16.

11K 299 62
                                    

Właśnie skończyłam lekcje, a za oknem jak padało, tak pada. Po prostu świetnie. Zabrałam szybko torbę i ruszyłam w stronę wyjścia z klasy. Muszę zdążyć na autobus, a mam go za siedem minut. Jeśli się spóźnię będę musiała iść na pieszo w deszczu.

Zbiegłam z piętra i szybkim krokiem szłam w kierunku wyjścia. Oczywiście wszystko byłoby pięknie, gdyby nie pojawił się Jayson wraz z Liamem, Tylerem i laleczkami. Tyler podstawił mi nogę, przez co wylądowałam twarzą na podłodze.

Usłyszałam śmiech w koło siebie. 

-Ojeju jakaś ty ciamajda-zaśmiała się Jennifer.

Jennifer to dziewczyna Jaysona. Jest największą suką w szkole. Przespała się prawie z każdym, nawet nauczycielem. Jej przyjaciółeczki Lily i Amber są takie same jak ona. Jennifer nigdy prawie nie ćwiczy na w-f, dlatego rzadko kiedy na nim jest.

Podniosłam się i nawet na nich nie patrząc ruszyłam ku wyjściu. Jak myślicie zdążyłam na autobus? Odpowiedź brzmi nie. Przybiegłam na przystanek w momencie, gdy mój autobus odjechał.

Pada deszcz, a ja muszę iść pół godziny do domu. Do tego wieje wiatr, a ja mam na sobie cienką koszulkę. Jeśli nie będę przez to chora, to jakiś cud. 

-Czyżby autobus ci uciekł?-zapytał śmiejąc się Jayson.

Nie odezwałam się tylko ruszyłam w drogę. Im szybciej ruszę, tym szybciej będę na miejscu.

Szłam dosyć szybko. Moje ubrania były przemoknięte, a sama trzęsłam się przez zimny wiatr. Do tego Jayson jadąc swoim wypasionym autem zatrzymał się koło mnie na chwilkę, a później odjechał i ochlapał mnie. Jestem zła, zmarznięta i upokorzona. 

Westchnęłam. Spojrzałam na ludzi, szli pod parasolami. Do tego deszcz zamiast przestać padać, padał coraz się mocniej i więcej. Gdy tylko zobaczyłam budynek sierocińca ucieszyłam się. Starałam się przyspieszyć, ale było mi zimno i nadal szłam tym samym tempem co wcześniej.

Gdy tylko przekroczyłam próg ośrodka od razu udałam się do siebie do pokoju. Zabrałam suche ubrania i się przebrałam, a mokre powiesiłam na suszarce. Wyciągnęłam z plecaka wszystkie rzeczy i położyłam go przy grzejniku, żeby chociaż trochę wysechł. 

Postanowiłam się rozgrzać i zeszłam na dół do stołówki. Poszłam do kuchni, najpierw witając się z kucharką i zrobiłam sobie ciepłą herbatę, raczej chciałam zrobić, ale pani kucharka musiała zrobić przemeblowanie i nie mam pojęcia, gdzie jest herbata.

-Czego szukasz skarbie?-zapytała

-Herbaty-oznajmiłam

-Środkowa szafka od góry-rzekła kobieta

-Dziękuję-powiedziałam.

Zabrałam krzesło i podstawiłam je pod szafą. Niestety mój wzrost nie pozwala z ziemi sięgnąć półki na której znajduje się herbata.

-Mogłaś powiedzieć dziecko, sięgnęłam bym ci ją-oznajmiła kobieta i chwyciła herbatę. Którą po chwili mi podała. Gdy chwyciłam herbatę przez przypadek dotknęłam kucharki ręki.

-Boże, ale ty jesteś zimna-oznajmiła

-Dlatego chcę się rozgrzać.

Kobieta kiwnęła głową, a ja czekałam, aż woda się zagotuję, żeby zrobić herbatkę.

Gdy herbata była gotowa, udałam się z nią do swojego pokoju. Zrobiło mi się zimno, więc położyłam się pod kołdrą. Przeleżałam tak jakąś godzinkę, a później musiałam iść robić lekcje. Nie chciałam za bardzo wychodzić z pod ciepłej kołdry, więc zabrałam podkładkę pod laptopa, którego z resztą nie mam, więc nie wiem po co mi ona. Wracając. Zabrałam ją i położyłam na swoich nogach. Takim oto sposobem robiłam lekcje na łóżku.

One day changed my life I C.H. IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz