~ Zabiję Gówniarza ~

2.7K 230 327
                                    

— Co tam młody? — zainteresowałem się i zacząłem pić alkohol, który miałem w kubku.

— Chcesz się ze mną pieprzyć? — zapytał prosto z mostu, a ja słysząc słowa kierowane do mnie, wyplułem na ziemię alkohol i zacząłem krztusić się pozostałą cieczą. Po chwili poczułem, jak chłopak zaczął mnie klepać po plecach, co trochę mi pomogło. Kiedy w końcu kaszel ustał, zacząłem głęboko oddychać, bo przez chwilę było mi to utrudnienione. Gdyby tego było mało po moim policzku zaczęły spływać łzy, więc szybko je wytarłem, po czym zabrałem ze stolika jakiś sok i od razu napiłem się, go czując pieczenie w gardle. — Już w porządku? — spytał zmartwiony i popatrzył dokładnie na mnie. Przez chwilę chyba umarłem, a przynajmniej byłem bliski śmierci, przez kogo? Przez Porcelankę! Ja nie rozumiałem, to był zamach na moje życie czy co? Jednego amanta dopiero co spławiłem, teraz los przysłał mi kolejnego?

— Po pierwsze zapamiętaj, nie zadaje mi się takich pytań, kiedy piję — oznajmiłem spokojnie, a on pokiwał głową. — Po drugie, co to za pytanie?! — ożywiłem się, nie dowierzając, że serio o to zapytał. James mu już nie wystarczał że przyszedł do mnie? No tak jak zawsze musiałem być drugą opcja, czymś zastępczym, świat doskonale mi pokazywał jakie było miejsce.

— Ja... Nie wiem — zaczął, ale po chwili jednak zrezygnował z tłumaczenia swoich poczynań. Westchnął i posmutniał, a ja już wiedziałem, że pomiędzy nim a Jamesem coś się stało — Czyli nie? — dopytał nieśmiało, a ja przetarłem swoje oczy, w geście rezygnacji.

—Oczywiście, że nie! James to mój przyjaciel i nawet gdybym bardzo chciał, nie mógłbym mu tego zrobić — odpowiedziałem od razu, na co blondyn się skrzywił. Jeszcze tego mi brakowało, żeby przyszły chłopak mojego przyjaciela był napalony na mnie. Rozumiałem, że byłem gorący i wszyscy na mnie lecieli ale ludzie szanujmy się, nie mógłbym tego zrobić. Jeszcze jakieś resztki godności posiadałem.

— Ale my przecież nawet nie jesteśmy razem, więc co ci zależy — nalegał, a ja zagryzłem wargę, nie wiedząc już jak się bronić. Gdyby tego było mało, zaczął napierać na mnie i dotykać mnie tak, że czułem się teraz, jak jakieś zwierzę w klatce. Pierwszy raz od dawna czułem się tak bardzo bezbronny, bo gdy miałem do czynienia ze swoimi ,,klientami" potrafiłem jakoś kontrolować sytuację albo wprost mówiłem że muszą zapłacić więcej, by mieć mnie takiego. Tak naprawdę przez tą fuchę zakrzywiłem sobie rzeczywistość i nie wiedziałem w którym momencie przestało mi przeszkadzać to co robili ze mną. I gdy teraz osoba, którą uznawałem za swojego przyjaciela była tak natarczywa w stosunku do mnie, poczułem się pierwszy raz od dawna obrzydzony sobą.

— Może nie jesteście razem, ale widzę, że cholernie mu na tobie zależy, więc nie mógłbym mu tego zrobić — odpowiedziałem zgodnie z prawdą, na co Nicolas westchnął głęboko, zastanawiając się nad czymś. Nikt mi nie wmówi, że James nic do niego nie czuje, może mi gadać swoje farmazony, ile chce, ale gesty i mowa ciała zdradzały go. Widziałem, jak jego oczy błyszczały, gdy tylko go widział albo jak uśmiechał się do siebie, kiedy tylko blondyn zwróci na niego uwagę. Nawet często na jego twarzy gościły rumieńce, kiedy Nicolas uśmiechał się do niego albo komentował go jakoś. Nawet tak drobne rzeczy wywoływały u niego szczęście. — Poza tym polizany zaklepany — powiedziałem i wskazałem na malinkę na jego szyi.

To już nie tylko pociąg seksualny i jakiś tam układ, to od zawsze było coś więcej. Byłem w stu procentach pewny, że nadal coś do siebie czuli. Może i ten żarliwy ogień wygasł, ale zawsze pozostawała ta jedna mała iskierka, którą trzeba było od nowa rozpalić.

Po prostu nie dało się tak szybko odkochać, uczucie miłości nie znikało tak szybko, przez to jakie było silne. Zawsze pozostawała w nas jakąś mała cząstka tego. Do tego z tego, co wiedziałem w obydwu przypadkach, byli dla siebie pierwszymi prawdziwymi miłościami, a taka zostawała w pamięci na zawsze.

~ To tylko układ Skarbie ~ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz