Rozdział 22

950 54 27
                                    

Następnego dnia o świcie William dotarł do ogromnego głazu porośniętego mchem. Stanął przed nim, rozglądając się na boki. Wyciągnął swój miecz i zranił się nim w palec. Krew zaczęła kapać na zieloną trawę pod jego stopami. Przyłożył opuszkę do skały i narysował znak łowców. Szkarłatna ciesz zaczęła błyszczeć swoim krwawym blaskiem. Odsunął się krok w tył i ujrzał fioletową poświatę za gazem. Tworzyła ona pewnego rodzaju barierę, a jej końca nie było widać.

Po chwili zza kamienia wyszła driada, ubrana w zieloną długą suknię pokrytą pnączami. Miała jasno blond włosy, które w świetle mieniły się złotem.

- Nie widziałam Cię tutaj wcześniej.- odparła beznamiętny głosem, przyglądając się podejrzliwie brunetowi.

- Rób co do ciebie należy, nie mam całego dnia.- odparł równie chłodno.

- Tak, oczywiście.- warknęła, ale machnęła ręką w stronę bariery, a ta rozstąpiła się tworząc przejście.

William ruszył przed siebie. Gdy tylko przeszedł na drugą stronę, przejście zamknęło się. Spojrzał na swój palec z którego przestała już lecieć krew i ruszył w dalszą drogę.

Już po kilku minutach usłyszał głośne rozmowy i szczęk metalu, a zza drzew zaczęły wyłaniać się kłęby dymu i wielkie zielono brązowe namioty.

- Dowódco?- gdy tylko wyłonił się zza drzew, dotarł do niego zdziwiony głos młodego mężczyzny.

- Joe.- był on jednym z podopiecznych Sean'a. Podbiegł on do Will'a z uśmiechem na twarzy.

- Już myśleliśmy, że coś się wam stało.- odetchnął z ulgą.- Czy dowódca Sean i Camilla są z panem?

- Nie, zostali w naszym tymczasowym schronie. Co z innymi?

- Razem ze mną jest tu jeszcze kilkoro z mojej grupy oraz nasza pielęgniarka. Resztę wysłano do innych oddziałów.- wyjaśnił, a kiedy skończył usłyszał wołanie.- Muszę iść.- odparł nieśmiało. I czekał na zgodę Will'a. Gdy nie było w pobliżu jego przywódcy to dowodzenie obejmowała osobą najwyżej położona. W tym wypadku był to William. Pomimo faktu, że przebywali teraz w obozie łowców nie mieli oni nad nimi władzy, jeżeli był w pobliżu jeden z ich poprzednich szefów.

- Powiedz mi tylko gdzie znajdę tutaj dowódcę łowców.- musiał się dowiedzieć na czym stoi. A jedynym sposobem na to, było dowiedzenie się kto nimi rządzi.

- Nie sądzę by pójście teraz do niego było najlepszym rozwiązanie, ale jest on teraz w północnej części obozu. Zaraz za tym kominem.- wskazał na ogromny ceglaną wieże.

- Joe! Ile razy będę cię wołać?- z jednego z namiotów wyłoniła się sylwetka wątłego mężczyzny.

- Idź.- odparł natychmiast William. Mężczyzna przytaknął głową i zniknął zza zieloną płachtą.

Will rozejrzał się wokół. Ludzie w pośpiechu błądzili między namiotem, a wielkim budynkiem po jego lewej stronie. Nikt jednak nie zwracał na niego uwagi. Dzięki czemu zdołał bez problemu dostać się pod sam komin, który okazał się być budynkiem kowali.

Nagle poczuł, że ktoś na niego wpadł. Obejrzał się za siebie i zobaczył przed sobą Kate, która w rękach trzymała niewielką papierową torbę.

- Przepraszam.- podniosła głowę i zaniemówiła ze zdziwienia.

- Gdzie tak biegniesz, pani doktor.- uśmiechnął się William. 

- Will, matko. Już myślałam że coś się wam stało.- spanikowana schowała torebkę do kieszeni w kitlu. Zaciekawiony zmarszczył brwi.

- Wszystko jest w jak najlepszym porządku. Camilla czuje się już coraz lepiej.

Zaginiona KrólowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz