-Wiesz co, nie mam jakoś ochoty... - spuściłam głowę w dół.
-Widzę, że coś cię gryzie, ale nie będę nalegał. Masz tu mój numer telefonu, jak się namyślisz, to po prostu zadzwoń. - podał mi małą karteczkę z dziewięciocyfrowym ciągiem cyfr i zniknął.
Jak zwykle dostaje po dupie. Facet się na mnie wypiął, w pracy zachowuje się jak kretynka. Gdy wróciłam do domu, nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Chciałam się zakopać pod kołdrą i nigdzie już nie wychodzić, ale do głowy wpadł mi pewnie szatański plan.
Ja: Idziemy dzisiaj na kluby? 😌
Olka: Ohohohoh a co to się stało? 🙄
Ja: Długo by opowiadać, idziemy czy nie? 🙃😈
Olka: Oczywiście, że idziemy! Podjadę po Ciebie uberem o dwudziestej pierwszej ❤️
Ja: Okej, czekam 🥰
Spojrzałam na zegarek, którego wskazówki wskazywały równo dziewiętnastą. Postanowiłam wziąć prysznic oraz szybko umyć włosy. Cała zabawa pod prysznicem zajęła mi piętnaście minut. Owinęłam włosy ręcznikiem i naga poszłam do sypialni po stój na dzisiejszy wieczór. Postawiłam na srebrną cekinową sukienkę w stylu bieliźnianym. Z powodu cienkich ramiączek, które posiadała, nie ubrałam stanika. Jedynym elementem, który posiadałam pod spodem były czarne stringi.
Ponownie rzuciłam okiem na zegar, do spotkania zostało mi półtorej godziny. Włączyłam spotify na telewizorze, uruchomiłam playlistę z największymi przebojami w Polsce i dałam głośność na połowę. Miałam nadzieję, że sąsiedzi mnie wypieprzą. Kolejnym punktem mojego before party było napicie się wina. Oszczędziłam sobie wyciąganie kieliszka ze zmywarki i rozpoczęłam swoją prywatną degustację prosto z butelki.
Ostatnia rzecz, która mi została to ułożenie włosów i makijaż. Postawiłam na naturalny make-up, którego jedynym mocnym akcentem były czerwone usta. Fryzura nie wymagała dużo pracy, ponieważ zdecydowałam się na grube fale.
Olka: Jestem pod blokiem 😎
Ja: Już schodzę 🥰
Założyłam na stopy beżowe szpilki od Christiana Louboutina. Moje stopy będą jutro w opłakanym stanie, ale dla efektu warto się przemęczyć. Chwyciłam za torebkę, do której wcześniej wsadziłam telefon i kartę płatniczą, zamknęłam drzwi do mieszkania i chwilę później siedziałam razem z przyjaciółką w naszym środku transportu.
-Ale się odjebałaś! Skąd masz tę kieckę? - wzięła materiał do ręki
-Sama nie wiem, chyba w Zarze ją kupiłam, ale tobie też niczego nie brakuje. - puściłam jej oczko.
Olka ubrana była w czarną obcisłą sukienkę i czarne szpilki. Włosy miała związane w wysokiego wygładzonego kucyka. Makijaż miała taki sam jak ja, zupełny przypadek, ale często myślałyśmy tak samo.
Do klubu trafiłyśmy trzydzieści minut później. Było już trochę tłoczno. Podeszłyśmy do baru i zamówiłyśmy po dwa szoty, które natychmiast wypiłyśmy.
Wino, wódka... Kac jutro gwarantowany.
Kieliszek za kieliszkiem, piosenka za piosenką, powiem szczerze, że nigdy tak dobrze i beztrosko się nie bawiłam. Zdecydowanie potrzebowałam odreagować. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu - wskazywał pierwszą w nocy, a ja powoli zaczęłam tracić świadomość. Zamówiłam bezmyślnie kolejnego shota bezbarwnej cieczy. Stojąc przy barze, zaczęłam rozglądać się za Olą, która gdzieś mi zginęła na parkiecie.
-Cześć maleńka - poczułam olbrzymią rękę na swoich gołych plecach. - Jesteś tu sama?
-Nie powinno cię to obchodzić, żegnam. - wypiłam procentowy trunek i ruszyłam w stronę parkietu, jednak i tym razem zostałam zaczepiona przez tego samego typa.
-Poczekaj... Gdzie tak lecisz? - widać było, że gość jest wstawiony i na dodatek nachalny.
-Nie twoja sprawa. - mężczyzna niespodziewanie obrócił mnie w swoją stronę i przyciągnął do swojego torsu, nieudolnie próbowałam się wyrwać, jednocześnie modląc się w duchu, żeby nadeszła Olka.
Nagle poczułam, że jestem wolna.
-Ta pani jest ze mną, lepiej by było, żebyś się zwijał gościu. - usłyszałam zdanie w języku angielskim
To był Michele. Ubrany w czarną koszulę i spodnie w tym samym kolorze wyglądał nieziemsko. Objął mnie w pasie, jakby chciał zasugerować, że jestem jego. Mój napastnik oddalił się, jak widać Włoch wystraszył go.
-Wszystko w porządku, nic ci nie jest? - Spytał, patrząc się na mnie swoimi ciemnymi oczami, które były wypełnione troską.
-Spoko, w porządku. Teraz to już będę musiała pójść na kawę i Ci się odwdzięczyć. - uśmiechnęłam się.
-Jak dojdziesz do siebie, to wrócimy do tematu. - uniósł kąciki ust - Myślę, że dobrze ci zrobi powrót do domu, jesteś prawie nieprzytomna.
-A ja myślę, że nie będziesz mi rozkazywał. - po alkoholu włączał mi się tryb agresora - Idę na fajkę.
-Poczekaj, idę z tobą.
Staliśmy na dworze kilka metrów od klubu. Powietrze nie należało do najcieplejszych, dlatego mężczyzna założył mi na ramiona swoją skórzaną kurtkę. Pachniała papierosami i ciężkimi męskimi perfumami.
-Ty palisz? - zapytałam zdziwiona.
-Niestety tak, chciałem rzucić, ale mi nie wyszło. Ty też jarasz, więc powinnaś mnie zrozumieć.
-Rozumiem, rozumiem. - wzięłam kolejnego bucha.
-Sama tutaj przyszłaś?
-Nie, z koleżanką, aczkolwiek gdzieś mi zginęła. Będę musiała sama wrócić do domu. - chwiejnym krokiem ruszyłam na postój taksówek.
-Nie wydaje mi się dobrym pomysłem, to żebyś wracała sama o tej porze.
-Jak chcesz, zawsze możesz jechać ze mną... - puściłam mu oczko i wsiadłam do taksówki.
CZYTASZ
Hard for me || Michele Morrone
FanfictionCzasami przypadki tworzą najpiękniejsze historie w naszym życiu... Czasami trudne momenty przynoszą nam nieoczekiwane zwroty akcji... Czasami warto zaufać... Zapraszam do czytania!