Rozdział VII

107 6 0
                                    

Noga... Tak strasznie boli... krew ciągle cieknie. Doczołgałam się do strumienia obok jaskini i przemyłam ranę. Wzięłam też trochę i oblałam twarz Malfoya żeby go ocucić. Zerwał się gwałtownie i rozglądał się. Pewnie nie wiedział co się dzieje.
- Jesteś bezpieczny, zabrałam Cię stamtąd, nie mogłam patrzeć jak cierpisz. Przepraszam... - starałam się wytłumaczyć mu jakoś tą sytuację. Spojrzał się na mnie i łza znowu pociekła mu po policzku. Chyba bardzo go tym uraziłam. W końcu to dla niego duża hańba. Uratowała go mugolka. - wiem, że jesteś na mnie zły ale zrobiłam to dla Twojego dobra, w końcu ty pozwoliłeś mi uciec. Błagam nie gniewaj...
- Ciii - powiedział, a ja się trochę zdziwiłam. - Hermiona... to nie tak, cała rodzina wywierała na mnie presję, ciągle powtarzali, że nie mogę zbeszcześcić tradycji, mówili, że jestem taki jak oni... dopiero gdy miałem Cię zabić zrozumiałam, że jestem inny... - Spojrzał się w przestrzeń i mówił dalej. - Gdyby nie Ty... pewnie leżałbym tam martwy.
- Nie ma sprawy - wydukałam zdziwiona, zrozumiałam, że to wszystko co robił przez te lata nie było z jego woli. Musiał dopasowywać się do rodziny choć w całe tego nie chciał. Szkoda mi go. Patrzył się na mnie oczami zupełnie odmiennymi od tych, które widziałam wcześniej. Po raz pierwszy zobaczyłam w nich dobro. Na dodatek oświetlało je słońce, które wyjątkowo dzisiaj prażyło. Jego twarz nabrała ciepłej barwy, a jasne włosy wydawały się być mniej szorstkie niż zwykle.
- Nie bój się mnie, już nie jestem taki jak kiedyś... Hermiona - używa mojego imienia. Nigdy tego nie robił...
- Draco, mogę tak do Ciebie mówić? - spytałam speszona.
- No jasne, nigdy więcej nie chcę słyszeć mojego nazwiska. - ulżyło mi. Usiadłam bliżej niego. Już miałam spytać się czy potrzebuje wody, gdy nagle szepnął trochę nieskładnie:
- Przepraszam Hermiona, przepraszam za wszystko. Tak mi przykro, że przez te wszystkie lata musiałaś znosić moje złośliwości. - przybrał poważną minę.
- Nie spodziewałam się usłyszeć od Ciebie 'przepraszam'
Chłopak położył nieśmiało rękę na moim lśniącym od słońca ramieniu. Przeszył mnie dreszcz zakłopotania.
- Wiesz Granger, gdy odkrywa się przyjaciela w znienawidzonej osobie, warto zmienić dla niej maniery... - poczułam coś czego nigdy bym się nie spodziewała. Uczucie, o którym mama opowiadała mi w dzieciństwie. Nie... to nie mogło być to...
- Hermiona? Wszystko dobrze? - moja noga znowu zaczęła krwawić. Syknęłam z bólu. Draco to dostrzegł i delikatnie ją obejrzał.
- Musimy iść do szpitala. Dasz radę wstać? - chwyciłam się kamienia wystającego ze ściany jaskini. Powoli podniosłam się ale nie na długo. Noga odmówiła posłuszeństwa i ugięła się pod moim ciężarem.
- Daj mi rękę - poprosił chłopak a następnie wziął mnie na ręce. Jego dłoń dotykała mojego uda. Spodobało mi się to uczucie. Był bardzo delikatny i ostrożny. Co chwilę pytał się czy mi wygodnie.
- Draco... czy to oznacza, że od teraz jesteśmy przyjaciółmi? - musiałam zadać to pytanie żeby się upewnić.
- Od zawsze tego chciałem, podziwiałem twoją mądrość, jesteś bardzo inteligentna i... atrakcyjna...
Zatkało mnie. Nikt nigdy nie powiedział mi tego. - Ale Ty masz już swoich przyjaciół... poza tym po tym wszystkim co ci zrobiłem nie jestem godny Twojego zaufania. - jego twarz wyraźnie posmutniała. Miał rację, Harry i Ron na pewno by go odtrącili, chociaż może...
- Nie wygłupiaj się, zmieniłeś się, darowałeś mi życie a teraz jeszcze mi pomagasz. Tak robią prawdziwi przyjaciele.
Uśmiechał się w swoim stylu. Zadziornie ale szczerze. I to mnie cieszyło.

A to wszystko przez nienawiść... || DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz