❝meow meow 1/2❞ Maven

531 6 1
                                    

Notka: Któregoś dnia jeden z Nowych nie może zapanować nad swoimi umiejętnościami, dlatego przy jednym kichnięciu, zmienia przypadkowo króla Mavena w kota. Kocur idzie się wymiaukać swojej ukochanej. 


Król siedział na swoim tronie, opierając dłonie na podłokietnikach, żeby móc przyjrzeć się kolejnym Nowym, którzy przybyli do jego pałacu. Był zadowolony, choć przez chwilę, że jego plan wypełnia się tak, jak należy. Obracał srebrny pierścionek na swoim palcu, dokładnie ilustrując każdego po kolei. Dowiedział się o umiejętnościach dwóch osób. Kiedy miał wypytywać dalej, nagle w sali rozległo się kichnięcie. Król znikł.

Strażnicy zerwali się do pionu widząc to i niemalże od razu łapiąc mężczyznę, który przecierał swój nos. Był całkiem niebezpieczny, dlatego spiesząc się, od razu założyli mu bransolety wykonane z Cichego Kamienia. Blondyn rozejrzał się, nie bardzo wiedząc o co chodzi. Jednak, kiedy nie zobaczył króla siedzącego na tronie, przełknął ślinę. Już wiedział, co zrobił.

Samson przyjrzał się tronowi i ubraniom, które zostały po chłopaku.

- Wasza Wysokość?

Po tych słowach, peleryna zsunęła się z tronu, ukazując czarne futro. Po chwili z reszty materiału coś się wysunęło, zaraz przechodząc do pozycji siedzącej. Kot po chwili spojrzał swoimi błękitnookimi oczami w stronę reszty. Nikt nie mógł uwierzyć w to co widzi. Co tu robi kot?

Wszystkie oczy skierowały się na trzymanego przez strażników mężczyznę.

- Wybaczcie... Nie do końca jeszcze panuję nad swoimi umiejętnościami... - mruknął przerażony, przyglądając się przez chwilę kotu. – Jednak potrafię zmieniać ludzi w zwierzęta, jakiekolwiek. Również potrafię się potem z nimi porozumieć... - powiedział wszystko na jednym wydechu, bardzo szybko.

- Zmień króla z powrotem! – Warknął Merandus, marszcząc brwi.

- Nie potrafię... - Odezwał się od razu drżącym głosem.

- Nie jest jeszcze dobrze przeszkolony... Kiedy zacznie się kontrolować, będzie potrafił zmienić króla z powrotem. – Można było usłyszeć głos kolejnego Nowego, który stał nieopodal i przyglądał się sytuacji. Samson zerknął również w stronę Jona, który tylko kiwnął głową na te słowa.

- W takim razie, nakazuję od razu go zamknąć – mruknął chłodniejszym tonem i kiwnął na strażników, którzy zabrali go, by wypełnić jego rozkaz. Co prawda, dalej król powinien rozkazywać, jednak taką chwilę Samson wykorzystał idealnie. W końcu również i on chciał być potężny. W dodatku, Maven i tak nie mógł mu nic zrobić.

Zwierzę wydawało się być z początku przerażone, nie bardzo wiedząc co się dzieje. Potem, kiedy się sobie przyjrzało, wbiło mocno pazury w czarny materiał. Można było usłyszeć miauknięcie, na które wielu zgromadzonych wydało z siebie cichy, rozczulony szept. W tym wydaniu, król nie wyglądał tak przerażająco, jak zwykle.

Samson skrzywił się tylko, patrząc na kota. Doskonale wiedział, że ten dalej go słyszy, dlatego nie mógł wyjść z roli najlepszego pomocnika, prawej ręki króla.

- Wszystko dobrze, Wasza Wysokość? – Uniósł lekko brwi, choć żenująco było patrzeć na zwierzę, które znajdowało się w środku korony. Pokręcił lekko głową z niedowierzaniem i tak nie otrzymując odpowiedzi, odszedł. Nowych również zabrano.

Maven zeskoczył z tronu z kocią gracją i zaraz pognał w stronę jednego z korytarzy, najwidoczniej kogoś szukając. Co chwilę wydawał z siebie ciche miauknięcie, kiedy przebywał wśród innych osób. Czasami nawet zapominał, że i tak go nie zrozumieją.

„Przeklęty Nowy!"

W momencie, kiedy zobaczył dziewczynę na korytarzu, podbiegł bliżej. Rey akurat wychodziła z komnaty, zamykając ją za sobą. Kiedy dostrzegła kota, uśmiechnęła się.

- Awww, jaki uroczy kociak... - odezwała się od razu, kucając i zaraz głaszcząc kotka, od łebka aż po ogon, dzięki czemu ten wysunął swój tył bardziej w górę.

„Och tak, tak! Tak idealnie, miziaj dalej!... Moment, co? Nie! Rey, to ja!"

Po chwili kot miauknął tak, że zabrzmiało to bardziej jak wredne skrzeknięcie, niż uroczy odgłos. Dziewczyna zmarszczyła lekko brwi przyglądając się kotu i unosząc dłoń w górę, zabierając ją z jego małego ciała. Pierwszy raz słyszała coś takiego. Wydawało się, że kot po chwili westchnął, siadając. Spojrzał na nią swoimi dużymi oczkami. Rey uniosła lekko brwi.

- Wow... Masz bardzo piękne oczy – powiedziała zaraz dziewczyna, uśmiechając się, wpatrzona w nie. – Całkiem podobne do tych u...

„Do mnie. Do moich. Powiedz to!"

Po chwili z twarzy Rey zniknął uśmiech, przez moment można było zauważyć ból w jej oczach.

„O nie... Co to jest za mina?"

Westchnęła.

- Nie ważne. – Uśmiechnęła się lekko, wzruszając też ramionami, jakby sama chciała się przekonać do swoich słów. – Nie będę się spowiadać kotu w pałacu, że czuję się samotna... - mruknęła i wzruszyła lekko ramionami.

„Co...?"

Uśmiechnęła się jeszcze do kota, przez chwilę go jeszcze głaszcząc. Nie spodziewała się, że choćby takie małe zwierzątko może jej przypomnieć o Mavenie. Co prawda, dalej się widzieli, dalej też byli parą, ale odkąd Maven został królem, wszystko się zmieniło. Przestał mieć dla niej tak dużo czasu jak wcześniej, ciągle był zajęty ważniejszymi sprawami. Jeśli już rozmawiali, to on wyżalał się na temat Mare lub wszystkiego innego wkoło. Nie mogła znieść tego, że kiedy mieli chwilę czasu to zamiast ją pocałować, przytulić, wolał rozmawiać o tej durnej jędzy.

Rey podniosła się, odwracając wzrok od błękitnookiego pupila. Ruszyła w inną część pałacu, żeby móc z niego wyjść do ogrodu, w którym ostatnio lubiła przebywać, niestety sama.

Mavey korzystając z okazji, że jest kotem i nie ma na barkach jeszcze swoich królewskich obowiązków, pobiegł za nią. Więc kiedy znaleźli się w ogrodzie i dziewczyna usiadła na ławce, on wskoczył obok niej. Najpierw wskoczył na ławkę tak, że spadł z drugiej strony, bo nie potrafił złapać równowagi. Potem udało się wskoczyć normalnie bez problemów. Siedział sobie obok niej, wymachując delikatnie w górze ogonem.

Przyglądał się swojej ukochanej, która przybitym spojrzeniem patrzyła na krzaki czerwonych róż.

- Bardzo chciałabym, żeby był tutaj ze mną Maven... - mruknęła w stronę kota, uśmiechając się przez chwilę pod nosem. Spojrzała na zwierzę, a potem znów na kwiaty. – Żeby złapał mnie za dłoń i po prostu tu był. - Kiedy poczuła miękką łapkę na swojej dłoni, zmarszczyła lekko brwi. Czyżby kot ją rozumiał? Uśmiechnęła się. – Teraz mam tutaj ciebie, też dobre towarzystwo.

„No to oczywiste."

Westchnęła ponownie, jednak już z lekkim uśmiechem na twarzy. Złapała delikatnie kota i wzięła go sobie na kolana, tuląc do siebie ale równocześnie drapiąc za uszkami. Kot zaczął mruczeć, widocznie zadowolony.

„Nie mogę panować nad tymi cholernymi pomrukami, uh. Ale to całkiem przyj... nie."

Kot spojrzał w górę na twarz dziewczyny, uprzednio się w nią wtulając bardziej. Może to i dobrze, że nie wiedziała, że został zmieniony w zwierzę. Takim sposobem mógł się dowiedzieć czegoś, czego normalnie by się nie dowiedział. Te informacje musiał później wykorzystać. Powinien się choć trochę zmienić dla niej i... Chyba zdecydowanie ograniczyć rozmowy o Mare.

„Jednak nigdy nie widziałem jej w takim stanie..."


Czerwona Królowa | One Shoty ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz