Szatyn roztrzęsiony wyszedł z domu zatrzaskując za sobą drzwi. Wsiadł do czarnej Audi S-line i odpalił silnik, który zawarczał, po czym wyjechał szybko z podjazdu domu.
Nie oglądał się za siebie. Drogę, którą chciał dziś pokonać zna na pamięć. Pokonywał ją niezliczoną ilość razy.
Jego dłonie mocno zaciskały się na skórzanej kierownicy, a w oczach chłopaka, który szybko prowadził auto poprzez kręte uliczki Szczecina, kierując się na południe, były łzy. Do miasta położonego niecałe trzy godziny drogi od niego.
Wiedział, że dotrze tam późno w nocy i osoba, do której jedzie i której teraz tak bardzo potrzebuje zapewne będzie spała, ale... Wiedział, że nie będzie zły. Zawsze wspierali się w ciężkich chwilach i mogli na siebie liczyć.
A teraz Łukasz potrzebował go, jak nikogo innego.
Droga do Poznania dłużyła mu się niemiłosiernie. Ciemna, zalana deszczem ulica była oświetlona tylko ledowymi światłami czarnej Audi, która mknęła, przecinając ciemność i wiozła swojego właściciela coraz dalej od miejsca, gdzie jego serce zostało kompletnie złamane i pokruszone na maleńkie kawałki.
Łukasz nigdy się nie spodziewał, że jego chłopak, jego kruszynka, cały jego świat, może zniszczyć to, co tak skrupulatnie budowali przez ostatnie dwa lata związku.
Deszcz lejący się z nieba zalewał przednią szybę auta, a wycieraczki działając na najwyższych obrotach, ledwie nadążały oczyszczać szybę.
Łukasz cieszył się, że o tej porze drogi są całkowicie puste i żadne auto go nie oślepia, jadąc z naprzeciwka.
Jego oczy i tak już były zmęczone od łez, które z nich wypłynęły.
Dotarł na miejsce po drugiej w nocy. Zaparkował auto na jednym z miejsc parkingowych należących do jego przyjaciela. Zgasił silnik i westchnął zrezygnowany.
Opuścił pojazd i rozejrzał się po parkingu podziemnym, po czym skierował się do windy, która zawiozła go na odpowiednie piętro. Podszedł do ciemnych drzwi, na których wisiały złote cyferki, oznaczające numer mieszkania i zapukał.
Chłopak zapewne śpi, więc nacisnął jeszcze dzwonek do drzwi, wygrywając nim jakąś beznadziejną melodyjkę, aby chłopak szybciej się podniósł i mu otworzył.
I tak się stało, bo po chwili z mieszkania dobiegło szczekanie psa, a potem słychać było kroki i otwieranie zamka.
— Łukasz? — wymamrotał zdziwiony, przeczesując palcami jasne włosy. — Co tu robisz w środku nocy?
- Mogę wejść? Czy... Nie jesteś sam? - głos szatyna zadrżał.
- Jestem sam, chodź - złapał go za łokieć i wciągnął do mieszkania. Daniel zamknął drzwi i popatrzył na przyjaciela. - Co się dzieje? - położył dłoń na ramieniu szatyna, a już po chwili zobaczył łzy w jego oczach. - Hej, stary - przytulił go do siebie, a Łukasz wtulił się w ramiona swojego najlepszego przyjaciela.
Przyjaciela, na którego mógł liczyć w każdym momencie swojego życia. Który zawsze był przy nim i wspierał nieraz lepiej niż jego druga połowa.
Stali tak chwilę w kompletnej ciszy, jeden dając wsparcie drugiemu.
- Co się stało? - szepnął młodszy chłopak, a Łukasz odsunął się do niego i popatrzył w szaro - niebieskie oczy Daniela.
- Zrób mi mocnego drinka - poprosił.
Daniel tylko westchnął, ale poszedł do kuchni i wyciągnął whisky, którą miał schowaną specjalnie dla Łukasza, bo on sam nie pił takiego alkoholu. Nie przepadał za nim.
Blondyn nalał bursztynowego płynu do szklanki.
- Podwójną - poprosił Łukasz. Daniel bez słowa dolał mu alkoholu i podał szklankę. Wyjął piwo z lodówki i usiadł na przeciwko swojego przyjaciela.
Łukasz wypił na raz cały alkohol, a Daniel patrzył zaskoczony. Yoshi położył szatynowi głowę na udzie i patrzył na niego czekając aż ten go pogłaszcze.
Daniel sięgnął po butelkę i dolał Łukaszowi alkoholu, który chłopak znowu wypił na raz. Szatyn schował twarz w dłoniach i zaczął cicho opowiadać, co się stało. Daniel słuchał wszystkiego, co opowiadał mu Łukasz. Nie mógł w to uwierzyć. Nigdy nie spodziewałby się, że związek jego przyjaciela zakończy się właśnie w taki sposób.
Wawrzyniak płakał opowiadając to, jak wyglądała jego ostatnia rozmowa z jego partnerem. Daniel wstał i usiadł obok Łukasza, kładąc mu rękę na ramieniu.
- Nie będę cię tu nie wiadomo jak pocieszał, bo za długo się znamy, żebym gadał ci coś bez sensu - zaczął, a Łukasz uśmiechnął się delikatnie, słysząc to. - Moje słowa, że wszystko będzie dobrze, nic nie dadzą, bo i tak będziesz miał to gdzieś - przesunął dłoń na kark Łukasza i patrzył mu prosto w oczy. - Mogę cię tylko zapewnić, że ja będę zawsze. Jestem przy tobie od lat i widziałem, jak podnosiłeś się z większych dołków niż kolejna afera z Markiem - zauważył, a Łukasz powtórzył jego gest i także położył prawą dłoń na karku przyjaciela. - Miłość przychodzi i odchodzi, stary... Ale jeśli odeszła to znaczy, że nie była tą właściwą - Daniel oparł czoło o czoło Łukasza i uśmiechnął się lekko. - Jedyne co ci mogę powiedzieć to, że zawsze będziesz mógł na mnie liczyć, że zawsze będę cię wspierał... I że cię nie opuszczę.
- Prawie jakbyś mi ślubował - zaśmiał się lekko szatyn, a Daniel mi zawtórował.
- W pewnym sensie tak jest.
I tak było. Kiedyś obiecali sobie, że nieważne, co się wydarzy, oni zawsze będą się przyjaźnić. Zawsze będą przy sobie. Że nigdy się nie zostawią
W końcu twój przyjaciel to twoja bratnia dusza.

CZYTASZ
And that I won't leave you
FanfictionŁukasz i Daniel przyjaźnią się od lat. Znają się na wylot i ufają sobie niemal bezgranicznie, bo wiedzą, że drugi nie zrobi celowo nic, aby zranić przyjaciela. Wiedzą, że mogą na sobie zawsze polegać, i że jeden odda za drugiego życie. Że są i już z...