2 lata wcześniej
24 lipca. Dzień w którym postanowiłem wyjawić Jamesowi, co do niego czuję. Postanowiłem, że powiem mu wszystko, co siedzi mi na sercu, powiem mu, jak cholernie zakochałem się w nim i jak przez ten czas stał się dla mnie najważniejszą osobą w moim życiu. Nie mogłem tego dłużej w sobie trzymać, to mnie po prostu wyniszczało od środka i sprawiało okropny ból. Z zewnątrz może i byłem uśmiechnięty i udawałem, że wszystko było okej, ale w środku bardzo cierpiałem. Ta miłość po prostu była bolesna, kiedy nie wiedziałem, czy jest odwzajemniona, czy nie. W końcu musiałem wszystko z siebie wyrzucić.
Jednak mimo wszystko stresowałem się jak cholera, bo bałem się, że naprawdę nie odwzajemni tego. A wtedy nie wiem, co bym zrobił. Jeśli przez to stracę Jamesa, nie przeżyje tego. Nie mogłem go stracić, był dla mnie wszystkim, to dzięki niemu chciałem się codziennie budzić. Sam dla siebie też musiałem w końcu coś zrobić ze swoimi uczuciami. Trzymanie ich w sobie cały czas nie było dla mnie dobre. W tym wszystkim także musiałem pomyśleć o sobie i zaryzykować. Może akurat stanie się odwrotnie i odwzajemni moje uczucia, a wtedy będziemy mogli być razem? Strasznie tego chciałem...
Przełknąłem ślinę i odetchnąłem głęboko, żeby trochę uspokoić się, bo nie było to łatwe. Dosłownie cały drżałem i chciało mi się wymiotować, a to wszystko przez strach spowodowany odrzucaniem.
Dasz radę Nicolas, uda cię się.
Powtarzał cichy głosik w mojej głowie. Musiałem w końcu stawić temu czoła, to tylko głupie wyznanie uczuć, a nie wiadomo co.
W końcu stanąłem przed drzwiami domu Jamesa i zapukałem kilka razy. Złączyłem ze sobą swoje ręce i zacząłem bawić się palcami, bo to w jakiś sposób pomogło mi się uspokoić. Po chwili otworzyły się, a przede mną stanęła matka Jamesa. Popatrzyłem dokładnie na nią i zauważyłem, że jej twarz cała była czerwona, a z oczu dalej płynęły łzy.
— O Nicolas — wyszeptała, kiedy mnie zobaczyła. Szybko starała łzy z policzków i uśmiechnęła się delikatnie do mnie. Chociaż widać, że ten uśmiech był wymuszony.
— Dzień dobry, jest może James? — spytałem i uśmiechnąłem się miło. Zastanawiałem się, czy zapytać, czy coś się stało, ale bałem się, że uzna mnie za wścibskiego. To pewnie sprawa prywatna, o której ja nie powinienem wiedzieć.
— Tak jest w Ogrodzie — odpowiedziała i wpuściła mnie do środka. — Przyda się mu teraz kogoś obecność — wyszeptała i znów uśmiechnęła się, a ja pokiwałem głową, także lekko się uśmiechając. — A teraz przepraszam, ale muszę położyć się, nie za dobrze się czuję — odparła, a w jej oczach znów zebrały się łzy. Coś ewidetnie stało się, jego mama zawsze była uśmiechnięta, a teraz widać było, że była kompletnie załamana.
W końcu odeszła ode mnie, a ja skierowałem się na taras, żeby z niego przejść na tył domu. I kiedy wyszedłem na niego, zobaczyłem w oddali Jamesa, który siedział skulony na trawie. Ostatni raz wziąłem głęboki oddech, po czym skierowałem się w stronę chłopaka.
— James — odezwałem się, informując o swojej obecności. Chłopak zaskoczony moim przybyciem odwrócił się w moją stronę i popatrzył na mnie, marszcząc brwi. Ja natomiast zdziwiony popatrzyłem w jego oczy, w których widoczne były łzy i ogromny ból. Czyli naprawdę coś się stało, bo chłopak również wyglądał na tak samo załamanego, jak jego matka.
— Co ty tutaj robisz? — wychrypiał i przetarł oczy, żeby pozbyć się z nich łez. Po chwili wstał i założył ręce na piersi, tym samym przyjmując obojętną pozę.
CZYTASZ
~ To tylko układ Skarbie ~
Teen FictionOsiemnastoletni Nicolas zakłada się ze swoimi przyjaciółmi, że do końca roku zaliczy matematykę na czwórkę. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie fakt, że ledwo z niej zdaję i wcale jej nie umie. Poszukuje dodatkowych korepetycji, jednak szybko orientuj...