2

172 16 23
                                    

1.09.2020 U.S.A., Waszyngton

- No nieźle- stwierdził Gilbert rozglądając się po lotnisku.

- Zachwycać się będziesz później,- zwrócił mu uwagę Niemcy łapiąc za rączkę swojej walizki.- Teraz chodź, gdzieś niedaleko ma być nasze auto.

Prusy również wziął swoją walizkę i ruszył za bratem. Wyszli już z lotniska i rozglądali się za samochodem, który miał ich zawieźć do akademii. Nie czekali zbyt długo, ponieważ chwilę później podjechała czarna limuzyna i zatrzymała się przy nich.

- Chyba lubią wydawać pieniądze...- stwierdził białowłosy przyglądając się z zafascynowaniem pojazdowi.

Z limuzyny wyszedł elegancko ubrany szofer, który przywitał się po angielsku i podszedł otworzyć bagażnik aby wsadzić tam walizki, jednak bracia zrobili to sami, po czym weszli do auta tak jak ich kierowca.

Przez całą drogę albinos z zafascynowaniem oglądał cały pojazd od wewnątrz, zawsze interesował się motoryzacją, oraz widoki Waszyngtonu za oknem. Ludwik jednak jedynie siedział spokojnie w miejscu rozmyślając nad ich przyszłym roku oraz czasami spoglądając na swojego brata, niedowierzając że to on go wychował.

Jego myśli przerwało zatrzymujące się auto oraz szofer informujący że są na miejscu. Ludwik i Gilbert wysiedli z auta i zabrali walizki, a gdy się obrócili, ujrzeli ogromną placówkę.

- Wow...- westchnął wciąż zachwycony Gilbert. Ludwik też był w niezłym szoku widząc budynek.

Akademia była bardzo wysoka i szeroka. Zrobiona w nowoczesnym stylu z samym logiem szkoły nad wielkimi drzwiami przy których stały obszerne schody oraz szeroki chodnik z kostki brukowej obok którego rosły drzewa i kwiaty.

Gilbert szybko chwycił rączkę swojej walizki i pospiesznym krokiem ruszył w stronę akademii, wciąż się rozglądając z niedowierzaniem. Wkrótce Ludwik również wziął swoją walizkę i ruszył za bratem.

Albinos wydawał się nawet nie mieć problemu z wciągnięciem swojego bagażu po schodach, a przy drzwiach po prostu go zostawił i poszedł szukać pewnych dwóch osób.

W końcu je zobaczył, stali obok siebie rozmawiając tyłem do niego. Idealna okazja, której nie można zmarnować...

Wziął wielki rozpęd i zaczął biec w ich stronę, a przy samym końcu skoczył między nich jednocześnie zawieszając rękę na szyi jednego a drugą na szyi drugiego, ciągnąc ich razem ze sobą na bliskie spotkanie z podłogą.

Praktycznie wszyscy na korytarzu zwrócili uwagę gdy trójka przyjaciół wraz z głośnym hukiem oraz paroma przekleństwami w różnych językach wylądowała obolała na ziemi.

- Putain!- wysyczał jeden z nich siadając na podłodze jednocześnie trzymając się za głowę w miejscu gdzie uderzył o ziemię. W końcu odwrócił się i zobaczył również siedzącego albinosa.

- Gilbert?- zapytał zdziwiony widokiem przyjaciela.

- Siema Frans.- powiedział białowłosy i przytulił się z blondynem w tak zwanym "męskim uścisku".

- Jezu Gil, lata cię nie widziałem!
- Żeby tylko lata.

- Hola Gil!- odezwał się głos z podłogi.

- Toni!- odpowiedział z radością Prusak, widząc swojego hiszpańskiego przyjaciela który wciąż leżał na podłodze i zacisnęli przyjacielsko dłonie na przywitanie.

W tym czasie francuz już wstał a po chwili Prusy też to zrobił.

- Stary, pomóc ci?- zapytał Gilbert widząc że Antonio dalej jest na podłodze.

Akademia WorldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz