Moments

485 35 7
                                    

You know I'll be
Your life, your voice your reason to be
My love, my heart
Is breathing for this
Moment in time
I'll find the words to say
Before you leave me today

Słowa: 3500

„Toksyczny...
To słowo odbijało się w ścianach mojego umysłu od bardzo dawna. W zasadzie odkąd pamiętam. A to tylko jedno z wielu, które tam zamieszkało.
Większość mojego młodego życia była wymieszana miedzy kłamstwem a pozornością normalności.
Słuchanie o sobie najgorszych rzeczy, powoduje, że zaczynasz w to wierzyć, bez względu na prawdę. Nie patrzysz już na siebie, nie robisz tego, co czujesz, tylko nieświadomie zachowujesz się, jaki oni mówią. To boli, ale z czasem mija, zatapiając cię w nicości i bezwładności uczuć.

Ja właśnie tak miałem. W mojej pierwszej szkole z początku starałem się bawić, śmiać i być radosnym jak inny. Jeszcze nie rozumiałem, co od zawsze działo się w moim otoczeniu. Po kilku latach zacząłem wpadać w większe problemy. Prowokowałem kłótnie, bójki, gdyż nie umiałem inaczej. To była rzeczywistość, jaką znałem. Krzywdziłem świadomie i nieświadomie, Teraz wstydzę się za tamtego siebie.

Zostałem zmuszony do zmiany szkoły. Nawet cieszyłem się, że odmienię towarzystwo. Byłem starszy i postanowiłem jakoś nad sobą zapanować. I rzeczywiście, od pierwszych dni w tamtym miejscu starałem się być grzecznym, pomocnym i ogólnie spokojnym chłopakiem. To zmieniło się w momencie, gdy zrozumiałem, że jestem gejem. W tym czasie przeszedłem kolejny burzliwy okres, włączając w to używki. Nie stroniłem od alkoholu i fajek. Zrozumienie i zaakceptowanie siebie w kontekście orientacji zajęło mi całą ostatnią klasę. Nie liczyłem na żadną pomoc, gdyż nie mogłem powiedzieć, że mam jakiegoś bliskiego znajomego, bo nigdy nie dopuszczałem nikogo do siebie. Od zawsze byłem obarczany tym, że zniszczyłem komuś życie, przez samo pojawienie się, więc nie chciałem ranić kolejnych. Ale z ogromną satysfakcją niszczyłem siebie. Przecież i tak byłem niczym.

Ledwo skończyłem tę drugą szkołę, dostając się do byle jakiej szkoły średniej. Nawet dobrze mi się tam żyło. Ze wszystkich stron mówiono nam, że musimy wybrać naszą przyszłą drogę, studia, pracę i plan na życie. Ja nie miałem niczego.
W tamtych miesiącach zrozumiałem, że nie jestem za wszystkich odpowiedzialny i zdystansowałem się do pewnych spraw. Oczywiście, nie odpuściłem ich do końca, ale postanowiłem zawalczyć również o siebie. Zdałem się na wyrok losu.

Karierą, jaką sobie wybrałem, a w zasadzie wymarzyłem, okazała się... szkoła aktorska.

Długo nad tym myślałem. Nie cierpiałem żyć swoim życiem, dlatego uznałem, że moim zbawieniem będzie tworzenie innych, równoległych rzeczywistości, dających mi tchnienie i siłę na moje własne.
Problem z w tym, że nie miałem kompetnie żadnego doświadczenia. Jedyne, co posiadłem to... zdolność przystosowywanie się do każdych warunków życia oraz dość dobrze kłamałem i udawałem. Uznałem, że na początek to wystarczy. Znalezienie miejsca dla siebie nie jest łatwym zadaniem.
Zaklimatyzowałem się w grupie młodych ludzi, którzy ze swojej inicjatywy robili wszytko, o czym marzyli. Były to zajęcia Pana Cordena, jego kółko teatralne. Cała nasza piętnastka miała za zadnie tworzyć scenariusz sztuki, kostiumy, scenografię, opracować rolę i pozyskiwać fundusze na to wszystko.
Pierwszy raz od dawna poczułem, że żyję. Stałem się potrzebny, byłem filarem czegoś większego.

Pozbycie się cieni z przeszłości jest żmudne, a czasem niewykonalne. Przez ten cały czas miałem w umyśle poczucie, czy aby ja im pomagam, czy przypadkiem niczego nie niszczę. Nieraz zapewniali mnie, że wszystko jest dobrze, ale ja miałem w głowie coś innego, wdrukowanego, wyrytego tam na wieczność. Tak mi się przynajmniej wydawało.

LARRY |muzyczne shoty|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz