Następną lekcja okazała się być odwołana, więc resztę dnia mogłem spędzić ze znajomymi. Postanowiłem odwiedzić Magnusa, który również miał odwołane lekcje. Pisał żebym wpadł, bo mu się wielce nudzi. Właściwie i tak miałem wolną godzinę przed obiadem, więc udałem się do części mieszkalnej. Wzrokiem szukałem drzwi z odpowiednim numer, a gdy w stanąłem przed nimi, magicznie się otworzyły. Wszedłem niepewnie do środka, gdzie czekał na mnie Magnus. Oglądał telewizję, a do tego jakąś meksykańską. Wywróciłem na jego zachowanie oczami i usiadłem tuż obok chłopaka.
— Jestem w klasie treningowej z trzema specjalizacjami. – powiedziałem na jednym wdechu, następnie złapałem drugi. — Mówiłeś, by Ci powiedzieć, więc... mówię. — oświadczyłem, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
— Gratulacje, to jedna z lepszych grup i chyba nawet z najlepszymi uczniami. — zaczął, wychwalać klasę, wymachując przy tym dłońmi.
— Możesz mnie nie próbować zabić? — zaśmiałem się, gdy Magnus przypadkiem mnie uderzył. Przeprosił mnie, dalej kontynuując wymachiwanie na każdą stronę. — Czyli rozumiem, że nie... — stwierdziłem zirytowany postawą kolegi.
— Przestań tak marudzić już — odpyskował, próbując być poważny choć to nie było w jego stylu. — Bo nigdy swojej połówki nie znajdziesz.
Zapomniałem, że tego dnia nie jadłem śniadania przez co brzuch mi okropnie zaczął burczeć, czarodziej słysząc, to wypowiedział zaklęcie i przed nami pojawiła się prawdziwa uczta szwedzka. Podziękowałem mu i od razu rzuciłem się do jedzenia hamburgera.
— Szkoda, że poza nauką o działaniu różnych substancji nie mamy więcej wspólnych godzin. – zwróciłem się w jego stronę, smutno się uśmiechając. — Czarowałbyś mi jedzenie. — zaśmiałem się, na co czarnowłosy prychnął i udawał wielce oburzonego, że tylko dlatego się z nim przyjaźnie.
— Myślałem, że znaczę dla Ciebie więcej niż jedzenie. — skomentował, teatralnie chwytając się za serce. — A Tobie zależało wyłącznie na tym. — wyrzucił, chwytając poduszkę i rzucając nią we mnie.
— To nie tak. — zaprzeczyłem, biorąc pudusie w ręce. — Lubię Cię za jedzenie... - na chwilę się zatrzymałem, by zobaczyć reakcję Bane, który teraz wpatrywał się we mnie z lekką irytacją. — ... i picie. — dodałem, śmiejąc się jak jakiś opętany na cały pokój.
— Oddawaj to. — wyrwał mi miękki materac z rąk i uderzył mnie nim ponownie. —Skoro tak to już więcej nie wyczaruję ci nic związanego z jedzeniem i piciem. — podsumował, obracając się w przeciwną stronę.
Wstałem z łóżka i jak tornado rozpędziłem się, by skoczyć mu na barana.
— No nie obrażaj się... — wyrzuciłem, starając się go udobruchać. Inaczej nie miałbym jedzenia, a jedzenie jest takie dobre. — Tak naprawdę to lubię Cię za Twoje poczucie humoru. — zacząłem go gilgotać po twarzy. Kto by pomyślał, że w kimś takim jak ja, siedzi taki dzieciak?
— Przestań — rozkazał, próbując mnie zrzucić z pleców, ale kiepsko mu to szło. — No przestań! — gdy w końcu przyznał, że rozejm, to zeskoczyłem z jego ciała wprost na łóżeczko. — Ty głupi jesteś wiesz. — przyznał z wielkim uśmiechem, który szybko odwzajemniłem.
Chłopak usiadł obok mnie, patrząc na syf który zrobiliśmy. Łóżko było totalnie zmasakrowane, jedzenie porozsypywane, a dookoła był nie ład. Widać, że faceci narozrabiali.
— Powodzenia ze sprzątaniem. — gdy tylko to powiedziałem cały syf, zniknął. — Jakie to uczucie, gdy czarujesz? — podpytałem ciekawsko, rzucając na niego spojrzenie. W sumie skoro nie mogłem czarować, to chociaż mogłem podpytać jak to jest mieć taką moc.
CZYTASZ
✓ 𝐁𝐄𝐙 𝐍𝐈𝐄𝐆𝐎》𝐍𝐞𝐰𝐭𝐦𝐚𝐬&𝐒𝐡𝐚𝐝𝐨𝐰𝐡𝐮𝐧𝐭𝐞𝐫𝐬
FanfikceBez niego było inaczej - chłodniej, zimniej, gorzej, bezsensu. Nie jadłem za dużo, nie spałem za dużo, ale myślałem za dużo, o tym co by było gdyby tu wciąż był. Bez niego moje serce pękało z bólu, chodź sam do końca nie wiedziałem czemu. W końcu...