Live While We're Young

429 28 7
                                    

Let's go crazy, crazy, crazy
Till we see the sun
I know we only met
But let's pretend it's love
And never never never stop for anyone
Tonight let's get some
And live while we're young
Whoohoo, Whooho

Słowa:3500

Louis zdecydowanie nie był przeciwnikiem spontanicznych pomysłów. A najbardziej uwielbiał te, które pociągały za sobą adrenalinę i przygody. Dlatego teraz z nudów siedział w swoim pokoju i przeglądał portale społecznościowe. Wzdychał za każdym razem, gdy mijał zdjęcia znajomych, którzy się dobrze bawią. Jego największą rozrywką jest przeczytanie zadanej lektury na jutrzejsze zajęcia. Porywające życie...

Krzyknął, gdy usłyszał pukanie w okno. Był wieczór, przeraził się, kto może tam stać. Podszedł ostrożnie i przyświecił latarką w szybę. Prychnął i przewrócił oczami na widok najlepszego przyjaciela, robiącego do niego minę, które pewnie w jego mniemaniu miała być straszna.

Otworzył mu okno i wpuścił do środka.
— Czyś ty zwariował?— warknął na Zayna, który wgramolił się na parapet.— Wiesz, co to drzwi i dzwonek?
— Tak jest zabawniej!— drugi chłopak zeskoczył na podłogę i od razu rzucił się na łóżko przyjaciela. Louis westchnął ze zrezygnowaniem i zamknął okno.
— Czego tu chcesz?— zapytał, kładąc się obok.
— Co tam porabiasz?— Zapytał Zayn, pakując się pod ciepły kocyk.
— Serio, Zi? Idioto, mogłeś do mnie napisać, zadzwonić, nie musiałeś tu przyłazić— zirytował się.— Nic nie porabiam. Nudzę się i tyle.
— Dlatego właśnie jestem twoim wybawieniem!— Zayn wyszczerzył się dumnie i widząc sceptyczne spojrzenie, dodał.— Wiem, że ubóstwiasz moje towarzystwo, ale dziś nie o to chodzi. Wpadłem na genialny pomysł.
— Ta... jaki?— zaśmiał się, wątpiąc w słowa przyjaciela.
— Pojedziemy pod namioty w weekend!— krzyknął, zachwycony.
Louis popatrzył na niego chwilę.
— No, co?— oburzył się.
— Wiesz, to nie jest taki zły pomysł...— szatyn odpowiedział powoli.
—Widzisz? Ja mam zawsze genialne pomysły. Teraz tylko ty znajdziesz nam miejsce, zorganizujesz namiot i wszystko ogarniesz.
— Jak zwykle wszystko na mojej głowę— zaśmiał się Louis.
— Moja nie jest przystosowana do takich przyziemnych spraw.— Zayn przeciągnął się.

Louis tylko coś cicho warknął i chwycił swojego tablet, by zorganizować plan wyjazdu. Widział, że niestety naprawdę nikt za niego tego nie zrobi.

Po godzinie miał spisane wszystkie potrzebne informacje. Adres pola namiotowego, wybrał takie przy jeziorku, by mieć więcej atrakcji. Postanowił, że pożyczy namiot od ojczyma.
Czeka ich świetna zabawa!

— Za dwa dni jedziemy na przygodę życia!— krzyknął w stronę Zayn, ale odpowiedziało mu ciche pochrapywanie.— Jasne, na ciebie zawsze można liczyć...

*
Wprowadzili swój plan w życie w piątek po szkole. Louis chciał odpuścić sobie zajęcia w ten dzień, ale liczba jego nieobecności mu na to nie pozwoliła. Siedział cały dzień w szkolnej ławce i odliczał godziny do końca.
Po szkole wpakowali się do samochodu Louisa i ruszyli. Czekało ich około trzy godziny drogi do zaplanowanego miejsca.

*
   —W lewo czy w prawo? Zayn!— Louis czekał, aż przyjaciel go poprowadzi, patrząc na GPS.
   —Co?— mulat oderwał się od swojego telefonu.
   — Idioto! Miałeś mi pomagać!
   — Przecież ty sobie świetnie radzisz sam!
Louis zacisnął dłonie na kierownicy.
   — Mam najgorszego przyjaciela na świecie!— krzyknął, gwałtownie skręcając w lewo.
   —Przynajmniej go masz!
*
   — Głodny jestem...— marudził Zayn.
   — Daj mi spokój! Przez ciebie jechaliśmy jakimś wypierdami i straciliśmy godzinę drogi! Nie zatrzymam się!— Louis był zły.
   — Louuuuuu...!— jęczał chłopak.— Proszę! Ja umieram z głodu!
   — Jeszcze słowo...!— zahamował gwałtownie, bo wyskoczyło im czerwone światło.
*
   — Lou...?— zaczął delikatnie Zayn.
   — Co znowu?— warknął przez zęby szatyn.
   — Muszę do kibelka— wyszczerzył się.
   — Przed chwilą ruszyliśmy z McDonalda's, gdzie przesiedzieliśmy jakąś godzinę, bo pan genialny musiał się najeść. Nie mogłeś wtedy iść?!— Louis nie wierzył w głupotę przyjaciela.
   — Wtedy mi się nie chciało— oburzył się Zayn.— Muszę teraz!
   — Gorzej niż z dzieckiem!
*
   — Jesteśmy! Nareszcie koniec tej męki!— Louis zatrzymał samochód i wyskoczył na zewnątrz, by zaczerpnąć świeżego powietrza. Przed nimi rozciągało się piękne jezioro.— Pięknie tu!
   — Lou? Louis... jakby...— Zayn oparł się o maskę samochodu, trzymając telefon w dłoni.— Jakby jesteśmy ze złej strony jeziora. Pole namiotowe jest po drugiej.
    — My...— szatyn odwróci się w stronę przyjaciela i mimo lekkiego mroku, zgromił go wzrokiem.— My co??
*
   —Nigdy, powtarzam nigdy, nie wsiądę z tobą do samochodu!— obiecał Louis, kiedy wjechali przez bramę pola namiotowego i zatrzymali się w wybranym miejscu.
   — No chyba ja z tobą. Prowadzisz koszmarnie...— Zayn wyszedł z samochodu i zapalił papierosa.
    — Wielki pan diva, Zayn!— Louis otworzył bagażnik, by wyciągnąć ich ekwipunek.— Może być mi pomógł, co?
   — Świetnie sobie radzisz!— usłyszał w odpowiedzi.

LARRY |muzyczne shoty|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz