XII

13 1 0
                                    

Siedział i rozmyślał, postanowiłam mu nie przeszkadzać. Wzięłam się za zapisywanie moich dotychczasowych snów o ojcu. Co chwilę spoglądałam na niego, kilka razy widziałam jak on też na mnie spogląda ale szybko odwraca wzrok. Gwałtownie odwrócił się, szukał czegoś wzrokiem w przestrzeni, "widzę cię" powiedział sam do siebie i nagle wybiegł.
**
Biegłem za Nizo. Te małe szpiegowskie urządzenia były stosowane tylko przez nas, ktoś mnie śledził. Te urządzenia są szybkie miałem mało czasu aby go złapać, za nim wydostanie się z domu. Gdy to zrobi wróci do właściciela, a on zobaczy Sarę. Byłem tuż przed drzwiami wyjściowymi i mało brakowało abym go złapał, ale w tym momencie ktoś otworzył drzwi i Nizo wydostał się na zewnątrz, to był mój ojciec. Spojrzał się na mnie jak na szaleńca, przez chwilę spoglądaliśmy na sobie, następnie odszedł bez żadnego słowa. Byłem ciekawy, kto mnie śledził i co zrobi z informacją o przybywaniu Sary w moim domu. Miałem podejrzenie co do tego. Wróciłem do Zindron w pośpiechu, licząc na to, że zobaczę jak ktoś ściąga materiały zdobyte przez Nizo. Nikogo tam nie zostałem, Buźki musiał być wypuszczony z innego miejsca, abym szybko nie dotarł do właściciela. Wróciłem do Sary, to co zobaczyłem zaskoczyło mnie, na ścianach były widoczne rysunki holograficzne i napisy w prymitywnym języku. Domyśliłem się, że to jej język, nie wiedziałem jak znalazła opcję z rysowaniem.

- Spójrz, to wszytko czego się dowiedziała m i pamiętam z snów.- powiedziała, zwracając moją uwagę na siebie.- Mój ojciec miał bzika na punkcie obcych cywilizacji, przez co kłócił się z moją matką. Miał rację, ale nawet ona nie chciała mu wierzyć. Powoli wspomniane do mnie wracają.

Niczego nie skomentowałem. Przejęliśmy jej planetę, a jej zależy tylko na rodzinie. Zająłem się badaniem jednego z Nizo, które znalazłem w Zindron. Nizo składał się z dwóch półkul, między którymi był silnik. Gdy Nizo był uruchomiony kula, dzieliła się na dwie półkule i silnik się ukazywał, gdy Nizo był w spoczynku, silnik schowany był w dwóch scalonych połówkach. Nizo, był na tyle mały, że mógł zmieścić się w szczelnie lub zostać nie zauważonym. Nie miał żadnych funkcji obronnych, oprócz wysuwających się kolców i funkcji samozniszczenia. Musiałem poznać Nizo, aby widzieć jak mocno jestem w dupie. Sądziłem, że tak małe urządzenia nie mają dużej pamięci nagrywania, jednak się myliłem, ich pamięć mogła nagrać ośmiogodzinne materiały. Gdy skończyłem zobaczyłem Sarę, leżącą na podłodze. Było już późno i pewnie nie umiała wysunąć kapsuły śpiącej. Podniosłem ją z podłogi, taka mała krucha istota. Kapsuła wysunęła się i włożyłem ją do niej, bez zamykania kapsuły. Było mi jej szkoda, mieszkańcy ziemi tak bardzo nie różnią się od nas, zakładają rodziny, kierują się rozumem. Jedyna różnica jest w wyglądzie i w zaawansowaniu technologicznym, może gdyby im dać naszej technologii to by nas szybko dogonili. Poprawiłem jej kosmyk włosów i zostawiłem ją samą.

*

Szłam korytarzami szpitalnymi, mijałam pacjentów szpitala. Wszyscy dziwnie się zachowywali, Kobieta, z długimi siwymi włosami o twarzy pełnej zmarszczek z lekko przygarbioną posturą, spojrzała mi w oczy i powiedziała: „Koniec nadchodzi". Jej oczy były przerażające, parę metrów za nią stał wysoki mężczyzna przy ścianie, uderzał rękami o nią, tak jakby były bezwładne, a siłę do uderzenia nadawał mu zamach z ramion. Mijałam także personel, chodzili oni od pokoju do pokoju, a czasem zabierali pacjentów na badania. Nagle jedna z pielęgniarek krzyknęła: „ Stefan znowu włożył sobie termometr rtęciowy do odbytu!". Wszyscy pobiegli do jednego pokoju, a ja a razem z nimi. Osoby najbliżej czujnie obserwowały poczynania mężczyzny, mężczyzna, przymierzał się, aby skoczyć tyłkiem na krzesło. Takie działanie mogło sprawić, że termometr z rtęcią pękł by w jego odbycie, a mężczyzna by zmarł. Wyszłam z pomieszczenia nie chcąc widzieć tej sceny, wychodząc usłyszałam jak cały personel jednym głosem krzyknął „Nie !". Szłam przed siebie, niekoniecznie wiedziałam gdzie, ale intuicja mnie prowadziła po labiryncie szpitalnym. Doszłam do drzwi na końcu kolejnego korytarza, uchyliłam drzwi i weszłam do środka. W łóżku zobaczyłam mężczyznę podłączonego do aparatury, śpiącego. Na przedniej ramie łóżka wisiała kartka „Marek Rewski". W tym momencie ktoś wszedł do pokoju.

- Co ty tutaj robisz? Nie możesz tu przebywać- Odrzekła kobieta w kilcie, o czarnych włosach spiętych w kok, ciągnąc mnie za ramię.

Gdy drzwi od pokoju się zamknęły za nami, sen się skończył, a ja obudziłam się. Pokój był pusty, rozejrzałam się i położyłam się w kapsule, patrząc się w sufit. W głowie miałam tylko imię i nazwisko z kartki „Marek Rewski", mój tata ma na imię Marek... czyżbym nazywała się Sara Rewska? Po co poszłam do szpitala dla obłąkanych i dlaczego mój ojciec leżał w tym łóżku.

W stronę światła [Zakończone!]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz