Rozdział 10

2.3K 67 13
                                    

-Gdzie jedziemy? - spytałam Mikiego, gdy siedzieliśmy razem w aucie.

-Zobaczysz, nie bądź niecierpliwa... - uśmiechnął się.

Po około piętnastu minutach dojechaliśmy pod niewysoki oszklony budynek. Nie wyglądał na biurowiec, ale z pewnością nie był budynkiem mieszkalnym. Kiedy wjechaliśmy na odpowiednie piętro windą, wszystko było dla mnie jasne. Przyjechaliśmy do studia nagraniowego. Całe pomieszczenie wyglądało niczym z kosmosu. W środku siedziało dwóch mężczyzn, którzy zajmowali się różnokolorowymi przyciskami. 

-Hej Michele! - krzyknął jeden z nich 

-Cześć! - odezwał się drugi z nich

-Cześć - podał rękę obydwóm chłopakom - Angie, chciałbym, żebyś poznała moich kumpli. To jest Patryk, a to jest Dominik. Chłopaki, to jest Angie.

-Hej - podałam im rękę - miło was poznać. - posłałam w ich stronę. Chciałam zrobić na nich dobre wrażenie.

-Patryk, chciałbym zaśpiewać coś z mojej płyty, wybierz coś i daj słuchawki Angelice.

-Ok, to ja puszczę ci podkład i będziemy się zwijać. Do zobaczenia. - nacisnął kilka przycisków i chwilę później zostałam sama.

Mikiego i mnie oddzielała szyba, za którą mężczyzna miał wykonać dla mnie osobisty koncert. Włożyłam słuchawki i zaczęłam rozkoszować się muzyką i jego głosem.

Here comes to fall and there's no anybody,
Anybody to bring him back in here,
She was alone
and she forgot they're swimming in the same world

Jeśli można się zakochać w czyimś głosie, to ja to właśnie zrobiłam. Każdy wyraz, który wydobywał się z jego ust, był przepełniony emocjami i to było piękne.

W słuchawkach nastała cisza, która informowała mnie o zakończeniu utworu. Zaczęłam klaskać, na ten gest Michele ukłonił się i pokazał dłonią, żeby weszła do środka pomieszczenia do nagrywania. 

-Masz niesamowity głos! Jestem naprawdę pod wrażeniem. - usiadłam na kanapie koło mężczyzny.

-Cieszę się, że ci się podobało. Dużo to dla mnie znaczy. - przeciągnął się, po czym objął mnie ramieniem. Popatrzyłam się na niego spod byka, na co on zaczął podnosić rękę.

-Siedź tak, żartowałam. - przytrzymałam dłonią jego kończynę. - Może poszlibyśmy jutro do kina?

-Na "365 dni"? - wybuchliśmy śmiechem.

-Nieee... Myślałam nad innym filmem. może poszlibyśmy na...

-Angie, przykro mi, ale chyba nie jest dobry pomysł. Wiesz, że jak nas razem zobaczą, to znowu wylądujemy na okładkach gazet. Po za tym, wszędzie są moje fanki i będą nam uprzykrzać życie. Nie bądź smutna czy zła. Chcę zachować cię dla siebie jak najdłużej.

Było mi trochę przykro, nie będę tego ukrywać. Z drugiej strony doskonale go rozumiem. Stał się osobą publiczną, ale nie chciał dzielić się swoim życiem prywatnym. Gdybym była na jego miejscu, pewnie zrobiłabym tak samo. To było cholernie urocze, że się tak o mnie troszczył.

-Rozumiem cię. - przyłożyłam głowę do jego klatki piersiowej.

-Odrobimy sobie to kiedyś, obiecuję. - złożył na mojej głowie buziaka.

Leżeliśmy tak i wpatrywaliśmy się w porozstawiane instrumenty. Między nami ponownie panowała cisza, nie było nam z tym źle. Wręcz przeciwnie, każde z nas delektowało się obecnością drugiego. Nie wiedziałam nad czym on rozmyśla, ale ja swoje myśli skoncentrowałam na nim i na naszej relacji, która z dnia na dzień była coraz bardziej dziwna. Znamy się krótko, ale wylądowaliśmy już w łóżku, więc przyjaźnią nie można tego nazwać. Znajomi? To też nie jest odpowiednie słowo...

-Za dwa tygodnie rozpoczynam zdjęcia do drugiej części powieści Blanki... - usłyszałam jego głos.

-Już nie będziesz miał dla mnie czasu? - w głębi ducha pragnęłam, aby odpowiedź była przecząca.

-Przez miesiąc lub nawet dwa będę we Włoszech. Najpierw film, a potem najprawdopodobniej przyleci moja była żona z dziećmi.

-Była żona z dziećmi? Dlaczego mi nic nie powiedziałeś?! - powtórzyłam ostatnią frazę jego zdania. Myślałam, że się przesłyszałam.

-Myślałem, że wiesz o tym, że mam dwójkę synów z poprzedniego związku. Przepraszam... Mam nadzieję, że to niczego nie zmienia między nami. - patrzył mi wprost w oczy.

-Nie, nie zmienia, ale wolałabym wiedzieć od ciebie o takich sprawach. - złączyłam nasze dłonie - Mam nadzieję, że kiedyś będę mogła ich poznać.

-Na pewno! Jestem pewny, że cię polubią. - uniósł kąciki swoich ust, odsłaniając szereg śnieżnobiałych zębów.

Michele zaczął mi opowiadać o swoich pociechach. Widziałam w jego oczach dumę i radość, kiedy wspominał osiągnięcia swojego pierworodnego. Zdradził mi również tajemnicę swojego rozstania z żoną. Podobno nie układało im się i postanowili rozstać się w przyjacielskich stosunkach dla dobra dzieci. Szanuję takich ludzi, w końcu niekażdy dałby radę odważyć się na taki krok. 

-Może teraz ty mi coś o sobie opowiesz, skoro ja zdradziłem już swoje tajemnice?

-Jaaa - przeciągnęłam, nie lubiłam rozmawiać o przeszłości, która była dla mnie wyjątkowo drażliwa - Mieszkałam niedaleko centrum Wrocławia z rodzicami, ale przeprowadziłam się tutaj ze względu na mojego faceta, z którym miałeś niewątpliwą przyjemność się pobić. - zaśmiałam się - Znalazłam pracę w radiu i tak jakoś się wszystko toczyło, raz lepiej a raz gorzej. Szczerze mówiąc, miałam rzucić to wszystko i wrócić do rodziców jakiś czas temu. - oczy zaszły mi łzami - Kiedyś Ci o tym opowiem, teraz chyba nie jestem na to gotowa. 

-Nie płacz, proszę Cię... - przytulił mnie, a ja zaczęłam wyć jak bóbr, mocząc mu przy okazji ubranie łzami, które w nadmiarze wylewały się z oczu.

Dlaczego przeszłość jest taka bolesna...

Hard for me || Michele MorroneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz