~ James cię zabiję ~

3.1K 243 538
                                    

— Na pewno wszystko Pani zapamiętała? — dopytałem dla pewności i przesunąłem walizkę w stronę drzwi. Starsza kobieta zgromiła mnie wzrokiem, a potem poklepała lekko po ramieniu. — Przepraszam po prostu boję się o nią — wytłumaczyłem, czując wyrzuty sumienia, że zostawiam ją na tyle dni z opiekunką. Było mi strasznie głupio, że ją opuszczałem, żeby sobie jechać na wycieczkę, ale James tak bardzo nalegał żebym z nimi jechał. Poniekąd sam poczułem egoistyczną chęć wyrwania się od wszystkich swoich problemów. Czułem się z tym naprawdę źle, ale pragnąłem trochę odpocząć od tego wszystkiego i na chwilę zapomnieć o tym co mnie trapiło. Potrzebowałem tylko trochę wytchnienienia, niczego więcej.

— Dziecko niczym się nie przejmuj. Nie pierwszy raz z nią zostaję — wytłumaczyła i uśmiechnęła się pokrzepiająco do mnie, na co trochę mi ulżyło. — Poza tym naprawdę dobrze nam się rozmawia.

— Udaje się Pani do niej dotrzeć? — zdziwiłem się, bo sam bardzo rzadko rozmawiałem z matką. Niestety bardzo często miała złe dni i wolała siedzieć w ciemnym pokoju, niż pobyć ze swoimi synem. Nie miałem jej tego za złe, broń Boże, ale czasem naprawdę mi jej brakowało, a najbardziej jej miłości, którą kiedyś tak emanowała. Wszystko zmieniło się kiedy odszedł od niej ojciec, bo wolał układać sobie życie z jakąś młodsza babą. Załamała się, bo nie mogła poradzić sobie z jego odejściem. W szybkim czasie straciła pracę, bo do niej nie przychodziła albo bywała w niej ale była pijana. Szefa nie obchodziło, że przychodziła ciężkie chwilę i pożegnał się z nią, a to dobiło gwóźdź do trumny. Po tym całkowicie pogrążyła się w rozpaczy, a ja nie potrafiłem jej pomóc.

Jedyne co mogłem zrobić to puszczać się za pieniądze, za które kupowałem jej leki i opłacałem terapię. Czasem zastanawiałem się czy to w ogóle działało, niby bywało lepiej, były dni kiedy wychodziła ze mną na spacery, rozmawiała, a nawet zdarzyło się że ugotowała obiad. Niestety te dni można było policzyć na palcach u jednej ręki, bo potem przychodziły tygodnie, gdzie nie miała na nic siły i tylko leżała w swoim pokoju.

A ja chociaż się starałem nie zawsze mogłem przy niej być i to chyba bolało mnie najbardziej. Czułem, że ją zawiodłem, bo mogłem zrobić o wiele więcej.

— Czasem się udaje i naprawdę cieszę się z tych pojedynczych razów — oznajmiła z przyjaznym uśmiechem i lekko mnie popchnęła w stronę wyjścia. — No już zbieraj się, bo zaraz odjadą bez ciebie — pospieszyła mnie, na co posłałem jej wdzięczny uśmiech.

— Dziękuję Pani jeszcze raz, naprawdę mi Pani pomaga — podziękowałem i chwyciłem swoją walizkę.

— Mów mi Barbra czuję się staro gdy tak do mnie mówisz — machnęła na mnie ręką i otworzyła mi drzwi. Pokiwałem głową i uśmiechnąłem się szerzej, a kobieta znów poklepała mnie po ramieniu. — Baw się tam dobrze, ale nie przesadzaj.

Pożegnałem się z kobietą i w końcu wyszedłem z domu, a gdy znalazłem się na zewnątrz, spostrzegłem Natana siedzącego na huśtawce przed moim domem. Wytrzeszczyłem oczy na jego widok i o mało co nie wypuściłem walizki z rąk z powodu konsternacji, bo zdecydowanie nie spodziewałem się mężczyzny tutaj, zwłaszcza o tej porze. Była szósta, bo organizatorzy wycieczki zarządzili, że musimy wyjechać wczesnym rankiem, a on jak gdyby nigdy nic siedział na huśtawce przed moim domem.

Gdyby tego jeszcze było mało, widziałem go pierwszy raz od tamtej nocy, którą spędziliśmy razem. Wymienialiśmy się tylko jakimś nic nieznaczącymi wiadomości, ale do żadnego spotkania nie doszło, bo robiłem wszystko, żeby nie napotkać nigdzie mężczyzny. Próbowałem go unikać i nawet mi się to udawało, aż do tej pory, kiedy sam postanowił przyjść pod mój dom. Nienawidziłem go, a może inaczej, próbowałem go nienawidzić bo burzył mój idealny plan olewania go. Nie mogłem dopuścić do kolejnego zbliżenia,  a wiedziałem, że gdybyśmy się spotkali na pewno do czegoś by doszło, bo już zdążyłem zauważyć że nie umieliśmy trzymać rąk w swojej obecności. I naprawdę się starałem, żeby nic nie wynikło z naszej relacji, zagłuszałem swoje emocje i pragnienia względem niego, ale to było na nic, bo za każdym razem lgnąłem do niego jeszcze bardziej. Tak było teraz, gdy go tylko spostrzegłem miałem ochotę rzucić się w jego ramiona i całować jego pełne usta, aż nie starczyłoby mi tchu. Chciałem mieć go dla siebie, całego z wszystkimi wadami i skazami, ale nie mogłem sobie pozwolić na taką słabość. Niestety w moim przypadku uczucia do kogoś innego były słabością i czymś zakazanym, za co później musiałbym pokutować.

~ To tylko układ Skarbie ~ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz