8

111 9 120
                                    

Przerwa obiadowa jest najdłuższą podczas dnia. Nawet po zjedzonym posiłku zostaje jeszcze dużo czasu na odpoczynek przed ostatnimi lekcjami. Nacje wtedy mogą chodzić gdzie chcą, byle by tylko się nie spóźnili na lekcję. Z racji że rok szkoły dopiero co się zaczął, uczniowie nie poznali jeszcze całej akademii, to normalne było widzieć grupy uczniów chodzących lub rozmieszczonych po całym budynku. W centrum akademii było małe patio, otoczone wysokimi ścianami i oknami budynku. Na jego środku stała piękna biała, wysoka fontanna, do której prowadziły cztery dróżki do dużych, podwójnych drzwi z każdej z czterech ścian, których nie zamykano w ciągu dnia, a jedynie w nocy lub podczas złej pogody. Na podwórku znajdowały się też ławki i drzewa, oraz zielona trawa na której w lato rosły kwiaty. Na tym podwórku postanowiło zostać trochę uczniów.

Wśród nich na brzegu fontanny siedziała Wy, próbując coś rysować w swoim szkicowniku. Jednak znów w złości zamalowała całą kartkę, po czym szybko ją wyrwała i zgniotła. Nie potrafiła się skupić na niczym.

Przebywał tam też Sealandia, trzymając w dłoniach piłkę do piłki nożnej. Podekscytowany podbiegał do swoich rówieśników namawiając ich do zagrania z nim. Większość udało mu się przekonać.

Zauważył też dziewczynę z kręconym kucykiem, do której podbiegł szczęśliwy.

- Wy! - krzyknął do niej. Ta spojrzała na niego zmęczona i zła.

- Co chcesz?- zapytała.

- Zagrasz z nami w nogę? -zapytał blondyn odbijając piłkę. - Dostałem przedwczoraj piłkę na urodziny od rodziców.

- Nie, dzięki. - odpowiedziała podpierając głowę na łokciach.

- Co? Czemu? - zasmucił się chłopak.

- Nie mam nastroju do grania. - odpowiedziała chłodno. Blondyn podszedł bliżej.

- Co się stało? - zapytał zatroskany. Dziewczyna tylko westchnęła ciężko.

- Mi możesz powiedzieć. - nalegał. Dziewczyna znów się zezłościła.

- No bo... - zaczęła cicho, po czym zamilkła na chwilę.

- Tak...? - dopytywał. Wtedy wściekła dziewczynka wyprostowała się i spojrzała na blondyna protensjonalnie.

- No bo Oz wylądował wczoraj w szpitalu, nawet nie wiem czemu, nikt nie wie dlaczego, ale pewnie znowu zrobił coś głupiego i sobie coś zrobił jak idiota i teraz nie wiem co się z nim dzieje, jak się czuje, czy wszystko dobrze, nie mogłam przez niego spać. Kiedyś naprawdę zrobi sobie jakąś straszną krzywdę.- powiedziała bardzo szybko, przez co Sealand ledwo co ją zrozumiał.

- Czyli się o niego martwisz? - zapytał.

- To nie tak że się o niego martwię czy coś, nie obchodzi mnie to, ale po prostu uważam że powinien lepiej o siebie dbać, bo naprawdę zrobi sobie krzywdę. - tłumaczyła się.

- Ta... - blondyn udawał że jej wieży. - To może uda ci się odciągnąć myśli od tego grą z nami? Chociaż jedną? - nalegał.

Dziewczyna prychnęła przewracając oczami.

- No dobra... - odpowiedziała, mając nadzieję że rzeczywiście odciągnie to jej myśli.

Poszli razem na jeden z kawałków trawnika z innymi rówieśnikami. Wzięli cztery patyki i wbili je w ziemię jako linie bramki. Podzielili się na dwie drużyny, ustalili bramkarzy i zaczęli grę.

Dziewczyna chociaż w sportach była dobra, to nie mogła się zupełnie na niczym skupić, przez co gra jej dobrze nie szła. Wciąż do myśli wracał jej Oz i to że od wczorajszego popołudnia nie widziała Kaelina, a Hutt River wydawał się jej nie zauważać. Skoro byli rodziną to dlaczego nigdy o niczym nie mogła wiedzieć? Dlatego że była "za mała"? Dlatego że powstała tylko dlatego że się sprzeciwiła? Dlatego że jest tak nowa? Wkurzało ją to wszystko, cała jej rodzina traktowała ją zawsze nie tak, zawsze inaczej, albo ich nie obchodziła, albo się nad nią użalali. Była jedyną dziewczyną tam i jedynym dzieckiem. Całe życie siedziała na wyspie gdzie czuła się jakby nie miała nikogo oprócz masy dzikich zwierząt Australijczyka który bije się z kangurami i siłuje z krokodylami, Nowozelandczyka który ma tyle owiec, że sam przypomina baranka, w dodatku  mieszka na wyspie obok, oraz niesamowicie wkurzającego, zarozumiałego i zadufanego w sobie brata- Hutt River. Jak już coś mieli robić jako normalna rodzina, to zqwsze było to skok na bangue, jakiś boks, kłady lub inne niebezpieczne, ekstremalne lub bardo emocjonując. Chciała raz pójść z nimi do kina.

Akademia WorldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz