Rozdział 4

2.7K 79 22
                                    

Następnego dnia rano...

W duchu sama siebie przeklinałam. Szczerze żałowałam każdego wypitego grama alkoholu, który obecnie tkwił w moim organizmie. Obudziłam się u siebie w łóżku, w którym nie pamiętam jak się znalazłam. Leżałam w majtkach i koszulce, przykryta kocem. Czy byłam zdziwiona? Nawet nie wiecie jak bardzo, bo koc służył do ścielenia powierzchni kanapy, a koszulka, w której spałam, służyła mi jak t-shirt pod marynarkę. 

Różne dziwne rzeczy wpadają do głowy po alkoholu.

Usiadłam na skraju łóżka, chcąc powoli dojść do siebie. Zakręciło mi się dość mocno w głowie, gdyby nie potrzeba pójścia do toalety, na pewno zostałabym zakopana pod tym kocem. Chwiejnym krokiem ruszyłam w stronę drzwi od sypialni. Otworzyłam je i dostrzegłam, że drzwi od balkonu są otwarte. Po moim ciele przebiegły ciarki z dwóch powodów. Po pierwsze, nigdy nie zostawiałam otwartych drzwi, a po drugie, w mieszkaniu było zimno. Przybliżyłam się do drzwi balkonowych i ujrzałam wysoką postać.

-Wstałaś już? - mężczyzna obrócił się w moją stronę.

-Michele? Co ty tutaj robisz? - zapytałam zdezorientowana.

-Czyli nic nie pamiętasz z wczorajszego wieczoru?

-Końcówka imprezy mi się troszeczkę urwała... - dłoń automatycznie powędrowała we włosy, chciałam w ten sposób wyrazić swoje zakłopotanie.

-Odwiozłem Cię do domu. Widziałem w jakim jesteś stanie i nie chciałem cię zostawiać samą. Zostałem, ale spałem na kanapie. Możesz być spokojna. - zgasił niedopałek papierosa w popielniczce, która stała na parapecie.

-Dziękuję. - uśmiechnęłam się w stronę Włocha - Może zjesz ze mną śniadanie? Przynajmniej tak Ci się odwdzięczę.

-Nie chcę robić problemów. 

-Nie robisz, gdybyś robił to bym ci tego nie proponowała. To co, może idź pod prysznic, a ja za ten czas coś naszykuję. Nie chcę słyszeć, żadnego "ale". Łazienka jest po lewej stronie drzwi od sypialni.

Miki nic się nie odezwał. Zgarnął swoją koszulę i poszedł do wspomnianego wcześniej pomieszczenia. Ja sama zabrałam się za robienie mojego popisowego omleta z pomidorami. Podobno wychodził mi bardzo dobry, więc postanowiłam zaryzykować i zrobić go na śniadanie mojemu gościowi.

Dwadzieścia minut później Michele wyszedł z łazienki, a ja nakładałam nam solidną porcję omleta na talerze. 

-Mhmmm... Ładnie pachnie, co zrobiłaś? - pociągnął zabawnie nosem.

-Omlet z pomidorami podano! - postawiłam talerz przed nosem mężczyzny

-Woow! Na pewno będzie mega, a mam jeszcze jedną prośbę, czy możesz mi zrobić kawę? Nie umiem obsługiwać tego dziwacznego ekspresu. - zaśmiał się.

-No pewnie, jaką chcesz? 

-Espresso - złożył ręce jak dziewięciolatek u komunii, co mega zabawnie wyglądało. 

Nacisnęłam guzik maszyny i zabraliśmy się za wspólną konsumpcję naszego śniadania. 

-Co ty robisz jeszcze w Warszawie? - zapytałam, biorąc ostatniego kęsa.

-Wczoraj postanowiłem zaszaleć i iść na imprezę do klubu, żeby odreagować, ale przez moje fanki nie było to zbytnio możliwe. Dzisiaj wracam do Rzymu na dwa tygodnie, przynajmniej tam nikt nie będzie mnie śledził, ani szpiegował.

-W sumie to trochę przykre... Nie masz swojego życia prywatnego. 

-Wiedziałem z czym się wiąże mój udział w produkcji "365 dni", wiedziałem, że niektóre laski będą nakręcone, ale nie myślałem, że aż tak... 

-Czekaj, czekaj... To ty grałeś Massimo? - byłam lekko zszokowana.

-Tak, to ja. Nie gadaj, że nie oglądałaś filmu! - teraz to ja nie wiedziałam, kto jest bardziej w szoku.

-Nie, nie oglądałam. Nie miałam do tego głowy, czy to źle?

-Nie, chyba mogę powiedzieć, że bardzo dobrze. - na jego twarzy pojawiło się zadowolenie i ulga jednocześnie.

-Film okazał się być aż takim gniotem? - zaczęłam się śmiać.

-Nie, absolutnie! - rozbawiłam go - Wręcz przeciwnie, a ty czym się zajmujesz? - zgrabnie zmienił temat.

-Zajmuję się prowadzeniem stron na social mediach naszej stacji. Nic specjalnego, same nudy.

-Co ty gadasz?! Jak praca w radiu może być nudna? 

-Gdybyś pracował sześć lat w tej branży, to zrozumiałbyś. Zmieńmy temat, jestem na urlopie. -wzięłam łyk swojego latte.

-Okej, więc jakie masz plany na resztę urlopu? - podparł głowę ręką i wpatrywał się we mnie. Odebrałam to jako pewnego rodzaju grę.

-Spędzę go pewnie w domu. Pogoda nie rozpieszcza, a na wyjazd nie mogę sobie za bardzo pozwolić, sama nie chcę jechać, a mój partner nie ma czasu na takie rozrywki.

Albo mam zwidy, albo zrzedła mu mina. Pewnie sobie coś uroiłam...

-Ważne, żebyś wypoczęła. - puścił mi oczko - Ja już... - nie było mu dane dokończyć, ponieważ zadzwonił telefon.

Włoch wstał od stołu i wyszedł na balkon, ja w tym samym czasie zebrałam brudne naczynia i zaczęłam wsadzać je do zmywarki.

-Kochanie już jestem! - usłyszałam głos Artura.

-Czeeeść! - chciałam zarzucić się mu na szyję, lecz poczułam uderzenie w policzek.

-Taka kurwa z ciebie?! Mnie nie ma, a ty się szlajasz z jakimiś typami po mieście! - rzucił gazetę na blat stołu. Na okładce byłam ja i Miki przed dyskoteką, gdy paliliśmy papierosy. Zdjęcie było zrobione w najbardziej niefortunnym momencie - Michele zakładał mi swoją kurtkę na ramiona, na ujęciu wyglądało to, jakby mnie obejmował.

-To nie tak... - zaczęłam płakać.

-Co tu się kurwa dzieje?! - przyszedł Miki, a ja modliłam się, aby nie rozpoczęła się jakaś bójka.

-No pięknie, on jest tutaj! Nie masz tupetu... - popatrzył się na mnie ze złością w oczach.

Michele podszedł do niego, stanął na wprost i patrzył mu prosto w oczy.

A ja wiedziałam, że to nie skończy się dobrze...


Hard for me || Michele MorroneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz