❝i have a dream❞ Maven & Thomas

491 4 1
                                    

Notka: W osiemnaste urodziny, życie pozwala każdemu na spełnienie swojego największego marzenia. Teraz czas przyszedł na Mavena Calore.


Trzynasty grudnia.

Z pozoru był to normalny dla każdego dzień, który każdy planował przeżyć na swój sposób. Czerwoni zajmowali się pracą dla Srebrnych, jak najlepszą, żeby tylko dostali pieniądze i nie stracili pracy, która była dla nich pewnego rodzaju zbawieniem. Zaś Srebrni, nie przejmując się nimi, zajęci byli swoimi, ważniejszymi sprawami.

Jednak ten dzień nie był jak wszystkie dla Mavena, który powinien celebrować ten czas ze swoimi bliskimi. Niestety jednak nie miał takiej możliwości spędzić tego czasu z innymi. Nie miał możliwości uroczyście obchodzić swoich urodzin. Co prawda, nawet kiedy miał urodziny rok w rok, nikt nie chciał ich za bardzo obchodzić. Dostawał życzenia, jednak większość nie była nawet w zupełności szczera. Jednak tamte urodziny różniły się tym, że spędzał je z kimś.

Teraz niestety był sam, dlatego pozwolił sobie zaszyć się w swojej komnacie. Ściągnął koronę i pelerynę, żeby móc pozostać w zwykłych ubraniach i opadł na fotel, który znajdował się w jednej części komnaty, zaraz obok małego kominka. Ten kominek był dla niego zbawieniem, mógł wpatrywać się dniami czy nocami w buzujący w nim ogień, oraz ze spokojem oddać się swoim myślom. Choć i tak nawet czasu dla siebie nie miał za wiele. Ciągle były obowiązki.

Jednak teraz, wieczorem, postanowił sobie zrobić od wszystkiego przerwę i odetchnąć.

- Wszystkiego najlepszego, Maven... - Westchnął, kierując do siebie te słowa. Po nich wziął zaraz szklankę w dłoń i upił łyk alkoholu, którego wcześniej sobie wlał. Jednak nie był przyzwyczajony do tego specyficznego smaku. Nawet mógł stwierdzić, że go nie lubił, ale opłacało się go pić na wielu uroczystościach, żeby inni nie mieli go za tchórza. Ale teraz? Chciał po prostu dać upust nawet w tej cieczy.

Z momentem zetknięcia się szklanki z powrotem ze stolikiem, usłyszał czyiś głos.

- Och, Mavey... Od kiedy ty pijesz alkohol, co?

Jak na zawołanie, szybko odwrócił głowę w stronę, z której usłyszał głos. Pobladł widząc blond chłopaka, który opierał się o ścianę ramieniem z uśmiechem na twarzy, a jego dłonie były wsunięte w przednie kieszenie spodni. Maven w tamtej chwili myślał, że śni. Otworzył usta, będąc w szoku. Jego towarzysz zaśmiał się i pokręcił głową, podchodząc bliżej. Kiedy stanął naprzeciwko czarnowłosego, zamknął palcem jego buzię.

- Bo ci mucha wleci.

- Ty... Thomas? – Zmarszczył lekko nos, przyglądając się twarzy chłopaka. Czuł jak krew odpływa z jego twarzy, naprawdę poczuł się w jakimś śnie. Aż musiał się uszczypnąć, jednak prócz małego bólu, nic to nie dało. On dalej przed nim był.

Czarnowłosy wstał, by stanąć przed ukochanym niegdyś chłopakiem. Choć do tej pory mógł poczuć wszystkie uczucia, które w nim tkwiły przez ten czas. Kiedy przyglądał się jego twarzy, Thomas wyciągnął dłoń i dotknął nią jego bladego policzka.

- Jesteś zimny... - Maven zmarszczył brwi, czując jego dotyk na swojej skórze, jednak nie odsunął się i nie zabrał jego dłoni. Nie chciał.

- To dlatego, że przez ten czas nie było cię przy mnie, Mavey... - Blondyn zbliżył się bardziej, niemalże dotykając swoją klatką piersiową jego. Patrzył na niego trochę z góry, z pięknym uśmiechem na twarzy.

Błękitnooki nie mógł zrozumieć tej chwili, przecież on go... Przecież on go zabił. Przypadkiem, co prawda, ale zrobił to. Przez ten czas dalej w duszy się winił za to wszystko.

Thomas patrzył w jego oczy cały czas, a potem jakby rozumiał o czym on myśli, zmarszczył brwi.

- Nie przejmuj się tym, Maven. Nie myśl o tym... To był wypadek i ja to wiem. Wybaczam ci. – Uśmiechnął się, wsuwając swoje długie palce w czarne włosy chłopaka. Westchnął. – Teraz po prostu naciesz się chwilą. W końcu są twoje urodziny... - Uśmiechnął się jeszcze szerzej, ukazując swoje białe zęby. – Wszystkiego dobrego, mój królu... - Po tych słowach przybliżył się, żeby złożyć czuły pocałunek na jego ustach.

Maven nie chciał pozwolić, żeby w jego oczach zebrały się łzy, dlatego przymknął oczy mocno. A potem odwzajemnił pocałunek, jak gdyby nigdy nic się nie stało. Tak jak ten zaproponował, zamierzał nacieszyć się chwilą. Chwilą, w której byli razem.

Nawet nie wiedział, kiedy ten czas szybko zleciał, ponieważ tak bardzo pogrążyli się w rozmowie. Na sam koniec, pocałowali się ponownie, namiętnie jak nigdy, żeby przelać w pocałunek wszystkie swoje uczucia.

Kiedy na zegarze wybiła północ, oznaczająca koniec jednego dnia i rozpoczęcie drugiego, Maven otworzył oczy. Jednak w tamtym momencie, chłopaka już nie było.

Rozejrzał się po pomieszczeniu, nawet spoglądnął na balkon. Nigdzie nie było Thomasa.

Pewnie mógłby zacząć podejrzewać, że wszystko sobie uroił pod wpływem alkoholu, jednak wszystko było tak realistyczne, że nawet nie zdążył o tym pomyśleć. Jedyne co pozostało czarnowłosemu, to dobre wspomnienie z trzynastego grudnia, jego osiemnastych urodzin.

W końcu, spełniło się jego największe marzenie.

Chciał móc zobaczyć jeszcze raz Thomasa.


Czerwona Królowa | One Shoty ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz