Rozdział 13

1.6K 68 26
                                    

Michele: Sprawdź maila 💗

Co on znowu wymyślił...

Włączyłam pocztę i nagle zalała mnie fala wiadomości różnego pokroju, zaczynając na reklamach, a kończąc na niepotrzebnym spamie. Wśród nich znajdowała się poczta od Włocha zatytułowana "Niespodzianka". 

Moja Angie!

Wiem, że widzieliśmy się niedawno, ale ja się stęskniłem (mam nadzieję, że ty też 😜). W załączniku masz mały prezent ode mnie. 

Buziaki!

Miki 

Otworzyłam plik i zamurowało mnie. W pliku znajdował się bilet lotniczy do Katanii. To nie był dobry moment na wycieczkę, a tym bardziej nie rozumiałam dlaczego miałam się tam zjawić, skoro mężczyzna poleciał do pracy i plan zdjęciowy nie był najlepszym pomysłem na spotkania kochanków.

Ja: Sprawdziłam i nie wiem, dlaczego otrzymałam od Ciebie ten bilet 🧐 

Michele: Chcę, żebyś była przy mnie. O pracę się nie martw, przecież możesz pracować zdalnie. Chyba nie jesteś o to zła? 🥺

I weź mu teraz wytłumacz tą całą pieprzoną sytuację, która w moim odczuciu była najbardziej kuriozalna jak się da, ale dobra wymówka nie jest zła.

Ja: Nie, skądże 😉 Nie wiem, czy dam radę, miałam pomóc rodzicom w firmie.

Michele: Nie będę naciskać, ale zastanów się dobrze. Lot masz za dwa tygodnie, więc być może uda Ci się ogarnąć. Przynajmniej mam taką nadzieję 😈

Oj Miki, Miki... Gdybyś tylko wiedział, co nas może czekać za dziewięć miesięcy.

-I co on chciał? - niecierpliwa Olka zadała pytanie, a ja czułam, że na tym jednym się nie skończy. Ona musiała wiedzieć wszystko, jednak nie była wścibska i to w niej kochałam.

-Wysłał mi bilet lotniczy na Sycylię. Chce, żebym była przy nim. - pokazałam jej telefon.

-O ja pierdole. - wykrztusiła z siebie moja przyjaciółka i zaczęła wbijać tępo wzrok w podłogę.

-Nie pierdol, tylko mi pomóż. Znasz jakiegoś dobrego ginekologa?

-Znam, zaraz do niego zadzwonię i cię umówię.

Tak jak powiedziała, tak też zrobiła. Okazało się, że termin wizyty jak na warszawskie realia przypadł mi bardzo szybko, bo musiałam czekać tylko dwa dni. Dwa dni czekania i domyślania się, czy test miał rację, czy może się mylił. Bardzo chciałam, aby to była ta druga opcja.

Pożegnałam się z Aleksandrą i postanowiłam wrócić do domu, po drodze wchodząc do jednej z warszawskich galerii handlowych. Zrobiłam sobie długi spacer, bardzo go potrzebowałam, chciałam poukładać sobie wszystko w głowie i przemyśleć kilka istotnych dla mnie spraw. Jak zareaguje na tą wiadomość Miki, jeśli to on będzie ojcem? A co zrobię, gdy okaże się, że to jednak dziecko Artura? Nie chciałam, by cokolwiek mnie łączyło z moim byłym, tym bardziej nie miało być to dziecko. Z psychopatą nie da się układać sobie życia. Raz weszłam do tej samej rzeki po raz drugi i popełniłam błąd, więc gdybym weszła do niej po raz trzeci, byłabym kompletną idiotką. Jakby nie patrzeć dziecko z gościem, którego zna się niecały miesiąc, także wprowadza mnie w patową sytuację. Nikt normalny nie planuje dziecka po niespełna miesiącu znajomości. 

Jeśli dziecko będzie Artura, wyjadę do Czech i poddam się aborcji. Nie mogłabym mieć dziecka z kimś, kto był dla mnie katem i przez którego wydarzyła się tragedia, która miała miejsce nie tak całkiem dawno temu.

Jeśli dziecko będzie Michele, to zdecyduję się je urodzić i wychować, nawet jeśli miałabym być samotną matką. Ten mężczyzna mi pokazał, co to znaczy kochać, pomimo tego, że nie byliśmy w związku.

Po godzinnym spacerze doszłam do centrum handlowego. Weszłam do Zary i zerknęłam na dział dziecięcy. Małe bodziaki, małe sukieneczki i małe garniturki wprawiły mnie w dziwny również dla mnie samej stan. Buciki, które stały na wystawie uświadomiły mnie, że za niedługo być może czeka mnie przewijanie, zmienianie pieluch i karmienie nabrzmiałymi piersiami swojego potomka. Jednak była to myśl, którą starałam się odsunąć od siebie jak najdalej.


Czwartkowy poranek nadszedł szybciej niż myślałam. To dzień wizyty w klinice ginekologiczno-położniczej. Umówiona byłam na godzinę jedenastą trzydzieści, więc miałam czas, żeby spokojnie się przygotować. Zjadłam śniadanie, wyjątkowo nie była to owsianka a omlet z pomidorem, który w rankingu moich ulubionych śniadań stał zaraz za owsianką. Zaparzyłam ulubioną mocno paloną arabicę w kubku termicznym i wyszłam z mieszkania, kierując się w stronę winy, którą miałam zjechać do podziemnego garażu.

Korki ciągnęły się niemiłosiernie, jednak udało mi się dotrzeć na wizytę piętnaście minut przed czasem. Weszłam do środka budynku, w którym znajdował się gabinet i zobaczyłam siedzące kobiety w zaawansowanych ciążach. Popatrzyłam na jedną z nich, uśmiechnęła się, a ja odwzajemniłam ten gest.

-Który miesiąc? - zapytałam z uśmiechem na twarzy, siadając obok niej.

-Końcówka ósmego, termin mam za pięć tygodni. - pogłaskała się po brzuchu - Już nie mogę się doczekać, będzie córeczka.

-Na pewno ty i twój facet jesteście szczęśliwi. - powiedziałam i zauważyłam gwałtowną zmianę nastroju mojej rozmówczyni. 

-Mój mąż miał wypadek pięć miesięcy temu. Niestety zmarł... - spuściła głowę.

Angie, ty debilu!

-Przepraszam, nie wiedziałam! - poczułam się jak idiotka.

-Nic nie szkodzi, przecież nie wiedziałaś, więc nie zrobiłaś tego specjalnie... 

Naszą rozmowę przerwał lekarz, który wyszedł z gabinetu i wyczytał moje imię i nazwisko, po czym zaprosił mnie do środka. 

-Słucham, co się dzieje? - wpatrywał się we mnie, oczekując odpowiedzi.

-Robiłam test ciążowy, wyszedł pozytywny i chciałam potwierdzić wynik.

-W takim razie zapraszam Cię na fotel. Rozbierz się, zrobimy ci USG. - wskazał mi miejsce, w którym mogę się rozebrać, sam lekarz zaczął się przygotowywać do badania.

Położyłam się na fotelu i rozpoczęło się badanie, na które tak długo czekałam.

-Gratulacje! Jesteś w ciąży! - zmrużył oczy, wypatrując się w ekran - To będzie jakiś drugi-trzeci tydzień. - uśmiechnął się w moją stronę.

To będzie drugi-trzeci tydzień... Zdanie odbijało mi się uszach. Uśmiechnęłam się pod nosem. To oznaczało, że ojcem mojego dziecka jest zabójczo przystojny Włoch o imieniu Michele. Kamień spadł mi z serca!

Ustaliłam z lekarzem wszystkie szczegóły dalszych badań i wyszłam z przychodni. Nie zastanawiałam się długo, wyciągnęłam telefon i wyszukałam numeru przyszłego taty.

Ja: Przylecę do Ciebie! I też mam dla Ciebie niespodziankę ❤️

Zdałam sobie sprawę, że moja ciąża w porównaniu z tym, co przeżywała kobieta, którą spotkałam u ginekologa, była błahostką i jestem na nią gotowa. Byłam szczęśliwa, szczególnie, że mogłam nigdy nie mieć dzieci. 

Michele: Już nie mogę się doczekać 😍 Wynagrodzę Ci moją nieobecność 🔥😈

Rozdział dla wszystkich, którzy nie mogli się doczekać ❤️ Czekam na Wasze opinie 😘

Hard for me || Michele MorroneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz