Rozdział 5

199 18 34
                                    

Minęły cztery doby.

Cztery doby odkąd Tobirama powiedział mu co czuje i od tej pory Uchiha nie chodził do szkoły.

Więc teraz Senju musiał wpatrywać się w jego pustą ławkę. Wyróżniała się ona niezwykle, pośród tych wszystkich mebli zajętych przez innych uczniów, którzy aktualnie trudzili się nad kartkówką z jakiegoś starojapońskiego słownictwa. 

Nauczycielowi nie było to w smak. Czuł się struty poczuciem winy, które go napadło nie tak dużo czasu po tym śmiałym wyznaniu i teraz tylko wzmagało się na sile. Już wolałby, żeby na niego nakrzyczano, odrzucono bądź zwolniono ze szkoły. Przynajmniej nie dzierżyłby na ramionach takiego podłego napięcia całą sytuacją i sprawa zrobiłaby się czysta jak bezchmurne niebo latem. 

Jednak nadzieja matką głupich, jak to się mówi. Po rozwiązaniu tego kłopotliwego problemu ani widu, ani słychu. Jedyne co mężczyzna mógł robić to wpatrywać się w krzesło, na którym jeszcze na początku tygodnia siedział jego ulubiony wychowanek. Aczkolwiek, miał w zanadrzu pewne przedsięwzięcie. Jednakże musiał odczekać z tym do zakończenia dzisiejszej lekcji. Jakkolwiek był niecierpliwy prowadził naukę młodzieży sumiennie, aż ostatecznie rozległ się dzwonek, który był zapalnikiem do jego teoretycznie przemyślanego planu. Wystarczyło jeszcze odczekać, aż dzieciaki się w miarę porozchodzą.

Obserwował więc, jak młodzi Japończycy rozłażą się i opuszczają powoli klasę, niczym woda spływająca do odpływu. Nie mógł jednak pozwolić im wszystkim opuścić pomieszczenia. Mknął świdrującym spojrzeniem wokoło, aż w oczy wpadła mu bujna, srebrna czupryna.

– Hatake! – Podniósł trochę głos, by zwrócić na siebie uwagę ucznia. – Ty zostajesz!

Kakashi skwasił się na to oświadczenie kompletnie. Nauczyciel właśnie przerwał mu jakże przyjemną rozmowę ze śliczną Rin. Jak tylko zakończyła się lekcja rozpoczął z nią konwersacje, w sumie o niczym szczególnym. Tylko klepali o zwyczajnych, prostych sprawach, ale jednak była to rozmowa, jaka na swój sposób rozwijała ich relację, na których chłopakowi akurat bardzo zależało. Aczkolwiek cóż, chcąc czy nie chcąc, musiał przerwać te gadanie.

Minęła jeszcze chwila nim w pokoju zostały wyłącznie dwie osoby. Wyższy mierzył wzrokiem młodszego z wzajemnością. Po chwili westchnął ciężko, jakby chciał rozładować napięcie jakie zalegało w jego ciele od początku tygodnia. 

– Zapytam raz. Wiesz co się dzieje z twoim Uchihowym kumplem? – Rzekł bezbarwnym tonem, aczkolwiek można było w nim wyczuć delikatnie zniecierpliwienie.

– Nie mam bladego pojęcia, proszę pana.

– Więc masz się dowiedzieć. Idź do niego w ten weekend i sprawdź. Nie będę tolerować dalszego opuszczania lekcji w szkole bez konkretnego powodu czy jakiegoś zwolnienia.

– Jasne… – Mruknął trochę przynudzonym głosem. Jedynak był uszczęśliwiony, że jemu nic się nie oberwało, bo sprawa bezpośrednio go nie dotyczyła, a samo polecenie wydawało się w porządku. W sumie pasowałoby, tak czy siak, w końcu sprawdzić co z przyjacielem. Choćby zważając na fakt, że byli właśnie w takich stosunkach.

Tobirama nie chciał już nic od niego, więc Kakashi wyszedł z klasy. Niestety, Rin już się poszła, toteż musiał samotnie wybrać się pod kolejne miejsce nauki. Kroczył przez szkolne korytarze, rozglądając się nieco wokoło. Cóż, wyglądały normalnie. Pełno ludzi, szum rozmów i gdzieniegdzie przechadzający się pedagodzy. Nic specjalnego szczególnego… Tylko czy tam przypadkiem nie stała sympatia Obito?

Hatake zmrużył oczy, wpatrując się subtelnie w blondyna, który o dziwo stał pod oknem nie w towarzystwie swojego zwyczajowego kolegi z szarymi włosami, lecz (jak się mu wydawało z daleka, bo nie miał ochoty podchodzić bliżej) Itachiego Uchihy. Owy ciemnowłosy osobnik był popularnym jegomościem tutaj. Przystojny, mądry, kulturalny i z bogatej rodziny od zawsze cieszył się uznaniem wśród rówieśników, lecz również u osób młodszych i starszych.

Księżyc Świeci Na Czerwono (T/ObiDei) ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz