ROZDZIAŁ 5

625 22 0
                                    

"Piszesz do mnie codziennie dobranoc, a jedyna dobra-noc to ta, gdy jestem z Tobą.."~ Nieznany Carlo

Obserwowałam uważnie Salvatore, chcąc widzieć każdą jego reakcję. Nie zdziwiło mnie to, gdy zaśmiał się głośno, rozbawiony tym wszystkim. Sama też bym tak zareagowała. Niestety to nie były żarty. Nie pokazywałam po sobie niczego. Cierpliwie czekałam aż przestanie się śmiać i pozwoli mi mówić.

-Pierdolisz. Proszę cię, ślub? To sobie tam wymyśliliście? -zaśmiał się, poprawiając swoje włosy a ja przewróciłam oczami.

-Ślub to ostateczna i najlepsza opcja. Łącząc nasze dwa rody dajemy jasno do zrozumienia reszcie, że jesteśmy gotowi do walki. Połączą się z nami wszystkie rodziny. Nikt nie będzie mógł zrezygnować. Dobrze wiesz, jak dla mnie Sycylia jest ważna. Pamiętaj, że to też Twój kraj. Też masz go bronić -powiedziałam siadając na leżaku tak aby widzieć go odpowiednio. -Nie podoba mi się ślub z kimś kogo nie kocham i z kimś kto mi się nie podoba. Jednak w naszym świecie często zdarzają się śluby bez miłości. Dla interesu, jako sprawa honoru, lub oboje byli przypisani do siebie od urodzenia. Nie chce tego ślubu ale muszę obronić swoich ludzi. Tych wszystkich niewinnych. A ty musisz zjednoczyć swoją rodzinę oraz swoich ludzi.

-Skąd ty to wszystko wiesz? -zabrał mi paczkę fajek i sam zapalił.

-O twoich problemach? To nie problem. Znam wszystkich swoich ludzi i wszystko co z nimi związane -odparłam spokojnie wypuszczając powoli dym ustami. -Wiem, że twoja matka obwinia cię o wszystko i odsunęła się od ciebie, zabierając ze sobą twoje młodsze siostry. Już same zaręczyny ze mną pomogą ci odzyskać chociażby siostry.

-Wiem. Ale.. Nie żartowałaś z tym, że Iwanowicz wraca? Przecież mówił, że nie będziemy musieli się go obawiać. Miał dość walki z Włochami bo wiedział, że nie ma szans. Co go tak nagle wzięło?

-Nie odpowiem ci na te pytania ponieważ nie wiem. Sama byłam w szoku. Naprawdę. Jednak musimy wygrać. Nie mogę pozwolić by ten stary chuj zdobył Sycylię i Włochy. A ty mi w tym pomożesz.

-Nie wiem czy chcę się zgodzić na ten ślub. To będzie dziwne -zaciągnął się fajką tak mocno, że w sekundę połowę fajki nie było.

-To tylko formalność. Bierzemy ślub, pokazujemy się razem by pokazać wszystkim, że jesteśmy szczęśliwi a tak naprawdę będziesz mógł sobie sprowadzić dziwki a ja dziwki w wersji męskiej -wzruszyłam ramionami kładąc się ponownie na leżaku i spojrzałam zaskoczona na twarz Salvatore która pojawiła się nagle nad moją.

-Jeśli dojdzie do ślubu, to na pewno ani ja ani ty nie będziemy spotkać się z dziwkami. Byliśmy uczeni tego, że jeśli nadejdzie okazja do ślubu, trzeba rzucić to co robiliśmy wcześniej, prawda?

-Ta, coś pamiętam. Ale mamy 2020 rok. Mamy prawo robić to co chcemy -powiedziałam szczerze zamykając oczy. Skąd u niego nagle taka pamięć? Kiedyś rodzice żartowali, że powinniśmy wziąć ślub bo idealnie do siebie pasujemy, jednak to było tak dawno. Wtedy jeszcze żył tata i ten świat jednak był jakiś znośny. A teraz? Ślub z przymusu by połączyć wszystkich ludzi i by zabić kolejną armię. Czy się uda? Tego też nikt nie wiedział. Niby wierzyłam w to, że wygramy, ale nikt nie wie jak wygląda przyszłość. Ktoś może mnie zabić nawet za godzinę. I wtedy każdy będzie o wiele szczęśliwszy. Chciałam jeszcze coś powiedzieć, gdy do ogrodu wszedł Alberto. Wtedy przypomniałam sobie co zrobił i co miałam zrobić ja. Koniec z bycia uroczą dziewczynką.

-Alberto. Miło cię znowu zobaczyć -uśmiechnęłam się sztucznie podchodząc do niego. Milczał patrząc na mnie blady i wystraszony. -O co chodzi? Boisz się? Jak to.. Przecież z taką radością mnie obmacywać. I z tego co wiem, miałeś sprawdzić czy jestem uzbrojona. Jednak bardziej zależało ci na sprawdzeniu czegoś innego. Więc nawet nie wyłapałeś tego, że miałam pod piersią nożyk którym mogłam zabić Salvatore -dodałam patrząc ciągle w jego oczy. Próbował coś powiedzieć i ciągle patrzył na Salvatore, jednak teraz nawet mój przyszły mąż nie miał nic do gadania.

Pozwolenie na MiłośćWhere stories live. Discover now