Dwa tygodnie minęły jak z bicza strzelił. Poranne mdłości dawały o sobie znać, czułam się okropnie i bałam się o to, jak przebiegnie moja podróż. Zwykle dobrze znosiłam lot samolotem, ale w moim stanie wszystko było możliwe.
Warszawa pożegnała mnie deszczem i ciemnymi chmurami, Sycylia przywitała mnie gorącym słońcem i bezchmurnym niebem. Już mi się spodobało. Wyszłam z walizką przed lotnisko i ujrzałam czarnego Range Rovera, o którego maskę oparty mi był dobrze znany mężczyzna. Chwyciłam rączkę od walizki i pewniejszym krokiem ruszyłam w jego stronę.
-Witam szanownego pana! - rzuciłam się na jego szyję.
-Cześć kruszynko! - pocałował mnie w czoło. Kochałam ten odruch.
-Gdzie mnie porywasz? - zapytałam, wsiadając do samochodu.
Brunet spakował moją walizkę do bagażnika i chwilę później pojawił się na miejscu kierowcy.
-Jedziemy do hotelu do mojego apartamentu. Zjemy coś i chcę przedstawić cię Blance i reszcie ekipy.
-A możemy najpierw jechać na plażę. Dawno na niej nie byłam, w ogóle nie pamiętam jak wygląda morze. - skłamałam, ale w słusznym celu.
-Możemy, nie ma pośpiechu. Dopiero o dwudziestej mam pokazać się na kolacji. - złapał moją dłoń i pociesznie się uśmiechnął.
Droga minęła nam bardzo szybko. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się i słuchaliśmy płyty Mikiego. Jego głos był czarujący, a ja uwielbiałam go słuchać. Gdy dotarliśmy na miejsce, to ja złączyłam nasze dłonie i zaplotłam palce. Usiedliśmy na gorącym piasku i patrzyliśmy w dal, rozkoszując się swoją obecnością.
-Miki, muszę ci coś powiedzieć. Są dwie sprawy i czuję, że nie mogę dłużej czekać.
-Słucham cię. - uśmiechnął się, jednak widziałam po jego twarzy niepewność i strach.
-Ta nasza dwutygodniowa przerwa uświadomiła mi to, że mi na tobie zależy. - widziałam uśmiech na jego twarzy - To dopiero jedna sprawa. Mam dla ciebie tę niespodziankę, o której ci pisałam. - wyciągnęłam test ciążowy, ale schowałam go za siebie.
-A ta druga? Angie, zaczynam się bać... - patrzył mi głęboko w oczy, cholernie głęboko.
-Wiem, że tego nie planowaliśmy, ale... - wyciągnęłam zza pleców plastikowy prostokąt - będziesz tatą a ja mamą. Jestem w ciąży. - uśmiechnęłam się i próbowałam rozczytać z jego twarzy jakąkolwiek emocje.
Ściągnął okulary przeciwsłoneczne, które zdobiły jego nos. Zlustrował mnie od góry do dołu, badając każdy skrawek mojego ciała. Spojrzał ponownie w moje źrenice. Jego oczy były niczym ze szkła. Biedak się rozpłakał...
-Naprawdę? - zapytał, a ja kiwnęłam twierdząco głową.
Nagle poczułam, że mój tyłek odrywa się od ziemi. Michele wziął mnie na ręce niczym pannę młodą i zaczął kręcić się wokół własnej osi. Postawił mnie na piasku i złączył nasze usta.
-Marzyłem o dziecku z tobą, marzyłem o tobie. Nie sądziłem tylko, że stanie się to aż tak szybko.
-Zatem musisz uważać, o co prosisz. - uśmiechnęłam się, pierwszy raz byłam naprawdę szczęśliwa.
-Teraz już nie muszę o nic prosić... - przytulił mnie do siebie i swojego umięśnionego torsu.
-Kocham Cię. - wypowiedzenie tych słów stało się łatwiejsze niż wcześniej.
-Ja was też... Ja was też...
Mój ukochany zabrał mnie i naszą dzidzię na wspaniały włoski obiad. Prawdziwe spaghetti bolognese było czymś, czego naprawdę potrzebowałam. Dzidzi chyba też posmakowało, bo mdłości ustały.
CZYTASZ
Hard for me || Michele Morrone
FanfictionCzasami przypadki tworzą najpiękniejsze historie w naszym życiu... Czasami trudne momenty przynoszą nam nieoczekiwane zwroty akcji... Czasami warto zaufać... Zapraszam do czytania!