If you're pretending from the start like this,
With a tight grip, then my kiss
Can mend your broken heart
I might miss everything you said to me
And I can lend you broken parts
That might fit like this
And I will give you all my heart
So we can start it all over again?
*
So we can start it all over again?Z dedykacją dla wszystkich, którzy czekali/ wierzyli, że shoty jeszcze powrócą😂😘😘
special dedication: AliLou_ teraz twoja kolej!😎Słowa: 4400
Szatyn otworzył kolejne piwo, niemalże zgniatając puszkę. Nie przejął się pianą, która spływała po jego palcach, skapując na dywan.
Jego niebieskie oczy utkwione były w jednym punkcie, a mianowicie w zielonym listku aloesu, który rósł w doniczce na parapecie. Dla ścisłości, nie on był pomysłodawcą kupna rośliny.
Głuchą ciszę w dusznym mieszkaniu przerwał głośny dzwonek telefonu. W pierwszej chwili chłopak nawet nie zorientował się o przychodzącym połączeniu, ale, gdy tylko ocknął się, odłożył napoczętą puszkę, by chwycić telefon.
— Tak?— wychrypiał, nie przejmując się mokrymi od piany palcami, którymi trzymał urządzenie.
— Już dojeżdżamy pod twoje mieszkanie. Mamy pizzę!— irlandzki akcent Nialla ostro wybrzmiewał na tle ciszy w pomieszczeniu.
— Otwarte— szatyn rozłączył się natychmiast po swojej odpowiedzi. Odrzucił urządzenie na fotel, obserwując jak telefon gwałtownie odbija się od oparcia i szczęśliwie ląduje na jednej z kolorowych poduszek.
Jego suche już palce, ale dalej lepkie, odnalazły zimną puszkę. Dwa kolejne łyki pomogły mu wyrównać oddech, a jego spojrzenie ponownie spoczęło na zielonym listku.Osiem minuty po ostrzegawczym telefonie drzwi do mieszkania gwałtownie się otworzyły, wpuszczając silny podmuch i świeże powietrze oraz dwójkę roześmianych chłopaków. Jeden z nich, blondyn, niósł trzy kartony pizzy i zgrzewkę piwa. Liam, drugi przybyły, zamknął od środka drzwi, przekręcając klucz, wystający z zamka.
— Jesteśmy, kochani!— krzyknął Niall w głąb mieszkania, wchodząc do kuchni. Prawdą było, że spędzali tutaj wiele czasu, perfekcyjnie znając te pomieszczenia. Bez żadnego skrępowania sięgnął po talerze i sztućce.
— W salonie— wspominany szatyn odpowiedział im, by kierowali się jego głosem.
— Hej, Tommo— pierwszy do pomieszczenia wszedł Liam, trzymając w ręku jakieś papiery, a jego bystry wzrok uważnie skanował zapisany na nich tekst.— Przepraszam, że przychodzę jeszcze z pracą—wskazał pochopnie na dokumenty— ale mieliśmy dziś urwanie głowy.Louis przytaknął niemo, nawet nie patrząc w jego stronę, ale brunet nie był jeszcze zbytnio na nim skupiony.
— Harry, gdzie, do cholery, przełożyliście przyprawy? Nie mogę znaleść!— wzburzony Nialla odbił się od ścian, ale nie zyskał odpowiedzi.— Harry!
— Harry'ego jeszcze nie ma!— krzyknął Liam, podnosząc głowę z papierów.— Sam poszukaj, a nie się tutaj...— urwał, patrząc na Louisa. A dokładniej na jego drżące palce i mocno zaciśniętą szczękę.— Louis?Szatyn przymknął oczy, biorąc trzy głębokie wdechy i jeden łyk piwa dla zajęcia czasu.
— Louis, popatrz na mnie— poprosił brunet, odkładając swoje papiery na podłogę.
Tomlinson przeklął cicho, ale odwrócił swoją głowę w stronę przyjaciela i popatrzył mu prosto w oczy. To, co w nich zobaczył, przeraziło Liama. Łzy i ból, ogromny ból. Chłopak, który zawsze chodził z przyklejonym uśmiechem, rozbawiał wszystkich, sypiąc żartami i wygłupami, teraz cierpiał.
I nie musiał nic mówić, Liam zrozumiał. Połączył stan przyjaciela z tą okropną pustką w mieszkaniu. Brak dźwięków gramofonu, stojącego na komodzie ani głębokiego głosu, który śpiewa z wokalistą. Było też inne wytłumaczenie, gdyż przecież mógł zostać dużej w pracy albo coś go zatrzymało.
— Harry nie przyjdzie.—To nie było pytanie. Louis zaprzeczył powolnym ruchem głowy.— Co się...
— Zerwaliśmy— szatyn brzmiał na wycieńczonego, a jego głos odwykł od mówienia.
Liam w duchu odetchnął, że nie chodziło o nieszczęśliwy wypadek, przeklinając się za takie ponure myśli. Wstał ze swojego miejsca, siadając obok chłopaka. Wyjął mu piwo z dłoni i objął, tuląc do siebie. Czuł, jak przyjaciel drży, ale nie skomentował tego, wiedząc, że to mogłoby pogorszyć sprawę.
CZYTASZ
LARRY |muzyczne shoty|
Fanfiction'This is not reality It's a romance So... take breath Enjoy it... It's for You' ~ Alan Rickman One shot LARRY oparte na piosenkach One Direction. AU: Trochę smutku, radości, łez i zabawy! Czasami na poważnie lub bez większego sensu! Louis Tomlins...