Wizja

253 30 4
                                    

-Kolejna jedynka?!- wykrzyczała moja mama, kiedy dałam jej sprawdzian do podpisania- Gdzie ty się szlajasz całymi dniami?! Masz szlaban! Weź się za naukę!

-Ale..- próbowałam uratować sytuację.

-Żadnych 'ale', mam tydzień wolnego, więc cię przypilnuje, kochana- powiedziała wychodząc z mojego pokoju.

Całe dnie spędzałam trenując, więc książek nie ruszyłam od świąt. W szkole na lekcjach wychodziłam ciągle do toalety, aby nauczyć się kontroli nad ogniem, co szło mi coraz lepiej. Cała wataha wierzyła, że jakoś im pomogę, ale jeśli intruzi nie wystraszą się faktu, że umiem władać ogniem- jak to śmiesznie brzmi- to jesteśmy w czarnej dup.. w czarnych pośladkach.

Do pokoju wszedł Luise i spojrzał się na mnie współczująco.

-Musimy jej powiedzieć co się dzieje, ina-

-Nie, ona tego nie zrozumie i nie pozwoli mi się tak narazić- weszłam mu w zdanie.

Nie sądzisz, że miałaby rację?

-W żadnym wypadku- odpowiedziałam szybko- ale racja, muszę jej powiedzieć, że jestem taka jak wy.

-Rób co chcesz, ale w końcu będziesz musiała jej powiedzieć.

-Wiem- wypuściłam powietrze z ust i otworzyłam podręcznik z fizyki. Po dwóch minutach czytania położyłam na nim głowę i o dziwo zasnęłam.

Pełno ludzi zgromadziło się w środku lasu. Mogłam rozpoznać Lusie, który stał na przeciwko jakiejś kobiety, która też widziałam wcześniej. Rozejrzałam się dookoła, za Luise stała cała wataha, mogłam dostrzec niebieską czuprynę Vica i blond włosy Ellisa. Widziałam też siebie, z tylu, pomiędzy drzewami. Chyba się ukrywałam. Kiedy powróciłam do Luise, zobaczyłam jak kobieta, która stoi naprzeciwko niego, zamachuje się i rozrywa jego twarz na 4 części. Potem wszystko działo się w przyśpieszonym tępię. Ziemia robiła się czerwona, a obraz zaczął rozmazywać mi się przed oczami.

Szybko podniosłam się z biurka,a raczej spróbowałam. Zahaczyłam o nie kolanem, po czym przewróciłam się razem z krzesłem. Uderzenie było na tyle głośne, że wszyscy domownicy po chwili byli u mnie w pokoju.

-Umm.. upadłam- próbowałam się wyjaśnić. Mama przewróciła oczami i wyszła z pokoju. Aron podniósł pytająco brew, a Luise po prostu patrzył się na mnie z zaciekawieniem- chyba musimy porozmawiać, Luise- powiedziałam podnosząc się.

-Jasne, Aron- spojrzał na niego, aby opuścił pokój.

-Więc od pewnego czasu mam dziwne sny...- opowiedziałam mu o każdym z nich dokładnie- najpierw myślałam, że to nic takiego, wiesz, sny to sny, ale przypomniałam sobie, że zanim tu przyjechałam też miałam tego typu sen. Przyśniło mi się jak Dan mnie atakuje, wszystko było identyczne i teraz też mam takie sny, tak samo się czuję podczas nich, jak podczas tamtego z Dan- wyjaśniłam, na co Luise kiwnął głową.

-Dobrze- powiedział cicho- możliwe, jeśli przyśni ci się zakończenie owego wydarzenia, od razu mi o tym powiedz.

-Tyle? Sądziłam, że mnie wyśmiejesz.

-Za dużo nie prawdopodobnych rzeczy mi się przytrafiło, żeby cię wyśmiać- powiedział wychodząc z pokoju.

-Dobrze- odpowiedziałam, po czym spojrzałam na zegarek. 22:47 świetnie, przespałam pół dnia.

*

Po szkole musiałam udać się prosto do domu, kiedy wszyscy poszli trenować. Świetnie. Rzuciłam plecak pod ścianę i zaczęłam robić zadanie z matematyki, ale nie mogłam się na niczym skupić, cały czas myślałam o nadchodzącym wydarzeniu. Z tego co się dowiedziałam znowu spotkamy się za tydzień i nie będzie to pokojowa rozmowa.

Po dwóch godzinach ciągłego rozwiązywania zagadań uznałam, że się zdrzemnę. Komputer i telefon zabrała mi mama więc kompletnie nie miałam co robić. Zasłoniłam okna i położyłam się do łóżka. Szybko odpłynęłam do krainy snów.

Wszyscy wracaliśmy do domu Luise. Wszyscy byli w jakiś sposób ranni, poza mną. Wbiegliśmy pod postacią zwierząt do domu, brudząc podłogę i meble w salonie. Ja sama poszłam do siebie do pokoju, przemieniłam się i ubrałam, po czym zaczęłam pomagać innym.

Przebudziłam się po godzinie i zadzwoniłam do Luise.

-Wszystko będzie dobrze, właśnie miałam.. emmm... wizję?-powiedziałam szczęśliwa.

-To dobrze, ale nie możemy myśleć, że to 100% pewność- w tle mogłam usłyszeć śmiechy, żałowałam, że mnie tam nie było- poćwicz ten ogień jak jesteś w domu, tylko nie puść go z dymem- powiedział i rozłączył się.

Tak też zrobiłam, resztę dnia spędziłam bawiąc się nim.

 Dwa rozdziały do końca, a ja zaczynam się brać za kontynuacje, która będzie całkowicie inna. 

 Gwiazdka? A może komentarz? To naprawde motywuje!

New lifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz