⋆ Rozdział 10.⋆

7 0 0
                                    

— Przepraszam, że tyle na mnie czekałaś... — powiedział z cichym pomrukiem, bo prośby o przebaczenie nieczęsto padały z jego ust i było mu zbyt głupio. Ale tłumaczył to sobie także tym, że nie chciał wystraszyć małego kocurka nagłym hałasem.

— Nic się nie stało. Potrenowałam chwilkę dłużej. — Uśmiechnęła się do niego, ale nie był pewien, czy ta "chwilka dłużej", a tak naprawdę aż kilka godzin, była dla niej rzeczywiście niczym wielkim. Czy może nie chciała okazać złości i braku szacunku do sunbae? Kwestia dobrego wnętrza, czy dobrze wpojonej kultury?

— Chciałbym ci to jakoś wynagrodzić. — stwierdził, przykucając obok niej, na co zwierzątko zrobiło kilka niezdarnych kroczków wstecz.

Yoongi miał okazję przyjrzeć się lepiej temu maluchowi. Wydawał się szarawy, choć mógł to być po prostu brud. Dzikie, zielone oczy pokazywały strach i niepewność, a widocznie wybijające się kości świadczyły o jego wygłodzeniu. Ktoś musiał go porzucić już jakiś czas temu, był w tak opłakanym stanie... Nieważne, jakim cudem przeżył, czy dlaczego ktoś go porzucił. Potrzebował on opieki i dużo czułości.

Min wyciągnął rękę w jego kierunku, bardzo powoli, a nosek zwierzątka zaczął się uroczo marszczyć, gdy zdecydował się wybadać jego zapach. Seyun uniosła kąciki ust jeszcze wyżej, kiedy jego mała główka otarła się o śródręcze chłopaka. Chcąc udzielić odpowiedzi, udała poważne zastanowienie, po czym zaśmiała się krótko.

— Może być spacer, chociaż chciałabym go jak najszybciej nakarmić. — odparła, zgarniając jeden z ciemnych kosmyków za ucho. Czy przechadzka nie była zbyt śmiałą propozycją? Na szczęście chyba nie, bo Suga odwzajemnił jej uśmiech i odpowiedział:

— Nie ma problemu, chodź.

Podniósł się, chociaż ta cały czas zerkała na niego, nie wiedząc, co ten ma dokładnie na myśli. Postanowiła nie zwlekać i wzięła delikatnie na ręce małego kocurka, po czym ruszyła za oddalającym się Yoongim. Zaraz znalazła się u jego boku, dopytując dokąd idą, ale dostawała mało znaczące odpowiedzi. Część trasy przeszli, a ciąg dalszy przejechali autobusem. Ostatecznie znaleźli się pod jednopiętrowym budynkiem, który okazał się jego domem. Jego oraz szóstki braci, którzy zapewne zrobili syf większy niż był i położyli się spać.

I tak jakby zgadł.

Już sam przedpokój był zagracony ich butami i rzuconymi po kątach torbami, za co od razu ją przeprosił. Gdyby zapowiedział gościa, możliwe, że trochę by ogarnęli mieszkanie, więc po części była w tym jego wina. Chociaż nie, bo przecież i bez okazji powinno się w miarę dbać o porządek.

Mijając w ciszy salon, dało się dostrzec brązową czuprynę na kanapie i przewieszoną przez jej oparcie nogę. Dwoje osobników musiało na niej po prostu mocno spać, bo na dźwięk kroków ich ciała ani drgnęły.

W kuchni Kim położyła mocno już zmęczonego kociaka na blacie, cały czas głaszcząc go po główce. W tym czasie Yoongi sięgnął po jakąś niezbyt wysoką miseczkę i, na wszelki wypadek, sprawdzając termin ważności mleka, po czym nalał go trochę do naczynia. Było zdecydowanie za zimne, więc na chwilkę wstawił je do mikrofali i dopiero gdy zadecydował, że temperatura cieczy jest odpowiednia, postawił ją przed czworonogiem.

Na początku zbliżył się do napoju niepewnie, ale gdy pierwszy raz zamoczył w nim języczek, chyba mu zasmakowało, bo zaczął go pić w ekspresowym tempie. Oboje się przyglądali temu z rozczuleniem.

Yoongi wskoczył na szafkę, wskazując dziewczynie, by i ona to zrobiła. W końcu innej opcji do siedzenia w tym pomieszczeniu nie było. Jedyna różnica była w ich sposobie siedzenia, on miał jedną z nóg podciągniętą na górę i opierał o nią ręce, natomiast jej kończyny swobodnie zwisały z ciemnobrązowego mebla.

Gdyby każdy Koreańczyk miał tak dobre serce, jak ona, na żadnej ulicy człowiek nie mijałby nigdy porzuconych zwierząt, czy biednych, zagubionych ludzi. Przynajmniej tak stwierdził w swoich myślach Min, gdy obserwował, jak jego gość nie spuszcza wzroku z przybłędy. Patrzyła na tego kotka z miłością, nawet jeśli wyglądał jak siedem nieszczęść.

— Może go umyjemy, gdy już skończy jeść? — zaproponował półszeptem. Nawet jeśli nie przejąłby się szczególnie pobudką chłopaków, wolał dać im odpocząć i mówić po prostu ciszej.

Wydawało się, że już śpi, chociaż po wypiciu mleka jego oczy zmieniły wyraz i wyglądał o niebo lepiej, miał prawo być wyczerpany. Tym razem to Yoon trzymał go nad białą umywalką w łazience, a osobno podtrzymywał jego lekko opadającą główkę, a Seyun, wcześniej nanosząc na dłonie mydło w płynie, zaczęła sunąć nimi po brudnej sierści. Dopiero po chwili, spod warstw jakiejś dziwnej mieszaniny zanieczyszczeń, zaczął wyłaniać się prawdziwy kolor umaszczenia kocurka. Był to odcień miodowy, ale tak bardzo jasny, że prawie równał się bieli na jego brzuszku.

— Ale ty śliczny! — powiedziała zadowolona. Naprawdę, był jeszcze bardziej urzekający. — Pozostaje jeszcze tylko nadać ci imię... Masz jakiś pomysł, oppa? — zwróciła się do starszego, który obecnie oglądał się ja jakimś ręcznikiem i gdy już miał materiał w ręce, wydał z siebie pomruk zamyślenia.

— Myeon? — zaproponował, spoglądając na dziewczynę. To imię znaczyło tyle, co bawełna, a to zawsze kojarzy się z czymś delikatnym. Nie miała więc powodu, by się nie zgodzić.

Jako, iż Suga dzielił pokój z Seokjinem, zachował niezwykłą ostrożność w uchylaniu drzwi, wejścia do środka, jak i odłożenia owiniętego ręcznikiem kotka na swoje łóżko. Miał nadzieję, że w te kilka minut, gdy pójdą na obiecany Seyun spacer, nic nie nabroi, tylko skorzysta z wygód i po prostu pójdzie spać.

Oprócz tego, wyjął z szafy koc, ponieważ pamiętał o śpiących na kanapie dzieciakach. Poprosił brunetkę o pomoc w ich przykryciu i wtedy dziewczyna zaczęła rozmyślać. Zawsze wyglądał groźnie, przez chłodne spojrzenie i małomówność. Na początku szczerze czuła nieprzyjemny dreszcz, gdy chociażby na nią spojrzał. Teraz, na przestrzeni tygodni, ciarki biegnące wzdłuż jej kręgosłupa, zmieniły się, były przyjemne. Yoongi okazał się naprawdę człowiekiem troskliwym i o dobrym sercu. Nawet, jeśli nigdy nie opowiadał jej o sobie, po prostu to czuła.

Przykucnęła, związując sznurówki, a z tych wszystkich zamyśleń wyrwał ją, opadający na jej plecy i ramiona ciężar, jakim okazała się kurtka, zapewne należąca do Mina. Chłopak tylko stwierdził, że zrobiło się pewnie chłodniej, ale nie patrzył na nią. Czyżby czuł zakłopotanie? Być może.

Przepuścił ją w drzwiach, a gdy Jungkook usłyszał ich zamknięcie, zabrał nogę z oparcia, kładąc ją na zmieniającym pozycję Jiminie. Park również nie spał, ale nie dał tego po sobie poznać. Słysząc tyle radości w jej głosie, gdy rozmawiała z jego hyungiem, czuł się potwornie. Zaczynał domyślać się, dlaczego była tak speszona, gdy próbował się do niej zbliżyć, a to sprawiało, że czuł cholernie ciężką gulę w gardle. Ale nie chciał rzucić w swoją stronę podejrzeń, kiedy przy nim był Jeon, który miał ze starszym bardzo dobry kontakt. Musiał to wytrzymać, uciszyć tę burzę, która tak nagle nawiedziła jego myśli... I serce.

Korekta: normal_psycho

𝐒𝐡𝐲 𝐃𝐫𝐞𝐚𝐦 || 𝐁𝐓𝐒Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz