Kolejny dzień

265 22 0
                                    

Zajechaliśmy do McDonalda na 'śniadanie', gdzie udawałam, że wszystko mnie śmieszy, a tak naprawdę nie mogłam się doczekać, aż wrócimy do domu, a ja będę mogła zadzwonić do Marco'a.

*

Po około godzinie weszłam do 'mojego' pokoju, który jeszcze nie wyglądał jak mój pokój. Dalej nie rozwiesiłam zdjęć, miałam zrobić to w ten weekend, żeby dodać do niego coś mojego, ale nie to powinno teraz zaprzątać mi głowę. Zaraz po otworzeniu klatki Banana, wzięłam laptopa i usiadłam przy biurku. Zaraz będzie 15, więc Marco powinien być na skype. Nie myliłam się. Kliknęłam 'Rozmowa video' i po kilku sekundach wyświetliła mi się twarz mojego przyjaciela.

-Hej, stęskniłaś się już?- powiedział z uśmiechem na twarzy, co sprawiło, że ja też się uśmiechnęłam.

-Nawet nie wiesz jak bardzo, ale nie uwierzysz co mi się wczoraj stało- i opowiedziałam mu o sytuacji z wilkami, ale pominęłam dokładne szczegóły o blondynie.

-Wow, tydzień mnie przy tobie nie ma, a już się prawie zabiłaś?- powiedział podnosząc jedną brew, na co oboje się zaśmialiśmy.

Pogadaliśmy jeszcze trochę, w sumie parę godzin o tym co dzieje się u niego i o jakiś pierdołach. Kiedy się żegnaliśmy usłyszałam pukanie do pokoju.

-Abi, masz ochotę na spacer?- Aron wychylił głowę zza drzwi

-Jasne, właśnie kończę- powiedziałam szybko z już poprawionym humorem- Hej! Chodź tu! To Marco, mój znajomy z poprzedniego miasta- powiedziałam wskazując na komputer, na co Aron i Marco wybuchli śmiechem.

*

Na dworze wiał ciepły wiatr, ale i tak wzięłam ze sobą bluzę w którą się właśnie wtulałam. Była to jakaś stara bluza Marco'a. Zresztą tak zakładałam.

-Jak ci się podobała impreza? - Aron zagaił rozmowę, a ja nie wiedziałam co odpowiedzieć. Powinnam wspomnieć o spotkaniu z wilkami? O blondynie który mnie uratował? Nawet nie pamiętam jego imienia.

-Dobrze. W pobliskich lasach są wilki, nie?- zapytałam trochę wymijająco.

-Zdarzają się pojedyncze okazy. Mam nadzieję, że na żadnego nie trafiłaś. Nie mogłem cię znaleźć po naszym rozstaniu.

-No wiesz, ogólnie to poszłam do lasu i ...

-Po co?- nie dał mi dokończyć. Był zdenerwowany. Cholera. Po co drążyłam temat?

-Po prostu lubię lasy. Wiesz, jest tam cicho. Lubię słuchać- powiedziałam prawdę. Uwielbiam zamykać oczy i porostu wsłuchiwać się w odgłosy dochodzące z lasu. Lubię słyszeć szum trawy i drzew kiedy zawieje mocniejszy wiatr, albo słuchać pieśni świerszczy.

-Nie powinnaś chodzić tam sama. Mimo, że bardzo trudno napotkać tu wilki, jest tutaj bardzo dużo innej niebezpiecznej zwierzyny. 

-Oj, o mnie się nie martw, to nie był mój pierwszy raz kiedy zapuściłam się w las- powiedziałam trochę nieśmiało. Aron był poważny i chyba naprawdę się o mnie martwił, przez co poczułam się głupio.

-Następnym razem idziemy razem, okey?

-Ale ..

-Żadnych 'ale', było dużo sytuacji gdzie ludzie byli ranni, więc lepiej słuchaj się mnie. Jestem tu dłużej- i wyszczerzył się do mnie na znak swojego triumfu.

Niech myśli, że się na to zgadzam, ale ja nie mam zamiaru ustępować mu. Nie pozbawi mnie moich samotnych odpoczynków.

Szybko zmyłam rozmazany makijaż i nałożyłam nowy. Ubrania miałam już na sobie. Łącznie z butami, więc szybko zeszłam na dół i zobaczyłam czysty i prawie pusty dom. Jakby wczoraj nic się nie wydarzyło. Po chwili dostrzegłam blondyna, który się do mnie uśmiechnął, a ja się zarumieniłam. Cholera, opanuj się. Nic się nie stało, porostu byłaś tak wystraszona, że się rozpłakałaś. Zdąża się najlepszym. Nie patrząc nikomu w oczy, wsiadłam do samochodu.

New lifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz