Rozdział 5

2.5K 80 7
                                    

-Jest mi tak głupio, przepraszam, nie wiem co mu strzeliło do tego pustego łba...

Siedziałam na zimnej podłodze, opatrując ranę Michele. Było mi tak strasznie głupio i jednocześnie wstyd, że żadne słowa nie będą w stanie oddać tego, jak się wtedy czułam. A czułam się okropnie. Oczami wyobraźni widziałam nagłówki gazet, na których było napisane, że wschodząca gwiazda muzyki i kina została pobita. 

-To nie twoja wina, że mnie uderzył. Popatrz - wskazał na swoją twarz - nic mi nie jest.

-Chciałabym mieć taki optymizm jak ty, ale krew płynąca z twojego nosa wygląda niepokojąco. 

-Nie mogłem postąpić inaczej, ten idiota uderzył kobietę. Dobrze, że dostał mocniej. 

On się cieszył, a ja byłam pełna obaw, czy Arturowi nie wpadnie do głowy chory pomysł, aby iść z tym na policję. Chociaż z drugiej strony... Byłby ostatnim idiotą, gdyby to zrobił. Miki stanął w mojej obronie, po tym jak mnie uderzył.

-Angie... - zawołał mnie i jednocześnie badał moją twarz, z której chciał odczytać jakiekolwiek emocje - Co teraz będzie z tobą? 

-No co może być ze mną, spakuje rzeczy i wyjadę do rodziców pod Wrocław na tydzień-dwa tygodnie. Dobrze, że szef jest wyrozumiały i mogę wziąć pracę ze sobą i zdalnie rozdzielać zadania między zespołem.

-Czuję się winny, za to co się stało. To moja wina, nie powinienem...

-Miki, przestań! Żadna twoja wina, po prostu jest jak jest i tyle. Nie pierwszy i nie ostatni raz.

-Czy ty chcesz mi powiedzieć, że bił Cię wcześniej? - jego głos, był pełen niedowierzania. 

-Nie chcę o tym rozmawiać, przynajmniej nie teraz. My się prawie nie znamy. 

Między nami zapadła niezręczna cisza - ta której nienawidziłam najbardziej. Chcąc zmienić choć odrobinę temat, rzuciłam:

-Jeśli masz czas, to możesz na mnie poczekać. Spakuję swoje rzeczy i pojedziemy razem uberem w stronę dworca. Zostawisz mnie i pojedziesz dalej. - uśmiechnęłam się.

-Jasne, poczekam. Za ten czas doprowadzę się do stanu, w którym będę mógł się pokazać. 

Chwyciłam za walizkę i zaczęłam pakować wszystkie swoje rzeczy, które mogłyby się przydać. Nie zajęło mi to dużo czasu, może z półgodzinki. Michele zatamował krwotok z nosa, dzięki czemu uniknął popłochu ludzi, który mógłby być spowodowany jego wyglądem.

-Jestem gotowa! - wyskoczyłam z sypialni - Możemy jechać.

-Uber będzie za dziesięć minut, daj wezmę tę walizkę. - ruszył w stronę windy.

Po drodze na dworzec Warszawa Centralna cały czas rozmawialiśmy. O wszystkim i o niczym, ale rozmowa nam się kleiła. Nawet nie wiem, jakim cudem. Nie bałam się przed nim otworzyć. Czułam zaufanie i otwarcie z jego strony. Ciekawe, czy wobec innych też się tak zachowuje...

Rozstaliśmy się po piętnastu minutach wspólnej podróży. Pierwszą rzeczą jaką zrobiłam, było zakupienie biletu na pociąg pośpieszny do Wrocławia. Chciałam jak najszybciej uciec ze stolicy. 

W domu przywitała mnie mama i zapach świeżo pieczonego domowego chleba. Ojca jak zwykle nie było, utknął w pracy. Moja rodzicielka była bardzo zdziwiona moim widokiem, a jeszcze bardziej siniakiem na moim policzku. Opowiedziałam jej całą historię, ponieważ wiedziałam, że nie potrafię utrzymać długo języka za zębami .

-Ty chyba sobie żartujesz?! - mamie wypadł widelec z ręki - Wiesz, że jak ojciec się dowie, to zabije tego skurwysyna?

-Ja mu jeszcze pomogę... Na całe szczęście w mieszkaniu był Miki, ten dupek najzwyczajniej w świecie się go przestraszył. 

-A kto to jest? Tylko nie mów, że jakiś twój kochanek!

-Mamo! Oszalałaś? Michele transportował mnie do domu po imprezie i został w mieszkaniu. Z resztą pracowałam z nim wczoraj. 

Opisałam mamie wszystko ze szczegółami i nie będę ukrywać, że zadowolona to ona nie była. Było już późno, zbliżała się dwudziesta druga, a ja leżałam w swoim łóżku, które znajdowało się w moim starym pokoju jeszcze z czasów liceum. Byłam ciekawa, co słychać u Włocha. Znalazłam karteczkę z jego numerem telefonu i wysłałam wiadomość.

Ja: Hej, z tej strony Angie 😁 Wszystko w porządku?

Długo na odpowiedź czekać nie musiałam...

Michele: Tak, chociaż to ja powinienem się Ciebie spytać 😉 

Ja: Wszystko oki, dojechałam do rodziców cała i zdrowa 🙂

Michele: Bardzo się cieszę, ale żałuję, że nie znam daty kolejnego spotkania ☹️ Ty jesteś u rodziców, a ja właśnie siedzę w samolocie do Rzymu.

Ja: A kiedy wracasz do nas? 🧐

Michele: Nie mam zielonego pojęcia. Myślę, że za miesiąc, no chyba że coś mnie ściągnie szybciej.

Ja: No to jesteśmy w kontakcie 🙂 Spotkamy się przy najbliższej możliwej okazji. Lecę spać, jeszcze raz dziękuję za wszystko, co dla mnie zrobiłeś! ❤️

Michele: Do usług! Buenanotte 😘

Z każdą rozmową ten facet coraz bardziej mi imponował, co stawało się dla mnie i mojego serca niebezpieczne...

Hard for me || Michele MorroneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz