnałem siostrę i wyszedłem stamtąd. 

Wszedłem do łazienki i usiadłem na podłodze. Oparłem się o drzwi, płacząc bezsilnie. Nie mogłem nic zrobić, a przeczucie mówiło mi, że będzie gorzej i w przyszłości miałem się tego dowiedzieć. Moje serduszko biło znacznie szybciej niż powinno, ale nie pierwszy i nie ostatni. Doskonale wiedziałem, że powinienem się oszczędzać, bo niby minął rok, ale moje serce było w złym stanie. To co mi robili trzymało mnie przy życiu, ale za cenę większą niż moja śmierć.  

Zamknąłem powieki, słysząc w głowie jego głos, wołający moje imię. 

Cokolwiek się miało stać, dobrze wiedziałem, że nie pozwolę mu cierpieć i to właśnie dlatego poprosiłem Magnusa, o tą jedną prośbę pomimo naszej kłótni. 

— On odkryje prawdę Newt. — pamiętam jego głos, który prosiłbym tego nie robił. — Nawet jeśli to zrobię, to jego pamięć może za jakiś czas wracać. — dodał, ale ja wiedziałem, że to jedyne słuszne rozwiązanie.

— Magnus, proszę Cię... — mój głos drżał, gdy musiałem poprosić mojego niegdyś przyjaciela by ten usunął mu pamięć. — Nie pozwolę by on cierpiał. — łzy z moich oczu zlatywały tak szybko, że nie byłem w stanie ich zetrzeć. Chłopak niepewnie kiwnął głową, widocznie rozumiejąc moją sytuację.

— Dobra, pomogę Ci. — wyszeptał, wpuszczając mnie do pomieszczenia. 

Zacząłem kaszleć, więc szybko się sięgnąłem po moje tabletki na uspokojenie. Od kiedy to wszystko się zaczęło, miałem ogromne ataki paniki i mało kto o nich wiedział. Zresztą tak było lepiej dla mnie i dla wszystkich. Dopiero po chwili kaszel ustał lecz płacz został jeszcze długo tego wieczoru.

✓ 𝐁𝐄𝐙 𝐍𝐈𝐄𝐆𝐎》𝐍𝐞𝐰𝐭𝐦𝐚𝐬&𝐒𝐡𝐚𝐝𝐨𝐰𝐡𝐮𝐧𝐭𝐞𝐫𝐬Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz