Rozdział 7

2 2 0
                                    

Ryk silnika samochodu działał na Jacoba niemalże terapeutycznie. Czasami wstawał specjalnie kilka godzin wcześniej do pracy, aby ominąć korki i móc wykorzystać cały potencjał jego maszyny. Tak też było i dziś, do pracy dotarł w zaledwie 5 minut, cóż jechał średnio 150 km/h. O 6 rano nikogo nie było jeszcze w biurze, oprócz tego drętwego gościa, którego widział w barze przy stoliku z Laurą i jej przyjaciółką. Głupi ma nadzieję, że dostanie awans. Tutaj raczej nie chodzi o to ile godzin siedzisz w pracy, ale o to jakie przynosisz rezultaty. Dużo pracowników tego nie rozumie. Chociaż i tak najzabawniejsze są te wszystkie dziewczyny, którym wydaje się, że jeżeli pójdą z nim do łóżka to zaraz odziedziczą połowę jego udziałów. Jedną z takich osób była już nie pracująca tu Naomi. Fakt, faktem ta dziewczyna od razu mu się spodobała. Była elokwentna, piękna. Niestety ukrywała się ze swoimi zamiarami, tak naprawdę zatrudniła się, aby wykraść poufne informacje później przekazując wszystkie konkurencyjnej firmie dla której była kimś w rodzaju szpiega. Od tamtej pory przyrzekł sobie, że już nigdy nic nie będzie go łączyć z jakąkolwiek dziewczyną pracująca w Swan Cooperation. Jednak kilka tygodni temu znowu poddał się pokusie, właściwie to od czasu kiedy zobaczył po raz pierwszy Laurę. Wiedział, że dziewczyna nie mogła mu zagrozić, przyjechała z innego kontynentu, nie miała pojęcia o wszystkich intrygach rodziny Swan'ów. Była przy tym wszystkim tak bardzo niewinna, może to też w niej podobało się Jake'owi? Chciał się nią zaopiekować, lecz ona najwidoczniej grała silną i niezależną. Poza tym gdyby nie usłyszała jego rozmowy z Melindą, może wtedy udałoby mu się ją pocałować... 

- Hej synku, wysłałam na maila twój dzisiejszy plan, masz wpisane wszystkie spotkania w kalendarzu - Grace była dla niego jak mama, chociaż trochę młodsza mama. Uśmiechnęła się do niego stawiają mu czarną kawę na biurku. Jake westchnął, dziś będzie zajęty cały dzień, może jedynie uda mu się znaleźć kwadrans wolnego czasu na lunch. 

- Musisz się skontaktować z Laurą i wybrać wspólnie pasujący wam termin, ponieważ w następnym tygodniu mają przyjechać do nas pierwsi kontrahenci z branży kosmetycznej. - poinformowała Grace. 

- To twoja robota Grace, ja nie mam czasu - Obiecywał Laurze, że będzie teraz traktował ją całkowicie profesjonalnie. Chociaż z wielką chęcią napisałby do niej, ale musiał się teraz powstrzymać. Niech ona tym razem podejmie jakiś krok, tylko czy się odważy? Wydaje się zawsze być przy nim taka nieśmiała, nieraz nawet nie umie mu odpowiedzieć na dogryzki. Da się wyczuć to, że Jake ją pociąga. Jednak ona chyba chce za wszelką cenę twardo stąpać po ziemi i nie potrafi całkowicie oddać się uczuciom. 

***

Po trzecim spotkaniu Jake miał odrobinę czasu, także wraz z burczącym brzuchem udał się do pobliskiej restauracji. Usiadł sam przy stoliku. 

- Jacob, jak dawno cię nie widziałam szefie - O nie, znowu ten szlauf - Melinda. Nie chciało mu się nawet jej odpowiadać także zajął się swoim jedzeniem. Dziewczyna usiadła jednak na przeciwko, co za bezczelność. Po tym co jej powiedział, powinna siedzieć cicho przy swoim biurku i unikać go jak ognia. 

- Chcesz chyba wylecieć z roboty - Jake jak zwykle przyjął surowy ton głosu i spojrzał się na nią bez żadnego uczucia w oczach. 

- Właściwie to chciałam cię przeprosić za ostatni raz. Masz rację, powinnam zachowywać się bardziej profesjonalnie. Przemyślałam sobie wszystko, jesteś bardzo przystojnym facetem, to fakt, lecz jesteś też moim szefem. Praca to jest to, co jest dla mnie ważniejsze, niż jakieś romanse i randkowanie.  To co zgoda? Nie chcę, aby między nami panowała taka, no wiesz, napięta atmosfera - zrobiła minę zbitego psa. 

- Zgoda - Jake podał jej rękę, nie miał ochoty wchodzić z nią w dalszą dyskusję. Poza tym nie wiedział, czy to jej poza, czy rzeczywiście to co powiedziała było prawdą. 

- Cieszę się, dziękuję - uśmiechnęła się i odeszła z gracją od stolika, kiedy wychodziła bujała zmysłowo biodrami. Ten widok jednak nie robił na Jacobie dużego wrażenia. Melinda była jak te wszystkie sztuczne, "doskonałe" dziewczyny. Zawsze z perfekcyjnym ciałem, makijażem, fryzurą i ubraniem. To wszystko było, aż zbyt idealne, żeby jakkolwiek pociągało. Według Jake'a najbardziej u kobiet była atrakcyjna naturalność, delikatność, niewinność. Wszystkie te cechy posiadała Laura, dodajmy do tego jeszcze jej zgrabną figurę, piękną twarz... Kurde, miał o niej nie myśleć. Bo co jak już na zawsze będą musieli utrzymywać relację szef-pracownik? Wtedy już nigdy nie będzie mógł jej pocałować, zobaczyć nago... STOP! Na samą myśl, Jake'owi zrobiło się gorąco i zaczynało robić twardo... 

***

Dzień w biurze skończył się po 17:00, droga powrotna była dłuższa niż dojazd, godziny szczytu i korki zabrały mu aż 30 minut cennego czasu. Idąc w stronę swojego apartamentu spotkał gościa, którego wszyscy nazywali "Chris", starszy człowiek koło sześćdziesiątki. Bardzo miły, lubili rozmawiać na różne tematy, nigdy się nie skarżył na Jacoba u którego w mieszkaniu co jakiś czas odbywały się hałaśliwe imprezy. 

- Cześć, praca się przedłużyła? - Christopher zawsze go zagadywał. 

- Ciutkę, pan też chyba dziś później skończył - odpowiedział mu uprzejmie. 

- Mów mi Chris, nie lubię gdy ktoś zwraca się do mnie per pan. Tak w ogóle to dobrze, że cię widzę. Co tydzień, lub dwa organizuję w swoim mieszkaniu kolacje, gotowanie to moja pasja. W piątek w tym tygodniu będziemy mieć hinduską ucztę. Stwierdziłem, że pozapraszam również sąsiadów. Chyba nie mieliśmy okazji się jeszcze dobrze zapoznać? 

- Jasne, dziękuję za zaproszenie. Na pewno przyjdę, daleko nie mam - roześmiał się Jacob.  W sumie dobrze się stało. Chris podobnież jest jednym z rekinów biznesu na Manhattanie. Może będzie chciał podpisać jakiś kontrakt ze Swan Cooperation. Poza tym nawet jeśli nie, to dobrze jest mieć takie znajomości. Musi tylko teraz wygooglować czym zajmuje się firma Christopher'a, aby być przygotowanym na każdą ewentualność i rozmowę o biznesie. 

- Super, to widzimy się w piątek u mnie, mieszkania 50. Zaczynamy punkt 20:00. Dress code semi-elegant - poinformował go mężczyzna. 

- Świetnie, do zobaczenia! - pomachał mu Jake. 

Do przodu za marzeniamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz