Następnego dnia przebudziłem się przez nagły hałas z pokoju obok, w którym spał mój przyjaciel. Zmarszczyłem brwi i przetarłem zaspaną twarz, bo gdyby nie to pewnie nadal bym spał. Mruknąłem niezadowolony i wyszedłem z łóżka, po czym skierowałem się do pokoju gościnnego. Bez zbędnego pukania wpadłem do pokoju, a gdy zobaczyłem, że Jack leży na ziemi zwinięty w kołdrę niczym jakaś Gąsienica, przewróciłem oczami i odchrząknąłem, by zwrócić jego uwagę.
Spodziewałem się tego, że ten pajac coś odwali. Wczoraj tak dobrze szło z Nicolasem i już doszłoby, do czegoś więcej, gdyby nie on. A już było tak blisko...
Lekko zdenerwowany zabrałem poduszkę z łóżka i rzuciłem nią w czarnowłosego, przez co ten od razu się rozbudził. Pomrugał kilka razy, nie wiedząc, o co chodziło i rozejrzał się po pomieszczeniu, aż jego zaspany wzrok nie natrafił na mnie. Popatrzył na moją zdenerwowaną twarz a potem na siebie i kiedy zobaczył, że jest w samych bokserkach, rozszerzył oczy.
— Ty nekrofilu! — krzyknął zszokowany i zakrył się kołdrą — hamowałbyś się czasem — powiedział sarkastycznie, a widząc moją naburmuszoną minę, zaśmiał się i rozbawiony pokręcił głową. — No już dobra, żartuje przecież — odpowiedział, widząc, że nie mam humoru do żartów.
— Masz tu swoje szmaty i ubieraj się, bo zaraz muszę lecieć do szkoły, a na pewno nie zostawię cię tu samego — rozkazałem i rzuciłem ciuchy chłopaka, które wyprałem wczoraj z jego wymiocin. Poprawka pralka uprała, bo ja nie byłbym w stanie tego zrobić. Za bardzo brzydziłem się takich rzeczy.
— Co ja w ogóle tutaj robię? — dopytał zdziwiony, bo chyba nie pamiętał nic z wczoraj. I dobrze, chociaż zapomniał, w jakiej sytuacji nakrył nas z Nicolasem, a dzięki temu nie będę musiał słuchać jego pierdolenia na ten temat.
— Znowu przesadziłeś. — Mój surowy ton najwidoczniej przypomniał mu co się wczoraj działo, bo przygryzł wargę i spuścił głowę w dół, by uniknąć mojego oceniającego spojrzenia. — Miałeś z tym skończyć — przypomniałem mu słowa, którymi niedawno mnie karmił, kiedy znalazłem go w owiele gorszym stanie, niż wczoraj.
— Wiem, ale lubię gdy jest głośno — szepnął bardziej do siebie niż do mnie i popatrzył gdzieś w bok prawdopodobnie nad czymś myśląc. Próbowałem zrozumieć jego słowa a raczej ich znaczenie, ale za cholerę nie potrafiłem pojąć co chciał tym przekazać. Patrzyłem z lekką konsternacją na chłopaka i zastanawiałem się co tak naprawdę rozgrywało się w jego głowie, że doprowadzała się do takiego stanu. Nie był to pierwszy raz, gdyby tak było miałbym wyjebane w to. Wszystko jest dla ludzi, w granicach zdrowego rozsądku, ale on powoli go już nie posiadał.
Brał często, zaczęło się od małych dawek, by rozweselić sobie życie i by było śmieszniej i luźniej. Aż doszło do momentu, gdzie nie była to już jedna tabletka czy kreska a o wiele więcej. Nie często doprowadzał się do takiego stanu, ale skoro tak się właśnie zaczynało to jaki czekał go koniec?
— Co ty pierdolisz Jack? — Wymierzyłem w jego stronę pretensjonalne pytanie, nie spuszczając z niego swojego wzroku. Chłopak westchnął cicho a potem podniósł głowę i wyszczerzył się.
— Ja? Jeszcze nic, a raczej nikogo — Parsknął zmieniając temat i wstał z łóżka ignorując moje pretensjonalne i oceniające spojrzenie. Chciałem jeszcze coś powiedzieć na temat wczorajszego zdarzenia ale był szybszy. — Za to ty prawie to zrobiłeś z porcelanką gdyby nie ja — roześmiał się wskazując na siebie, na co zgromiłem go wzrokiem. Mimo bycia naćpanym, zapamiętał ten szczegół. — Powiedz mi jak do cholery, co się wydarzyło?! — zmienił temat, ożywiając się i podbiegł do mnie, co oznaczało, że nie chciał żebym go kontynuował.
CZYTASZ
~ To tylko układ Skarbie ~
أدب المراهقينOsiemnastoletni Nicolas zakłada się ze swoimi przyjaciółmi, że do końca roku zaliczy matematykę na czwórkę. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie fakt, że ledwo z niej zdaję i wcale jej nie umie. Poszukuje dodatkowych korepetycji, jednak szybko orientuj...