Rozdział Specjalny

205 12 23
                                    

Dla Kakashi-Girl z okazji mych 200 obserwujących.

One-shota włożyłam do tej książki, bo w sumie tematycznie się nadaje.

Jest to po prostu zmiana ról. Mamy Yandere Deidarę, który zakochał się w Obito.

Ta część jest osobną historią i w żaden sposób nie wiąże się z resztą opowiadania.

×××

— Perspektywa Deidary —

Jak do tego doszło?

Jak znalazłem się w takiej sytuacji? 

Jakim cudem w ręce trzymałem nóż, po którym spływała najprawdziwsza krew?

Krew Obito?

Jak?

Dlaczego ja to zrobiłem?

Każde nowe pytanie mocno mąciło mi w umyśle. Musiałem porządnie wysilić mózg, by wpierw zrozumieć co w ogóle się stało. Wszystkie wydarzenia potoczyły się zbyt szybko i były zbyt przesiąknięte emocjami, żebym łatwo je załapał. Czułem się jakbym śnił i teraz starał sobie przypomnieć, co dokładnie widziałem w tych sennych marzeniach. Bądź koszmarach. Bo gdybym doświadczył czegoś dobrego, to by mnie tu nie było teraz, prawda?

Godzinę wcześniej

Moje życie było niczym. Takim samym beznadziejnym istnieniem jak większości ludzi na tej planecie. Kompletnie bez sensu. Tylko uczyć się, pracować i umrzeć. Aż mi się robiło niedobrze, gdy obserwowałem na co dzień pierdyliardy osób, które wierzyły, że znaczą cokolwiek w tym wszechświecie. Naiwni optymiści. Miałem ochotę całą tą ciemną masę wyplenić do ostatniego osobnika.

Miałem ochotę. Czas przeszły. 

Zawsze dziwiłem się, jak to zmienny potrafiłem być w prostych sprawach, chodźby wybierając owoce w sklepie. Ale nie sądziłem, iż potrafię od tak znaleźć nowy pogląd na mą egzystencję. 

Wystarczyła krótka chwila, pół roku temu. 

Typowe zderzenie na ulicy. Zbieranie zakupów. Nasze spojrzenia, które się spotkały. Najpiękniejsze oczy, jakie kiedykolwiek widziałem. Uśmiech. Ciemne kosmyki opadające luźno na blade lico. Żar w sercu.

Nie potrafiłem przestać o nim myśleć. Ten mężczyzna był idealny, pod każdym względem. Nie mogłem dostrzec w nim żadnych wad, choćby najmniejszej. Istny grecki bóg. Nachodził moją głowę tak często, że gdy spojrzałem w burzowe niebo, widziałem twarz nieznajomego. Powietrze pachniało jego słodkim zapachem. Liście szumiące na drzewach, sprawiały wrażenie głosu bruneta, a księżyc w pełni przypomniał mi śnieżnobiałą cerę. Chodziłem jak we śnie. Przepięknym śnie.

Stał się jeszcze wspanialszy, gdy miesiąc później wyłapałem jegomościa ponownie. Rozpaliło mnie całkowicie. Wiedziałem, już wtedy wiedziałem. Mężczyzna był kimś mi przeznaczonym. Nawet jeśli uprzednio nie wierzyłem w takie rzeczy emocje mówiły same za siebie. Zdawałem sobie jasno sprawę, iż owładnęły mną doszczętnie. Dały mi siłę, na stawianie kolejnych kroków do mego nowego celu. Wypełnienia tego, co było nam pisane.

Poszło łatwiej niż zakładałem. Imię, nazwisko. Data urodzenia. W jego karcie medycznej z przychodni znalazłem wszystko. Mieszkanie. Praca. Nie mogłem uwierzyć, jak wysoko sięgał budynek, w którym zarabiał na swe utrzymanie. Mimika. Zachowanie. Przestudiowałem jego wygląd. Bóstwo. Ulubione jedzenie. Sklepy, do których chodzi. Media społecznościowe. Zdjęcia i filmy. Gust muzyczny. Kto jeszcze słucha jazzu? Filmy. Zawsze miłował Star Wars. Książki. Magazyny. Samochód. Prawo jazdy. Dzieciństwo. Rodzina. Znajomi. Przyjaciele. W niecałe trzy miesiące, znałem go lepiej niż on sam.

Księżyc Świeci Na Czerwono (T/ObiDei) ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz