12

88 12 4
                                    

DIO   P. O. V~

Złowrogi, a wręcz wkurwiony jak fanki bts gdy ktoś obrazi ich koreańczyków, Abacchio stał właśnie przed swoim pięknym meleksem. Jego super kolega, który dalej grał w pasjansa siedział z przodu tym samym czasem podglądając sobie co tam u konia z tyłu.
Dumny z siebie policeman stanął z uśmiechem przed szalonym koniarzem.
- No... Ktoś tu zaparkował w niewyznaczonym miejscu... Musimy  o d c h o l o w a ć pański pojazd. - Zaczął wrednie. - A no tak, jeszcze tutaj mandacik. -
Podał Włochowi karteczkę z czymś tam.
- Proszę dowód osobisty i kartkę pojazdu. Ma pan prawo jazdy na konia prawda? Jeżeli nie, to będę musiał to zgłosić.... -.
Tymczasem z okna postanawia wyskoczyć zmolestowany Ziarno.
Jego stara zdążyła już przebrać go w różowe ciuszki i związać liną, ale nie na tyle żeby nie mógł tego rozwiązać.
- Uwaga! Bede skakoł! - Krzyczy rzucając się z balkonu pierwszego piętra na trawnik pod oknem sąsiedzkiego monitoringu.
- Jestem hardkorem!

GYRO  P. O. V~

Japierdole... - rzuciłem zrezygnowany wiedząc, że nie mam przy sobie praktycznie nic. - ooo, bluzgi w stronę policjanta? -  powiedział z poczuciem wyższości męszczyzna, który zaczął wypisywać kolejny mandat. Usłyszawszy ostrzeżenie Giorno postanowiłem wykorzystać sytuację i szybkim ruchem pchnąłem policjanta wprost pod skaczącego blądyna. Nie spoglądając za siebie rzuciłem się w stronę pojazdu w którym znajdował się koń. Towarzysz białowłosego nawet się nie zorietował i grał w pasjansa, gdy ja w międzyczasie wyswabadzałem blanta. Za drzwiami uradowany zobaczyłem Blanta, wokół którego były rozłożone cytryny. Od razu zrzedła mi mina, albowiem od źrebaka Blant bał się cytryn. Zastanawiało mnie tylko to, skąd oni to wiedzieli. Mają moc podobną do mojej?

DIO  P. O. V~

W taki oto sposób, Abacchio Andre Tande przypierdolił w bande.
Dosłownie poleciał pod grupe starszych babć niczym kuka do kręgli, która zaraz potem została zmiażdżona przed baby girl Giorno.
To najbardziej cukrowa śmierć jakiej policjant mógł doświadczyć. I właściwe to nie umarł od uderzenia ale od poziomu cukru.
-KURWAA POLICJA! - Krzyknął blondyn zaraz po tym jak zobaczył radiowóz i  znajomego dzielnicowego leżącego na ziemi.
Zaraz po tym spojrzał na koniarę z blond włosami.
- GYRO! Gyro! Ratuj mnie! -
Krzycząc to Giovanna sam wskoczył na Blanciora i niewiedząc w sumie co robi spierdolił hen daleko.
Wracając z powrotem pod własną hacjęde aby zgłosić rozjebanie samochodu, mojego Marka Maruchy zobaczyłem tego delikwenta. Momentalnie się wkurwiłem i podwinąłem rękawy.
- No słuchaj kapeluszniku. Zara cie tam wypierdole z powrotem do krainy czarów.

GYRO  P. O. V~

GIORNO TY KURWOOO - Wydarłem morde tak głośno, jak w momęcie gdy inwalida Johnny rozpierolił szklanke z Colom na świeżo umytej podłodze. Słysząc znajomy głos odwróciłem się. Zobaczyłem wkurwionego blondyna. - o huj - bez ostrzeżenia z okna wypadł bucciarati i skoczył mi na plecy. - Halo! Chłop kurwa na barana, spacja huju - zacytowałem pięknie Rafonka, mojego biologicznego ojca. Madka spytała się gdzie jego dziecie, więc powiedziałem, że Dio go zabrał. Siedząc mi na plecach ze wściekłością wymalowaną na pysku rzuciła ostrzegawcze spojrzenie w strone Dio. Wyjebałem czarnowłosego, zaśmiałem się w twarz blondyna i zacząłem spierdalać jak najdalej. - BLANCIE!!! - krzyczałem z nadzieją. Wyciągnąłem ostatnią flache. Otworzyłem i co? Usłyszałem stukot kopyt wraz z krzykiem nastolatka.   Młody niby umiał jeździć, ale Blancior stawiał opór i o mało go nie zabił.

------------------------------------------

KnightWhoSayNi kurwa towarzyszu gud job

Steel Podlasie Run|| Dziwna przygoda Gyro ||Jojo'sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz