Rozdział 29 "Dlaczego?"

110 11 1
                                    

*Perspektywa Petera*

Jeszcze niedawno czułem wielką euforię... Ale teraz... Teraz jak patrzę na nią jak płaczę nie wiem co mam zrobić. Chcę mi się płakać... Ale nie mogę... An ma białaczkę... Białaczkę.

Patrzę jak płaczę... Jak bardzo cierpi...

Stoję jak kołek... Kompletnie nie mam pojęcia co mam zrobić

Po chwili podchodzę i ją przytulam

An próbuje mnie za wszelką cenę odepchnąć, ale nie daje rady

- ZOSTAW MNIE!- krzyczy wściekła bijąc mnie pięściami po plecach- Błagam...

Ja wciąż przytulałem jej niską postać

- Nie... Nie pozwolę ci umrzeć!- wykrzyknąłem przytulając ją do siebie

- Peter...

Odsunąłem ją od siebie chwytając ją za ramiona i spojrzałem w jej zapłakane oczy

- Jest jeszcze szansa! Możesz przeżyć! Nie musisz umrzeć! Możesz zacząć się leczyć i...

- Peter!- przerwała mi ,była wciąż zapłakana, ale teraz przestała to robić i po prostu patrzyła mi w oczy- Nie chcę się leczyć...- niemal to wyszeptała

Nie mogłem uwierzyć w to co słyszałem

- An!- krzyknąłem- Nie mówisz tego na poważnie?...

Nic nie odpowiedziała

- An... Nie możesz...

- Muszę... Chcę kontynuować karierę jak tylko będzie to możliwe. Nawet jeśli na tej skoczni umrę chcę skakać jak tylko długo będzie to możliwe.- te słowa wychodzące z jej ust brzmiały tak boleśnie...

- Ale ty nie wytrzymasz długo Ana!- przypomniałem sobie jak zawaliła czołem o szafkę w szatni- Już jesteś słaba! Nie wytrzymasz długo!

- Około 3 tygodni.- odparła bez żadnych emocji jakby dokładnie wiedziała co ją czeka

- An... Proszę...- mówiłem łamiącym się głosem

- Już podjęłam decyzje Peter. Dla mnie, dla nas, dla skoków, ich historii, dla wszystkich będzie w ten sposób lepiej.

Chciało mi się płakać sama myśl, że jest chora... A co dopiero, że umrze.

Nie wiedziałem co mam zrobić.

Po prostu chciałem działać..

*Perspektywa An*

Staliśmy w kompletnej ciszy... Wydawała się ona niemal ogłuszająca...

Nie wiedziałam co będzie, ale wiedziałam jedno... Nie dożyje końca sezonu... I to było pewne...

Nagle Peter wziął mnie za nadgarstek i zaczął ciągnąć ponownie do samochodu.

- Co tym razem?- zapytałam wsiadając do samochodu od niechcenia

Peter zamknął drzwi z mojej strony a po chwili ze spokojem na twarzy odpalił samochód i wycofał z podjazdu.

- Peter odpowiedz mi?!- krzyknęłam

- Skoro... Zamierzasz umrzeć... Chcę wiedzieć wszytko. Wszystko co do tej pory przede mną ukrywałaś...- widziałam jego twarz, z której spływały łzy a jak on sam zaciska na kierownicy dłonie

- Peter...-chciałam coś powiedzieć, ale ten mi przerwał

- Wyraziłem się jasno?- zapytał surowo, lecz wciąż łkając

A jak skoczę?/ Peter PrevcOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz