~ Bądźmy przyjaciółmi już na zawsze ~

3K 250 139
                                    

3 lata wcześniej

Wybiegłem szybko z domu i od razu skierowałem się do tego sąsiedniego. Za mną oczywiście roznosiły się krzyki moich rodziców, żebym wracał, ale nie słuchałem ich. Nie mogłem z nimi teraz przebywać, za bardzo bałem się, że w końcu coś mi zrobią. Byli naprawdę nieobliczalni w takim stanie.

Przełknąłem zalegającą żółć i zacząłem walić w drzwi sąsiedniego domu. W duchu błagałem, żeby on był w domu, bo inaczej musiałbym tam wracać, czego bardzo nie chciałem. Przełknąłem ślinę i popatrzyłem za siebie, obawiając się, że zaraz wyjdą za mną i siłą zaciągną mnie do domu. Gdy chciałem kolejny raz zapukać, drzwi otworzyły się, a już po chwili miałem przed sobą zaskoczonego bruneta. Gdy zobaczył, w jakim jestem stanie, bez żadnego zbędnego gadania wpuścił mnie do domu i zamknął za sobą drzwi.

Westchnąłem głęboko, żeby się nie rozpłakać, bo nie chciałem tego przy nim robić. Mimo tego że widział mnie wiele razy w takim stanie i nic do tego nie miał, ja nie chciałem pokazywać tego, jak bardzo jestem słaby. Popatrzył na mnie zmartwiony, a potem po prostu przytulił mnie do siebie i zaczął głaskać po głowie. Pociągnąłem nosem i wtuliłem się w niego bardziej, wdychając przy tym jego cudowny zapach. Może to dziwne, ale uspokajało mnie to w jakiś sposób. Do tego to jak mnie przytulał - jakby chciał zabrać cały mój ból i przenieść go na siebie, żebym tylko nie cierpiał, jakby chciał zabrać ode mnie całe zło, które mnie dotknęło.

Znowu się upili? — spytał i zaczął przeczesywać moje włosy, co bardzo mnie uspokajało. Samym sobą sprawiał, że wszystko, co złe odchodziło w niepamięć, tak że liczyliśmy się tylko my. My stojący w ciszy i przytulający się do siebie, tak jakbyśmy byli dla siebie całym światem — Nico hej spójrz na mnie — mruknął i odsunął mnie od siebie, na co popatrzyłem na niego ze łzami w oczach.

Nico to jedno słowo, które sprawiało, że moje serce biło jak szalone. Jedno słowo, które sprawiało, że zapominałem o wszystkim, co złe w moimi życiu... A to tylko głupie zdrobnienie mojego imienia, więc dlaczego aż tak na mnie działało? Może dlatego, że z jego ust brzmiało to jakby to była najpiękniejsza i najbardziej wyjątkowa rzecz, jaką dane było mi usłyszeć.

Mogę tutaj zostać? — wyszeptałem i zagryzłem wargę, bojąc się, że odmówi, chociaż nigdy tego nie robił. Jednak mi zawsze przy tym towarzyszył strach, że w końcu odmówi i każe mi spierdalać, bo nie będzie zajmować się kimś tak beznadziejnym, jak ja.

Jasne, że tak — wyszeptał i starł z mojego policzka łzy, których jednak nie potrafiłem powstrzymać. — Wiesz, że ci nie odmówię — odparł łagodnie i uśmiechnął się więc i ja automatycznie się uśmiechnąłem. Miał taki piękny uśmiech, samym nim sprawiał, że odnowa chciało mi się żyć. Jakby to, co działo się w moim życiu, wcale nie istniało, a liczył się tylko i wyłącznie on. — On ci to zrobił? — spytał i dotknął mojego policzka, na którym miałem czerwony ślad od uderzenia, które zafundował mi mój własny ojciec. Zagryzłem wnętrze policzka i pokiwałem głową, co sprawiło, że zacisnął mocniej szczękę.

Był mi tak oddany, że pewnie nie zważając na żadne konsekwencje, poszedłby tam teraz i udusiłby tego potwora gołymi rękami. Jednak wiedział, że nie może mi tego zrobić, to by wszystko pokomplikowało.

Czemu nie możesz iść z tym na policję? — spytał, a ja spuściłem wzrok na swoje buty i westchnąłem głęboko.

Nie rozumiesz? Jestem niepełnoletni, więc trafiłbym do domu dziecka, czego nie chcę — wytłumaczyłem, na co on niechętnie pokiwał głową. — Już wolę żyć tak z nimi, czasem naprawdę jest dobrze — dopowiedziałem, chociaż sam wiedziałem, że było to obrzydliwe kłamstwo, bo tylko chwilami było dobrze. A te dobre chwilę nie wynagrodzą mi tego, co dzieje się praktycznie przez cały czas. On sam pewnie też to wiedział, ale dla mojego dobra nie chciał w to wnikać.

~ To tylko układ Skarbie ~ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz