I Wish

556 62 6
                                    

Why can't you look at me like that
I wish it was me
That you call later on
Cause you wanna say good night

Słowa: 3300

Trudno utrzymać sekret. Czasem to boleśniejsze niż można sobie wyobrazić. Harry miał swój własny, głęboko skrywany, nie odważył się nikomu o nim powiedzieć. Trwał w tym sam, starając się przechodzić do codzienności. Czasami tylko popłakiwał w poduszkę i tak bardzo pragnął tego, o czym myślał, czyniąc swój sekret drżącym życzeniem.

Jak w każdy poniedziałek po szkole czekał przed budynkiem na swoich przyjaciół. Najczęściej przychodził pierwszy, gdyż reszta to ogromni spóźnialscy. W paczce było ich pięciu, znali się od podstawówki. Niall, Irlandczyk, farbowany blondyn, ten wesoły i radosny, przyciągał do siebie każdego. Liam, postawny szatyn, zawsze wszystkich pilnował i opiekował się każdym. Zayn, mulat z kruczymi włosami, był tym tajemniczym artystą, ale często wykręcał innym kawały. Louis, najstarszy z nich i równocześnie najmniejszy ze wszystkich. Nadrabiał za to charyzmą, sarkazmem i psotami. Mimo ciętego języka, wszyscy go kochali. Uwielbiał piłkę nożną. No i ostatni to Harry. Najmłodszy, przez co czasami czuł się traktowany jak dziecko, a szczególnie ze strony Louisa. Fan wszystkiego, co kolorowe, miły i dobroduszny dla każdego.
Pięć różnych charakterów, które wzajemnie się uzupełniają, często tworząc mieszankę wybuchową. Przez te osiem wspólnych lat wiele się wydarzyło i nie obyło się bez kłótni czy cichych dni. Harry był szczególnie zadowolony jak w pierwszej liceum w ich paczce powstała para. Liam, zaskakując wszystkich, wyznał kiedyś w przypływie emocji, że podoba mu się Zayn, a mulat był tego światkiem. Okazało się, że on odwzajemnia uczucia i od około dwóch lat żyją w szczęśliwym związku, co nie wpłynęło negatywnie na całą grupę. No może tylko czasami reszta musi znosić ich dosadne okazywanie uczuć.
Harry cieszył się ich szczęściem, a to tylko podsyciło w nim nadzieję, że może...

Na parkingu jako pierwszy z pozostałych pojawił się Niall. Jak zawsze coś wcinał

— Siemka, Harry.
Młodszy przywitał się z nim skinieniem głowy, wypatrując reszty.
— Ziam zaraz przyjdzie, a Lou grzebał się przy szafkach— Niall odpowiedział mu na niewypowiedziane pytanie. Harry znów przytaknął i zaczął rozmowę.
— Jak tam na lekcjach?
— Jakoś przeleciało, choć chemia to jak dla mnie mogłaby nie istnieć.— Blondyn od zawsze wprost nie znosił tego przedmiotu.
Harry chciał coś powiedzieć, ale przerwało mu nadejście pozostałej trójki.
— No jesteśmy!— wykrzyknął głośno Louis, jakby tamci nie stali metr przed nim.
— Nareszcie, Tommo!— Niall skoczył swoją kanapkę i ruszyli spod szkoły.
— My musieliśmy coś jeszcze załatwić...— wtrącił Liam.
— Nie kończ, oszczędź nam tych szczegółów— najstarszy przewrócił oczami— Wszyscy dobrze wiemy, gdzie ty i Zayn byliście przez ostanie dwadzieścia minut i co tam robiliście. Nie musimy tego słuchać!
— Ale my nie... my byliśmy załatwiać...— tłumaczył się Zayn.
— Skończ. Lepiej mówcie, co teraz robimy. Jakieś plany? Skoczymy nad rzekę?
— Um... ja przecież jak zawsze daję korepetycje Lottie— wtrącił się, milczący dotąd, Harry. Mimo iż był młodszy od siostry Louisa, miał ogromną wiedzę z literatury i pomagał jej z tym przedmiotem.
— No tak, zapomniałem, że nasz mały kujonek w każdy poniedziałek ratuje moją siostrę do oblania roku. No cóż, to odpadasz w takim razie. A reszta?— Louis wyszedł krok przed wszystkich i lustrował chłopaków, idąc tyłem.
— My z Zaynem idziemy do mnie. Mamy wole popołudnie...
— Nie kończ! Niall, powiedz, że ty chociaż masz czas— szatyn zrobił przesadnie błagalną minę.
— Stary, mam jutro test z chemii, muszę wkuwać— jęknął zrozpaczony Niall.
— Żartujesz sobie ze mnie? Olewasz kumpli dla chemii?— Louis wyglądał na dogłębnie wstrząśniętego.
— Jak tego nie zdam, będę powtarzał klasę, a rodzice mnie zabiją! To nie jest olewanie... to wyższa konieczność! A poza tym nie sam umiesz chemii, bo mógłbyś mi pomóc i spędzilibyśmy razem czas— krzyknął z wyrzutem.
— Czy ty mnie na randkę zapraszasz?— Louis znów teatralnie okazał szok.
— Chyba śnisz. Sto razy wolę te głupie pierwiastki niż ciebie.
— I bardzo dobrze, bo to najgorszy pomysł na randkę.

LARRY |muzyczne shoty|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz