Pazury

256 25 0
                                    

Obudziłam się, umyłam oraz ubrałam. Nie mogłam patrzeć na samą siebie za to co zrobiłam wczoraj. To nie było okey względem nikogo i wiedziałam, że nie mogę tego powtórzyć. Wiedziałam też, że musimy to sobie wyjaśnić co jeszcze bardziej mnie przerażało. Nie chciałam psuć relacji z NIKIM z watahy, nawet z Dan, pomimo tego, że chyba już to zrobiłam. 

Jednak nie chciałam sobie zaprzątać tym teraz głowy. Po zrobieniu śniadania, wybrałam się do księgarni po książki, a potem po przybory szkole. Zajęło mi to ponad 3 godziny, a chciałam jeszcze kupić jakieś nowe szmaty. Wchodząc do galerii słupskiej mój telefon zawirował. Wyciągnęłam go z kieszeni i odczytałam wiadomość.

Nadawaca: Ellis

Powinnaś poćwiczyć. O 17 w domu Arona

Czas: 14:23

Poćwiczyć? Co on ma na myśli? Aaa.. no tak. Przemiana.

Odbiorca: Ellis

Nie mam dzisiaj ochoty.

Czas:14:35

Nadawca: Ellis

Luise kazał, pamiętaj o 17.

Czas:14:37

Czyli nie miałam wyjścia. Może to i lepiej, będę musiała z nim porozmawiać prędzej czy później. Wolałabym później, ale im szybciej tym lepiej. Miałam jeszcze jakąś godzinę na zakupy. Obeszłam kilka sklepów i zatrzymałam się w lodziarni. Deser lodowy to to czego potrzebowałam. Truskawkowe, waniliowe i więcej truskawkowych lodów znajdowało się w małej miseczce przede mną. Jadłam je spoglądając na ludzi na ruchomych schodach. Zadzwoniłam do Arona z pytaniem czy ktoś by mnie nie podrzucił. Wyszło na to, że jest pewna osoba. Tą osobą jest Ellis. Tylko, że on ma czas dopiero od 17, także zostało mi jeszcze półtorej godziny w galerii. Włożyłam słuchawki w uszy i zaczęłam krążyć po sklepach. 10 minut ciągnęło się jak godzina. W końcu usiadłam i wyciągnęłam książkę. Coraz bardziej zatapiałam się w świecie Lenniego i Georga. Niestety po chwili ból w kostce wyrwał mnie z tego. Spojrzałam się z chęcią zabicia w oczach, kto śmiał przerwać mi czytanie. Ujrzałam młodego, blond włosego chłopaka ubranego w koszule z krawatem i czarne spodnie.

-Uważaj jak chodzisz- warknęłam w momencie w którym się do mnie odwracał.

-Przepraszam, jestem trochę zabiegany,- w jego głosie dało się usłyszeć akcent, na tyle silny, że miałam problem ze zrozumieniem co do mnie powiedział-ale nie żałuje, że zabrałem ci czas, jestem David- podał mi rękę którą złapałam i przedstawiłam się.

-Abi. Nie jesteś stąd, prawda?-uznałam, że i tak muszę czekać na Ellisa, więc może David zajmie trochę moje czasu.

-Nie, moja rodzina tu mieszka. Ja z Brighton w Anglii- powiedział uśmiechając się.

-Też jestem tu nowa- odwdzięczyłam się tym samym- jak ci się podoba Polska?

-Jest tu interesująco, ludzie są tylko trochę nerwowi- powiedział sarkastycznie.

-Przepraszam, czytałam- pokazałam mu okładkę książki,

-Of mice and men- powiedział z pięknym brytyjskim akcentem- czytałem, to dobra książka, a dlaczego siedzisz tu sama i czytasz książkę?- zapytał siadając koło mnie.

-Czekam na kumpla, mam jeszcze godzinę siedzenia tutaj, ale chyba zleci mi szybciej niż myślałam- powiedziałam uśmiechając się do niego.

I tak spędziliśmy godzinę rozmawiając o naszych planach. Dowiedziałam się, że ów blondyn chce zostać lekarzem i właśnie robi sobie roczną przerwę od szkoły w Polsce. Ja mu powiedziałam, że ja za to chciałabym wyprowadzić się do UK albo US. Właśnie przechodził z plusów na minusy Anglii, kiedy ktoś za mną się odezwał.

-Sorry za spóźnienie. Jedziemy?- był to nie kto inny jak Ellis. Znowu był oschły i kiedy mówił(tak mi się wydaje) do mnie, patrzył się na Davida.

-Jasne- wstałam z ławki na której siedziałam i kiedy podnosiłam swój plecak, książka wypadła z niego. Schylałam się żeby ją podnieść, ale David mnie uprzedził. Wyciągnął długopis i otworzył książkę na samym końcu.

-Mogę?- zapytał spoglądając na mnie na co ja tylko skinęłam głową. Dopiero zauważyłam jakie ma czarujące szare oczy. Szybko naskrobał coś na ostatniej stronie i oddał mi książkę- Pamiętaj, że jestem tu jeszcze przez cały rok- uśmiechnął się do mnie i puścił mi oczko.

-Zapamiętam. Także do zobaczenia- odwzajemniłam uśmiech i odwróciłam się do Ellisa- Idziemy?

-Jasne.

Po chwili plus staniu w korkach dojechaliśmy do domu Arona, a w sumie teraz mojego domu. Ellis uznał, że pójdziemy do lasu, ponieważ będzie łatwiej mi się skupić.

Zaszliśmy na małą polanę nie wymieniając ani jednego słowa, co strasznie mnie flustrowało.

-Okey, więc ja w sumie myślę i się przemieniam, żadnej filozofii- powiedział kiedy się zatrzymaliśmy- Po prostu się skup, spójrz na swoja rękę i wyobraź sobie, że pojawia się na niej sierść,  że twoje paznokcie się przedłużają, kość ogonowa wydłuża się i zamienia w ogon porośnięty czarną sierścią.

Próbowałam sobie to wszystko wyobrazić, ale nic się nie działo. Ellis kontynuował wymienianie, jak moje ciało się zmienia, właśnie doszedł do wyjaśnienia, jak moje kości się łamią, aby wpasować się w wilcze ciało.

-Mam pomysł- powiedział po chwili obserwowania mnie w ciszy-Rozbierz się.

Popatrzyłam się na niego jak na debila- W czym ma to niby pomóc poza tym, że mogę zamarznąć?

-Może ubrania cię blokują. Wiesz, one się rozrywają, więc może podświadomie się tego boisz.

-Chyba śnisz, że będę się teraz przed tobą rozbierać- powiedziałam i wróciłam do patrzenia się na rękę i wyobrażania sobie sierści.

-No chyba nie sądzisz, że zrobisz na mnie najmniejsze wrażenie. Błagam cię- powiedział oschłym jak zawsze tonem. Zabolało. Ale jeszcze bardziej zdenerwowało.

-Słucham? Sam wczoraj mówiłeś, że nawet nie możesz na mnie patrzeć, bo cię peszę. Zdecyduj się do cholery, ponieważ wczoraj popełniłam cholerny błąd którego bardzo żałuje, więc nie mów mi, że chce zrobić na tobie jakiekolwiek wrażenie!- wykrzyczałam mu prosto w twarz.

-Zapomnij o wczorajszym, byłem hmmm znudzony- nie kłamał, nie zawahał się nawet przez chwile.

-Znudzony? Ja bałam się, że zrujnować jakiekolwiek kontakty w tej grupie, a ty to zrobiłeś z nudów. Musiałeś jeszcze bardziej utrudniać mi oswajanie się z tą całą cholerną sytuacją! Nie wieże, że to zrobiłeś. Jesteś jebany dupkiem. Pierdol się! Nie będę z tobą ćwiczyć ty chory człowieku!- krzyczałam to z łzami w oczach, a on zaczął się uśmiechać jak głupi.

Nie wiedziałam co we mnie wstąpiło, ale rzuciłam się na niego, dałam mu z liścia, robiąc 4 szramy moimi pazurami na jego policzku.

New lifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz